Jetpacki i inne urządzenia umożliwiające bezpośrednie loty, człowieka nie są czymś zupełnie nowym. Pierwsze koncepcje i próby ze stworzeniem takiego urządzenia sięgają jeszcze czasów sprzed II Wojny Światowej. W latach późniejszych eksperymentowało z takimi konstrukcjami wojsko, próbowali tworzyć je przeróżni spragnieni sławy wynalazcy, a po idee tego urządzenia sięgało też kino. Dziś postęp technologiczny pozwolił udoskonalić konstrukcje tego typu na tyle, że powoli można zacząć zastanawiać się nad ich praktycznym wykorzystaniem.
Jetpack przyszłością ratownictwa górskiego? Pierwsze testy już się odbyły...
Trochę technologii, trochę cyrku
Nie ma się co oszukiwać, większość jako tako działających jetpacków była trochę sztuką dla sztuki i elementem autopromocji jego twórcy. Ze względu na stopień komplikacji, ciężar, krótki zasięg, hałas czy trudność w pilotażu były raczej powracającą od czasu do czasu odpustową rozrywką. Nawet wojsko, mające fundusze, a nawet jakieś konkretne koncepcje ich wykorzystania, nie zdołało usunąć całego zestawu wad uniemożliwiających ich praktyczne użycie.
Dopiero ostatnie lata i postęp w budowie i miniaturyzacji silników rakietowych spowodowały, że nowe jetpacki zaczęły osiągać parametry lotu, pozwalające myśleć o prawdziwym rozwoju tej dziedziny lotnictwa. W połączeniu z nowoczesną elektroniką i mechaniką, które zwiększyły bezpieczeństwo i poprawiły kontrolę nad lotem, możliwe stały się nawet wielokilometrowe podróże.
Medialnie takim przełomowym osiągnięciem w tym zakresie był lot Franka Zapaty na jego flyboardzie nad kanałem La Manche. Sławę zdobyły też dubajskie latające skrzydła, użyte między innymi w reklamach Emirates Airlines. Jednak najciekawszą konstrukcję stworzył według mnie Brytyjczyk Richard Browning. Jego zestaw składający się z plecaka rakietowego oraz rękawic z dyszami pomocniczymi wygląda na urządzenie, które ma największą szansę rozwinąć się w produkt w pełni komercyjny. Napędzany paliwem lotniczym lub ropą naftową umożliwia swobodny lot przez około 3 - 5 minut z prędkością maksymalną około 50 km/h. Koszt? Jak narazie około 400.000 dolarów. Auć.
Możliwe zastosowania
Oczywiście to nie tak, że czasy, w których zwykły człowiek będzie mógł wyjąć taki zestaw z szafy i polecieć do pracy są bliskie. Ba, całkiem możliwe, że takowe nigdy nie nadejdą, ale jest kilka dziedzin, w których takie rozwiązania mogłyby być pomocne. Pierwszym klientem, który przychodzi większości osób na myśl, jest oczywiście wojsko. To, że wspomniany wynalazca z armią współpracuje, nie jest żadną tajemnicą, na twitterze jego firmy, Gravity Industries można znaleźć filmy nagrane przy udziale jednostek artylerii armii brytyjskiej czy oddziałami Marines.
Nie mniej ciekawy pokaz możliwości swojego urządzenia Browning przeprowadził niedawno wspólnie z brytyjską jednostką ratownictwa lotniczego. Pokaz polegał na dotarciu do rannej i unieruchomionej osoby, w celu udzielenia pierwszej pomocy oraz naprowadzeniu na cel helikoptera ratowniczego. Lot od podstawy na szczyt wzgórza, który ratownikowi poruszającemu się na nogach musiałby zająć przynajmniej kilkadziesiąt minut, Browningowi zajął 90 sekund.
O ile dotarcie na miejsce wybrane na pokaz byłoby dla ratowników łatwe, ale czasochłonne, to prawdziwe zalety jetpack mógłby pokazać w miejscach, bardzo trudno dostępnych. Gdyby wynalazcy udało się wydłużyć czas pracy tego urządzenia, jetpack mógłby się doskonale też sprawdzać w czasie poszukiwań ludzi w miejscach, w których obserwacja przy użyciu helikoptera czy samolotu nie może być efektywna.
Oczywiście na dziś ograniczenia ciągle tej konstrukcji ciągle są zbyt duże, a nawet po ich rozwiązaniu ten sprzęt nie wszędzie byłby użyteczny. Trzeba pamiętać, że silnik odrzutowy w pewnych warunkach mógłby bardziej zaszkodzić niż pomóc, wywołując na przykład lawinę. Ale wszystko przed nami, pierwsze próby wdrażania do służb podobnych konstrukcji prowadzone są od pewnego czasu na przykład w Dubaju.
Lecę bo chcę...
Pozostaje też kwestia ujęcia tego typu lotów w jakieś ramy prawne. Sam Browning miał ostatnio problemy, gdy konserwator przyrody skrytykował jego loty nad łukiem wapiennym Durdle Door na angielskim wybrzeżu. Jeszcze bardziej drastycznym przykładem nieodpowiedzialnego wykorzystania takiego urządzenia były loty nierozpoznanego lotnika w okolicach lotniska w Los Angeles, o czym donosiło kilku zaniepokojonych tym niecodziennym widokiem pilotów.
Patrząc jednak na rozwój dronów, monocykli, elektrycznych hulajnóg nie mam wątpliwości, że w przyszłości także jetpacki staną się możliwe do kupienia bez konieczności sprzedaży obu nerek. Zapewne nie będzie to sport bardzo popularny, większości osób raczej trudno będzie przezwyciężyć strach, a zrobienie uprawnień zapewnie nie będzie ani łatwe, ani tanie. Technologicznie jednak przezwyciężono już większość przeszkód i na dziś pozostaje pytanie, nie czy, ale kiedy wynalazcy doszlifują swoje rozwiązania. Tym bardziej, że poza aspektem czysto rozrywkowym, mogą być w pewnych miejscach bardzo przydatne.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu