Nie do końca rozumiem, po co ciągle odchudzać telefony. Z jednej strony istnieje ryzyko jego wygięcia lub złamania, z drugiej trzeba iść na kompromisy...
Jeszcze cieńszy iPhone oznacza brak klasycznego portu słuchawkowego. To ja podziękuję
Nie do końca rozumiem, po co ciągle odchudzać telefony. Z jednej strony istnieje ryzyko jego wygięcia lub złamania, z drugiej trzeba iść na kompromisy dotyczące wykorzystywanych technologii. Plotkuje się, że kolejny iPhone ma być o milimetr cieńszy od swojego poprzednika. A to oznacza, że będziemy musieli pożegnać się ze słuchawkowym portem 3.5 mm audio jack.
Z prostej przyczyny - ten będzie za duży i nie zmieści się w nowej obudowie. Co zamiast niego? Słuchawki na złączu Lightning albo zupełnie nowy port. Obstawiałbym raczej to pierwsze rozwiązanie i nawet nie zastanawiam się, czy będzie wygodne dla użytkowników. Męczyłem się już kiedyś z takimi pomysłami posiadając telefon Sony Ericsson K750i i serdecznie za nie dziękuję.
Oczywiście to nie jest tak, że słuchawki na złączu Lightning nie mają żadnych plusów. Po pierwsze cyfrowe przesyłanie dźwięku, czyli będzie czyściej. Nie uważam jednak by była to różnica, która rzuci użytkowników na kolana - przynajmniej przy zastosowaniu tańszych rozwiązań. Po drugie - takie podłączenie pozwoli ponadto na większe możliwości sterowania multimediami i ustawieniami z poziomu słuchawek. I w zasadzie na tym kończą się plusy.
Minusów jest już niestety więcej. Nie wydaje mi się, aby zamontowano dwa złącza Lightning, a to oznacza, że trzeba będzie wybrać albo ładowanie, albo słuchanie muzyki w słuchawkach. Same słuchawki będą natomiast pobierać energię z telefonu, co może odbić się negatywnie na czasie pracy na baterii. Nie wierzę bowiem, że przy takim rozwiązaniu nie będziemy korzystać chociażby z systemu redukcji dźwięków otoczenia. A to prąd pobiera.
Do wspomnianego już przeze mnie Sony Ericsson K750i stworzono specjalny adapter, dzięki któremu można było podłączyć do telefonu normalne słuchawki. Jeśli jednak Apple nie zdecydowałoby się na takie rozwiązanie albo sprzedawałoby go oddzielnie, czekałyby nas dodatkowe wydatki. Nie sądzę bowiem, by ludzie nagle pochowali posiadane słuchawki i pobiegli do sklepu kupować urządzenia z nowym złączem. Pamiętacie przesiadkę z klasycznych applowskich ładowarek? Nie przebiegło to wcale gładko i nie przypominam sobie, żeby ludzie skakali ze szczęścia w związku z koniecznością wymiany zapasowych ładowarek, kupowania adapterów czy nowych ładowarek przeznaczonych do samochodów.
Prędzej czy później złącze słuchawkowe stanie się dla producentów telefonów przeszkodą przy projektowaniu nowych sprzętów. Jak bezboleśnie z niego zrezygnować? Myślę, że dla wielu osób smartphone to podstawowy przenośny sprzęt do słuchania muzyki. Dodajcie do tego popularność słuchawek z takim złączem i nie widzę takiej zmiany w jasnych barwach. Kiedyś będziemy musieli się z nim pożegnać, ale jest jeszcze za wcześnie. I mam nadzieję, że na plotkach się skończy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu