Film o Piłsudskim od początku reklamowany jest tytułowym bohaterem i grającym go Szycem. W Piłsudskim ważny jest Piłsudski.
To nie do końca jest film o odzyskiwaniu niepodległości. To nie do końca jest też film o tworzeniu się państwa polskiego. To film o Józefie Piłsudskim (Borys Szyc) i to nie ulega wątpliwościom. Historia rozpoczyna się w roku 1901. Piłsudskiemu udaje się uciec ze szpitala psychiatrycznego, aby móc stanąć na czele polskiego podziemia niepodległościowego. Śledzimy istotne fragmenty jego losów - aż do odzyskania przez Polskę suwerenności w 1918 roku. Twórcy zaprezentowali nam, jak przez lata Ziuk zdążył się zmienić. Oczywiście nie zabrakło też wątków z jego życia prywatnego. Podążamy za jego relacją z żoną (Magdalena Boczarska) i kochanką (Maria Dębska), jak również z przyjaciółmi. To po prostu film o człowieku.
Piłsudski w świetle reflektorów
Nie będę zbyt wiele mówić o fabule, ponieważ dla każdego, kto choć mniej więcej zna historię marszałka, będzie ona jasna. Cała reszta będzie miała okazję dowiedzieć się czegoś ciekawszego, co może utkwi w głowie i poszerzy horyzonty wiedzy na temat polskości. To nie jest jednak produkcja do nauki historii. Przedstawiane nam są podstawowe fakty, aby nakreślić sytuacje, w jakiej akurat się znajdujemy. Bohaterowie nie są obtaczani nadmierną ekspozycją. Jeśli nie znamy postaci historycznych, to możemy domyślić się z kontekstu, z kim mamy do czynienia. Po napisach otrzymujemy również plansze informujące nas, co stało się z poszczególnymi postaciami po 1918 roku. Twórcy wyraźnie chcieli skupić się na psychice Piłsudskiego. Pokazali jego nieugiętość, upartość oraz chęć walki. Wyraźnie podkreślali jego zasługi i przypominali nam, że już za życia był uważany za legendę. Jeśli nie przepadacie za filmowymi laurkami lub z jakiegoś powodu z Ziukiem wam nie po drodze, film nie jest dla was.
Szkoły powinny zabierać uczniów również na filmy niezwiązane z polską historią
Na pochwałę zasługuje strona techniczna filmu. Twórcy postarali się o bardzo ładne zdjęcia - jest na co popatrzeć. Bardzo spodobała mi się również muzyka. Nadaje scenom charakteru, idealnie wpasowuje się w klimat. Na szczęście w trakcie filmu nie ma okazji do posłuchania promującego go utworu. Zdecydowanie odstawałby od reszty, nie zgrałby się z obrazem. Rozbrzmiewa dopiero w trakcie napisów końcowych. Nie musicie się również martwić o dźwięk. Dialogi są w pełni zrozumiałe, a strzały czy wybuchy nie doprowadzają do dewastacji bębenków.
To nie miało prawa się udać, a jednak poszło całkiem nieźle
Legiony Polskie w rytmie indie. Nowy film historyczny już we wrześniu
Nadal określiłabym Piłsudskiego filmem dla szkół. Na szczęście na moim seansie o 13:50 nie trafiłam na wycieczki szkolne. Niestety nie było też tłumów. Ja wiem, to kwestia godziny. Nieraz zdarzyło mi się jednak dzielić salę z dużo większą garstką. To może być jednak tylko mylne wrażenie, wszystko wyjaśni się po ujawnieniu wstępnych wyników sprzedaży biletów. Czy to oznacza, że wszyscy, którzy nie zostaną zmuszeni do pójścia na tę produkcję, umrą z nudów? Skąd. To całkiem udane kino, ale nie dla wszystkich. To nie jest film, którego fabułę śledzi się z zapartym tchem - mimo wybuchowych akcji bojówek. Jak już wspomniałam, to nie jest też dokument, z którego wyniesiemy rzetelną wiedzę. Piłsudski będzie dobrym strzałem dla każdego, kto chciałby dowiedzieć się o Ziuku czegoś więcej lub chciałby sprawdzić, o co ten cały rumor. To nie jest marna produkcja, o której chce się zapomnieć w chwili pojawienia się napisów końcowych, ale nie jest to też film, który zostanie ze mną na lata.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu