Wczoraj trafiłem w Sieci na takie nagłówki: W roku 2017 smartfony staną się mądrzejsze od swoich użytkowników. Tytuł "portalowy" i przeczuwałem, że w ...
Wczoraj trafiłem w Sieci na takie nagłówki: W roku 2017 smartfony staną się mądrzejsze od swoich użytkowników. Tytuł "portalowy" i przeczuwałem, że w samym tekście nie znajdę niczego nowego albo zaskakującego, ale stał się on dobrym punktem wyjścia do zadania sobie pytania, czy telefon faktycznie może być mądrzejszy od człowieka i czy jesteśmy na to gotowi?
Przywołany we wstępie tekst (a właściwie teksty – były powielane) odnosi się do wypowiedzi analityczki Gartnera, która stwierdziła, że w roku 2017 smartfon będzie mądrzejszy od właściciela. Pojawia się oczywiście pytanie, o jaki typ mądrości chodzi, ale to jest szybko wyjaśniane – nie mówimy o inteligencji, lecz o mechanizmach, które są już wypracowywane, a za kilka lat osiągną znaczny stopień zaawansowania. Smartfon stanie się "mądry" za sprawą użytych w nim technologii, chmury, aplikacji oraz skumulowanych danych dotyczących świata i konkretnego użytkownika. Na dobra sprawę, mówimy o zjawisku Internetu rzeczy, które od pewnego czasu jest coraz częściej opisywane.
Przyjmijmy zatem, że mamy rok 2017 i smartfon pełniący rolę asystenta swojego właściciela. Co może dla niego zrobić? Chyba bardziej zasadne byłoby pytanie, czego nie może zrobić. Skoro mnóstwo czynności jesteśmy w stanie wykonać już dzisiaj z pomocą tego sprzętu, to za kilka lat ta lista zostanie poszerzona, a czynności, które klasyfikujemy jako "mechaniczne" i łatwe, zostaną wykonane automatycznie i człowiek nie będzie musiał w tym uczestniczyć. Niby wszystko wydaje się proste i jakoś nie mam problemu, by wyobrazić sobie realizację tego scenariusza (inną sprawą jest to, czy moje wyobrażenia znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości – w ciągu czterech lat wiele może się wydarzyć). Można zatem zamknąć sprawę i stwierdzić, że za kilka lat smartfony w jakimś sensie będą mądrzejsze od człowieka. To jednak byłoby zbyt proste ;)
Po pierwsze, warto sobie zadać pytanie, po co czekać ze stwierdzeniami, że maszyna jest mądrzejsza do roku 2017? W niektórych aspektach smartfony, a wcześniej telefony, "przeskoczyły" człowieka już jakiś czas temu. Wystarczy tu wspomnieć wykonywanie skomplikowanych obliczeń, wskazywanie drogi w nieznanym miejscu, wyszukiwanie informacji (zwracam tu uwagę m.in. na szybkość działania) czy robienie zdjęć (amator radzi sobie z tym gorzej niż maszyna). Jeśli ktoś spyta, czy w dziedzinie matematyki jestem mądrzejszy od telefonu, to nie stwierdzę z pełnym przekonaniem, że tak. Powiem więcej - z góry uznam wyższość maszyny, by nie narazić się na blamaż. Skoro arcymistrz szachowy miał problem z ograniem komputera, to dlaczego przeciętny zjadacz chleba ma być lepszy?
Po drugie, należy się zastanowić, czy owa wyższość (jeśli już założymy, że istnieje) komputera/smartfonu nad człowiekiem, stanowi problem dla tego ostatniego? Część osób może się oczywiście obruszyć i stwierdzić, że wytwór ludzkich rąk nie jest w stanie przerosnąć swego twórcy, ale chyba właśnie do tego zmierzamy jako ludzkość, tworząc coraz lepsze technologie. Nowe rozwiązania mają nam pomagać, rozwiązywać problemy (przede wszystkim dnia codziennego, ale nie tylko) i robić to, czego nie potrafi człowiek. W tym wątku dochodzimy do kolejnej ważnej kwestii: czy chcielibyśmy, aby smartfony były mądrzejsze nie tylko w przywołany sposób, mechaniczny i zdolny do wyuczenia, ale też w każdy inny? Czy chcemy, by telefon był od nas inteligentniejszy?
To już zagadnienie znacznie większego kalibru. O ile większość (prawdopodobnie) ludzi powie, że chce, by ich telefon był "mądry", o tyle odsetek osób, które chciałyby "inteligentnego" telefonu, będzie mniejszy. Przynajmniej tak zakładam. Użytkownik chętnie dowie się od urządzenia, jaka pogoda panuje obecnie w Tatrach, ale już niekoniecznie przyjmie z uśmiechem poradę, by nie jechać w góry, bo warunki co najmniej niesprzyjające, a umiejętności brak. To samo można odnieść do wielu innych sytuacji – fajnie, że można się dowiedzieć ze smartfonu, jak przygotować karpia w żurawinie, ale usłyszeć od niego śmiech i kategoryczne stwierdzenie, że sobie z tym nie poradzimy, bo przypalamy wodę (o czym informuje czajnik) może już doprowadzić do irytacji, a może nawet płaczu i załamania nerwowego.
Po napisaniu ostatniego akapitu, zadałem sobie pytanie, czy smartfon faktycznie musi być inteligentny, by zakpić ze mnie, gdy postanowię kupić np. kajak? Przecież może to zrobić na podstawie zebranych wcześniej danych i w ramach wyuczonych mechanizmów. Tu nie potrzeba sztucznej inteligencji – wystarczą odpowiednio przetworzone informacje. Jeśli smartfon wie, że kajakiem płynąłem raz i skończyło się to wywrotką (bo znajomy zrobił zdjęcie i wrzucił do Sieci), to może z automatu przestrzec przed inwestycją i uznać ją za niezbyt rozsądną. W takiej sytuacji to człowiek musi sobie zadać pytanie, jak zdefiniować umiejętności maszyny. Gdzie kończą się wyuczone procesy bazujące na dużej ilości danych, a zaczyna myślenie? Oto jest (i będzie) pytanie…
Źródło grafiki: techbuzzer.org
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu