Apple

Jobs byłby zachwycony Pencilem

Maciej Sikorski
Jobs byłby zachwycony Pencilem
Reklama

Nie milkną echa zeszłotygodniowej premiery Apple - temat jest omawiany na milion sposobów, jedni autorzy uśmiercają firmę, drudzy zachwycają się techn...

Nie milkną echa zeszłotygodniowej premiery Apple - temat jest omawiany na milion sposobów, jedni autorzy uśmiercają firmę, drudzy zachwycają się technologiami na miarę rewolucji, jeszcze inni liczą pieniądze, jakie wpłyną na konta korporacji. Jest też wywoływanie duchów: znowu padają pytania o to, jak na zaprezentowane produkty zareagowałby Jobs. Słynnym już Pencilem byłby ponoć zachwycony...

Reklama

Bo to nie jest stylus

Nie trzeba było długo czekać, by ludzie, zwłaszcza ci krytykujący Apple, zareagowali na prezentację Pencila (niewtajemniczonych informuję, że to rysik dodawany do iPada Pro. A właściwie dokupowany). Szybo zaczęły powstawać memy, grafiki, na których zestawiano słowa Jobsa z efektem ostatniej premiery. Wszystko wynika z faktu, że legendarny CEO Apple nie przepadał za piórkiem. I to delikatnie mówiąc. Przekonywał do dotyku, stylus odrzucał jako niepraktyczny. Skoro tak mówił wielki szef, to jak następcy mogą się sprzeciwiać jego wizji?

Apple nie zamierza wracać do tego wątku, nie przywołują słów Jobsa i nie tłumaczą się. Moim zdaniem, słusznie - to wywołałoby jeszcze większe drwiny. Ale rękawicę podejmują inni, oni idą w sukurs amerykańskiej korporacji. Wczoraj czytałem tekst, w którym autor przekonywał, że Steve Jobs pokochałby ten sprzęt. Bo to nie jest rysik. To jest Pencil. Zaawansowany technologicznie produkt skrojony pod zaawansowany technologicznie sprzęt. Realia się zmieniły, urządzenia też, dzisiaj Jobs nie krytykowałby już piórka, ponieważ stało się ono solidną pomocą. Autor określa go nawet mianem "narzędzia artystów".

W jednym zgodzę się z przywołanym tekstem: czasy się zmieniły, realia też. Ale nie wiemy, jak zareagowałby na tę propozycję Jobs. Może i zaakceptowałby rysik, może sam by do niego przekonywał. Równie dobrze mógłby jednak złapać ten sprzęt i rzucić nim w osoby prezentujące Pencila.

Wcześniej też odwoływano się do Jobsa


Warto pamiętać, że wcześniej też spierano się wokół tego, co mówił/robił Jobs, a co robią jego następcy. Głośnym przykładem był iPad mini. Współzałożyciel Apple tłumaczył kiedyś, że mały tablet nie ma sensu, że 10 cali to minimum (na to "minimum" pewnie będą teraz wskazywać zwolennicy modelu Pro). Pisząc krótko: Jobs był przeciw, a korporacja po jego śmierci zaprezentowała taki sprzęt. Krytycy przekonywali, że nieboszczyk przewraca się w grobie, zwolennicy zapewniali, że Steve byłby zachwycony. Fajnie. Ale skąd ta pewność?

Pisałem już kiedyś, zaraz po premierze iPhone'a 5c, że nie można być pewnym tego, że Steve przewraca się w grobie. Może ten sprzęt był jego pomysłem, wskazówką dla następców? Przecież ten człowiek nie był nieomylny, a wytyczne zostawił ponoć na kilka lat. Z małym iPadem mogło być podobnie. Nie ma co pisać, że Jobs by czegoś nie zrobił. Ale patrząc na obecną postawę niektórych autorów, nie ma też sensu piać, że Jobs byłby zachwycony Pencilem. Dajmy już spokój tej postaci.


Reklama

Przekleństwo Jobsa

Patrząc na te przepychanki, widać wyraźnie, jakim problemem jest dla obecnego CEO, wszystkich decydentów, a szerzej korporacji, legenda Jobsa. Za co by się nie wzięli, czego by nie zrobili, jakiego produktu nie pokażą, za każdym razem padnie pytanie: co powiedziałby Jobs? To wersja delikatna. W tej mocniejszej nie będzie pytania, lecz stwierdzenie: Jobs zrobiłby to lepiej. Lub: Jobs nigdy nie zrobiłby/nie pozwoliłby zrobić czegoś tak strasznego. Pojawią się też "adwokaci" przekonujący, że Jobs jednak byłby zachwycony. Obie strony tego dziwnego sporu niepotrzebnie w niego brną. Co w takiej sytuacji może zrobić Apple? Nic, pozostaje iść przed siebie i liczyć na to, że odwołania do byłego szefa kiedyś osłabną.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama