Felietony

Kamil, mam nadzieję, że napędy optyczne nie znikną

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Reklama

Wczoraj wieczorem (niestety, nadeszły te miesiące, gdy 17.00 to już wieczór) Kamil pisał o napędach optycznych. Bez owijania w bawełnę stwierdził, że ...

Wczoraj wieczorem (niestety, nadeszły te miesiące, gdy 17.00 to już wieczór) Kamil pisał o napędach optycznych. Bez owijania w bawełnę stwierdził, że dla niego ta część komputera umarła. Wytłumaczył dlaczego i ja to rozumiem. Ba, trochę mu zazdroszczę, bo sam miałbym dzisiaj spory problem, by rozstać się z tym modułem, a zwłaszcza z nośnikami danych, które mu towarzyszą. Podejrzewam, że takich osób jest więcej i ani napędy ani płyty nie znikną z naszej rzeczywistości. Przynajmniej nie nastąpi to zbyt szybko.

Reklama

Już na wstępie zaznaczę, że nie będę się skupiał na aspekcie technicznym płyt/napędów i pisał o ich przewadze nad np. pendrivem. To dyskusyjna kwestia, pojawiają się w niej sensowne argumenty obu stron. Zresztą, za pięć lat może dojść do sytuacji, w której płyty faktycznie pod względem stosowanej technologii będą skazane na odejście do lamusa (wielki powrót jest chyba mniej prawdopodobny, ale nauczyłem się, by nigdy nie mówić, że coś jest niemożliwe). O czym zatem napiszę? O płytach jako artefaktach. I nie tylko o płytach, bo w podobny sposób odbieram także kilka innych symboli "dawnego ładu": książki, wywołane zdjęcia, różnego typu przedmioty ustawione na półkach.

Przyznam bez bicia, że jestem typem zbieracza – trudno rozstawać mi się z rzeczami nawet wtedy, gdy są już bezużyteczne. Z czego to wynika? Trudno stwierdzić – po prostu przywiązuję się do nich i na stałe umieszczam w swojej rzeczywistości. Efekty takiego postępowania były widoczne podczas przeprowadzki, którą przeżyłem kwartał temu. Dramat. Fizyczne i psychiczne wycieńczenie, by wszystkie te "skarby" spakować, przetransportować, wypakować, ułożyć na nowo. Straszne przeżycie, ale ostatecznie uspokoiłem się i poczułem zadomowiony, gdy mogłem spojrzeć na swoje "trofea" w nowym miejscu. Zapanowała domowa atmosfera.

Zdecydowaną większość transportowanych rzeczy stanowiły książki, wszelkiej maści pamiątki i… płyty. Gdyby nie ten bagaż, to pewnie mógłbym się spakować do samochodu osobowego i nie byłoby problemu. Może to i bardziej praktyczne, ale dla mnie po prostu nie do zaakceptowania. Wszystkie te rzeczy przypominają mi o jakimś fragmencie mojego życia i stanowią jego część. To pewnie zabrzmi dla wielu osób dziwnie/śmiesznie/głupio, ale tak patrzę zarówno na miskę, którą kupiłem podczas wakacji lata temu, jak i na książkę czy płytę, którą dostałem albo kupiłem w konkretnych okolicznościach. Wszystko to mógłbym oczywiście wyeliminować lub zastąpić cyfrowymi odpowiednikami – miska nie odgrywa dzisiaj praktycznej roli (przynajmniej ta konkretna) i wystarczyłoby jej zrobić zdjęcie komórką, zamiast setek książek zabierających tlen i zbierających kurz mógłbym kupić jeden mały czytnik ebooków, a zaoszczędzoną przestrzeń przeznaczyć na… Sam nie wiem na co. W formie cyfrowej mogę też przechowywać muzykę, filmy, gry, ale nie miałbym z tego żadnej frajdy. Czy swoje zbiory codziennie "eksploatuję" w maksymalnym stopniu? Nie.

Od dobrych kilku lat nie grałem dłużej w żadną grę komputerową – tłumaczę to na różne sposoby, ale najprostszy będzie taki: straciłem ochotę. Na półce stoi jednak kilka pudełek z grami, w które swego czasu namiętnie "pykałem". I każda z nich wiąże się z jakimiś wspomnieniami – kolekcja Heroes of Might and Magic przypomina mi pierwszy komputer i popołudnia, gdy po szkole siadaliśmy z bratem przy monitorze i godzinami zagłębialiśmy się we wspaniały świat gryfów, nekromantów i tytanów (niektóre rozgrywki wspominam z wypiekami na twarzy). Potem gry z serii Europa Universalis, które dekadę temu sprawiały, że godzinami siedzieliśmy z kolegami przy piwie i dyskutowaliśmy o podboju świata. Inne pudełka/książki/gadżety przypominają o urodzinach, świętach czy po prostu konkretnej chwili, gdy wszedłem do sklepu, położyłem pieniądze na ladzie i wyszedłem z uśmiechem od ucha do ucha.

Teraz zdarza się, że przechodzę z kubkiem herbaty obok półki z tymi "trofeami" i nagle przypomina mi się jakaś historia związana z konkretną rzeczą. Czasem tak zabawna albo głupia, że głośno śmieję się sam do siebie. Czy to samo zapewniłaby mi ikona gry albo plik z muzyką widoczne na pulpicie? Nie wiem, może tak, ale trudno mi to zweryfikować, bo nie mam takich rzeczy. Ikona raczej nie bawi tak samo, jak pudełko z grą, które kiedyś w trakcie imprezy ktoś ozdobił kremem do golenia, a potem powiedział, że to przez przypadek. Podobnie jest z książkami z zagiętymi rogami albo naderwanymi stronami – nierzadko te zniszczenia wiążą się z wydarzeniami, które na długo zapadają w pamięć. Wykasowanie elektronicznej książki też mógłbym zapamiętać poprzez jej brak, ale ten szybko można zniwelować ponownym ściągnięciem tytułu. W tradycyjnej książce ślad pozostanie widoczny.

Książki i płyty są dla mnie artefaktami. Zbieram je i uważam, że spełniają w moim życiu ważną rolę. Są nie tylko nośnikami danych czy wspomnień. Dają też poczucie zakorzenienia w konkretnej rzeczywistości. Mają swoją wagę, kształt, fakturę, nierzadko też zapach – w świecie cyfrowym tego nie uraczysz, a to budzi pewien niepokój. Przynajmniej u mnie (po napisaniu tego fragmentu stwierdziłem, że trochę przypomina to motyw z Incepcji). Tradycyjne nośniki uspokajają i inspirują – piszę to z pełną powagą. Jeśli pisanie jakiegoś tekstu mi nie idzie, to zostawiam komputer i spoglądam na regał z książkami albo szafkę z muzyką i filmami. Podrepczę w miejscu przed tym dziwnym ołtarzem, wracam do pracy i zazwyczaj piszę kilka kolejnych akapitów. Jednocześnie nie wyobrażam sobie, że w ramach owej ucieczki od monitora otwieram folder z ebookami albo filmami czy grami i patrzę w ikony (to byłby dziwny rodzaj odejścia od komputera).

Cały czas skupiam się na samych nośnikach danych – nie było jeszcze o napędzie optycznym, a jemu też warto poświęcić uwagę. Jaką rolę odgrywa ten moduł? Jedna jest oczywista – dzięki niemu możliwe staje się odtworzenie filmu czy muzyki z płyty. W tym zakresie spełnia swoje zadanie od czasu do czasu – nie napiszę, że codziennie otwieram kieszeń w komputerze, bo całkowicie mijałbym się z prawdą. W weekend wsadzam do niej płytę z jakimś filmem, raz na jakiś czas trafia tam też muzyczny krążek. Jest jednak druga, równie istotna, a może nawet ważniejsza kwestia – napęd daje poczucie, że nie zbieram rzeczy dla samego zbierania i przed sobą samym mogę bronić tych wszystkich fantów.

Reklama

Wspomniana już miska nie służy do niczego, ale… przecież może spełniać funkcję użytkową. Rozgrzeszenie. Książki? Mogę pożyczać znajomym, podziwiać ilustracje oraz okładki (czasem jest na co popatrzeć), sam projekt czy wszelkie dodatki – lubię rozkładać mapy, a czasem stanowią one dodatki do książek lub ich integralną część. Zresztą, setki przedmiotów w różnych kolorach i rozmiarach w jednym miejscu tworzą zawsze ciekawą kompozycję. Płyty? Rozrywka wszelaka i nikt mi nie powie, że jedynie zbierają kurz – mam napęd optyczny w komputerze, więc w każdej chwili mogę go użyć. I nie zawaham się tego zrobić.

Kamil pytał, czy „są na sali zwolennicy czytników DVD/Blu-Ray w komputerach osobistych?” I z przekonaniem odpowiem, że są. Nie deprecjonuję przy tym rozwiązań alternatywnych dla tych, które opisałem – jeśli ktoś chce korzystać wyłącznie z VOD, Spotify oraz gier w dystrybucji cyfrowej i stwierdza, że tak jest po prostu lepiej, to nie będę go przekonywał, iż się myli. Sam korzystam z takich rozwiązań, ale po prostu nie chcę na nie przechodzić całkowicie. Może kiedyś zmienię zdanie, lecz dzisiaj trudno mi uwierzyć w taki scenariusz. Niedawno kupiłem zestaw płyt winylowych. Sprzętu do ich odtwarzania jeszcze nie mam, ale w końcu będę musiał zainwestować. Nie tylko po to, by słuchać, ale też po to, by usprawiedliwić zakup płyt. Temu ostatniemu towarzyszyła radość, która upewnia mnie w przekonaniu, że płyty i książki nie znikną z naszej rzeczywistości.

Reklama

Źródło grafiki: digitaltrends.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama