Google

Oddałbym obydwie nerki, by kampus Google powstał w Rzeszowie. W Berlinie go nie chcą

Jakub Szczęsny
Oddałbym obydwie nerki, by kampus Google powstał w Rzeszowie. W Berlinie go nie chcą
Reklama

A to ci kuriozum. W Berlinie, w prestiżowym miejscu miał powstać kampus Google - laboratorium, przestrzeń coworkingowa, inkubator dla startupów. W czasie, kiedy różne miasta wręcz wybijają sobie zęby w pogoni za takimi inwestycjami, Berlińczycy postanowili powiedzieć: "nie".

Pod naciskiem aktywistów, którzy byli przeciwni temu pomysłowi, Google postanowiło się ugiąć i porzucić plany postawienia kampusu w Berlinie. Osoby, które nie zgadzały się z tą inwestycją podnosiły różne argumenty: Google nie płaci podatków, Google jest monopolistą, Google stosuje nieuczciwe praktyki - w ogóle Google jest bardzo złe i niedobre. Już pal licho z tym, że chce rozwijać lokalne inicjatywy biznesowe i wspierać małych (jak na razie) przedsiębiorców. Na mocy ostatecznego braku zainteresowania giganta tym miejscem, zamiast kampusu zostaną wybudowane obiekty należące do instytucji - firm zajmujących się wspieraniem ludzi w potrzebie, m. in. Betterplace.

Reklama

Kampus w Berlinie byłby już siódmym po Warszawie, Sao Paulo, Londynie, Tel Avivie, Seulu oraz Madrycie. Wcześniej, we Wrześniu aktywiści przeciwni obiektowi Google okupowali budynek, w którym miało dojść do stworzenia placówki światowego giganta. Wtedy też, m. in. na transparentach prezentowali hasła pełne sprzeciwu polityce przedsiębiorstwa - wskazywano na nieprawidłowości w płaceniu podatków oraz praktyki monopolistyczne. Bardzo istotny w tym sporze był fakt, iż Google niedawno ukarano rekordową grzywną za wykorzystywanie pozycji Androida - mimo, że gigant nie zgadza się z tymi oskarżeniami, ani tym bardziej z zasądzoną kwotą, wdrożył już pewne działania mające na celu dostosowanie własnej polityki do nakazów urzędników UE.


Kampus miał powstać w Kreuzberg, dzielnicy Berlina znanej z nierzadko z radykalnej kultury. Aktywiści są bardzo przywiązani do charakteru tego miejsca - według nich sąsiedztwo w tej postaci naruszyłoby budowaną przez lata tożsamość obszaru, która jest wolna od wpływów wielkich korporacji - szczególnie takich, które według aktywistów nagminnie łamią prawo oraz stoją w sprzeciwie z wolnością jednostek.

Różne miasta na świecie wypruwają sobie żyły, by kampus Google powstał właśnie u nich. W Berlinie odmówiono w ramach "wyższej idei"

Anty-korporacjonizm i sprzeciw wobec obowiązującemu porządkowi świata to rzecz jasna prawo jednostek. Tyle, że wykorzystywanie takich haseł do jawnego działania na szkodę niektórych obszarów jest rzeczą niedopuszczalną. Powstanie kampusu z reguły wiąże się z podwyższeniem prestiżu danego areału, a także pozytywnie wpływa na lokalne inicjatywy biznesowe. Google Campus Warsaw jest tego świetnym dowodem - jest to jedno z bardziej atrakcyjnych miejsc do pracy w Warszawie i otwarcie mówią o tym sami pracownicy obiektu. Nie bez znaczenia są również liczne inicjatywy skierowane do startupów oraz deweloperów, którzy są mocno wspierani przez giganta.

Skoro Berlin nie chce kampusu w swoim mieście - mogę powiedzieć, że w Rzeszowie nie będzie z tym żadnego problemu. Tutejsi mieszkańcy nie mają problemu z przyjęciem bądź co bądź jednej z bardziej innowacyjnych firm na świecie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że Google raczej nie będzie oglądać się na tak "małe" miasto gdzieś na peryferiach Polski, ale pomarzyć zawsze można.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama