Czasem ludzkie pasje mnie zadziwiają. Potrafią być naprawdę oryginalne. Podziwiam osoby zbierające znaczki, krasnale ogrodowe czy guziki, ale przebija...
Czasem ludzkie pasje mnie zadziwiają. Potrafią być naprawdę oryginalne. Podziwiam osoby zbierające znaczki, krasnale ogrodowe czy guziki, ale przebija ich człowiek pasjonujący się samolotami z papieru. Ponoć prawdziwy specjalista w tej materii. Piszę o nim, ponieważ furorę w Sieci robi jego wynalazek: karabin maszynowy strzelający papierowymi samolotami. Robi wrażenie.
Dieter Michael Krone jeszcze kilka godzin temu dla mnie nie istniał. Nie interesuję się robieniem samolotów z papieru, więc nie wiem, że za zachodnią granica żyje człowiek, który od lat poświęca swój czas temu zagadnieniu. Pisze, pokazuje, tłumaczy, eksperymentuje, zadziwia. Już sama strona internetowa poprawia humor, bo można się dowiedzieć, iż robienie papierowych zabawek jest sztuką. Przy okazji można sobie przypomnieć czasy szkolne, gdy sprawdzało się, czyj samolot dalej poleci. Niestety, moje konstrukcje miały defekty i furory nie robiły. Gdybym wtedy miał dostęp do wiedzy pana Krone...
Niemiec ma fajne hobby, ale samo w sobie nie przysporzyłoby mu sławy w branżowych serwisach. Do tego był jeszcze potrzebny druk 3D, a ściślej pisząc sprzęt, jaki z pomocą owego druku stworzył Krone: karabin maszynowy strzelający papierowymi samolotami. Urządzenie samo je robi - do środka pakuje się kartki, a mechanizm przekształca je w papierowe zabawki. I strzela nimi z prędkością jednego samolotu na sekundę. Zresztą, nie ma sensu tego opisywać - sami zobaczcie:
Robi wrażenie? Na mnie zrobiło. Zabawka w duchu karabinu do strzelania gumkami, o którym kiedyś pisaliśmy na AW. Podkreślę: zabawka. Nie jest to produkt, który ułatwi życie milionom ludzi, wyruguje z naszego życia jakiś poważny problem, da impuls do rozwoju w którymś segmencie branży nowych technologii. Może jednak posłużyć jako dowód na to, że samemu można stworzyć naprawdę ciekawe rzeczy, a ułatwiają to zdobycze techniki. Krone miał pomysł, wykoncypował jak go zrealizować, skorzystał z upowszechniającego się druku 3D, dorzucił kilka elementów, które można pewnie bez problemu kupić w Sieci i stworzył coś, za co sporo ludzi byłoby skłonnych zapłacić. Przy tym nie ruszył ze swoim konceptem na serwis finansowania społecznościowego.
Gdyby Niemiec pojawił się na Kickstarterze pewnie szybko zebrałby podaną sumę. I nie zdziwię się, jeśli za jakiś czas zobaczymy tam wspomnianą maszynę. Wcześniej może nie myślał o zarabianiu na tym projekcie, ale szum wokół drukarki samolotów może go do tego skłonić. Krone nie zrobił jednak tego, o czym pisałem wczoraj: nie wykonał skoku na kasę z crowdfundingu. Wykonał za własne pieniądze działający sprzęt i po prostu pochwalił się pomysłowością w Sieci. Nie obiecuje złotych gór, które darczyńcy zobaczą za 3-4 kwartały. Może zaraz ktoś zrobi to za niego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu