Żadna inna stacja oraz usługa streamingowa nie zdecydowała się na podobną taktykę produkcji seriali i prawdopodobnie do tej pory tego żałują. Objęta przez Amazon strategia opłaca się - serie cieszą się coraz większą popularności i wygrywają nagrody. Niedawno udostępniono pełny sezon Człowieka z Wysokiego Zamku, a w celu promocji produkcji symbole nazistów i Imperium japońskiego wypełniły środki komunikacji miejskiej.
Na Twitterze zaroiło się od zdjęć, które wykorzystywano w powstających w błyskawicznym tempie materiałach. Do fotografii ich autorzy załączali swoje opinie na temat takiej akcji marketingowej i w zdecydowanej większości nie były to opinie pochlebne. Teksty poświęcone tematowi również nie były zbyt przychylne. Zdaniem wielu Amazon posunął się za daleko, a z pewnością dalej niż ktokolwiek inny. Internetowa firma "zaklepała" taki plan działania marketingowego najprawdopodobniej sądząc, że będzie to doskonały sposób na zwrócenie uwagi sporego grona potencjalnych widzów - trudno przecież przeoczyć zmodyfikowaną flagę amerykańską z godłem Trzeciej Rzeszy w miejcu 50 gwiazdek.
42nd St shuttle to #TimesSquare covered in Nazi Germany and Imperial Japan symbols for @amazon ad. Is this ok? pic.twitter.com/ysJ3m0UIPT
— Katherine Lam (@byKatherineLam) listopad 23, 2015
Czy którakolwiek stacja telewizyjna podjęłaby podobną decyzję? Patrząc na dotychczasowe skandale związane z akcjami promocyjnymi napiszę, że szczerze w to wątpię. Jest to też kolejny przykład tego, z jaką swobodą do swoich działań podchodzą firmy pokroju Amazonu. Owszem, zaraz po tym jak Internet "wybuchł" z tego powodu wydano polecenie usunięcia emblematów z siedzeń i zlikwidowania wszelkich kontrowersyjnych materiałów, które rozmieszczono w przeróżnych lokacjach miasta. Nie jestem jednak w stanie zrozumieć tak olbrzymiego oburzenia.
Związana z symbolami historia oraz ich rodowód są powszechnie znane. Serial Człowiek z Wysokiego Zamku powstał na podstawie książki autorstwa Philipa Dicka, a jego akcja dzieje się w tym samym roku, kiedy opublikowano książkę - 1962. W opowiadanej historii alternatywnej USA znajdują się pod okupacją niemiecko-japońską, które zostały podzielone na trzy regiony: strefę buforową w centrum kontynentu oraz Stany Pacyficzne Japonii (wybrzeże zachodnie) i Wielką Rzeszę Nazistowską (wybrzeże wschodnie). Z punktu widzenia marketingowego to właśnie ten aspekt opowieści jest najistotniejszy, więc zaskoczeniem nie powinno być bezpośrednie wykorzystanie symboli z nim związanych. Co chyba najistotniejsze - nie są to stricte symbole nazistowskie, a symbole stworzone tylko i wyłącznie na potrzeby serialu opierające się o symbolikę Trzeciej Rzeszy.
Obecność prawdziwych symboli w wielu, wielu innych produkacjach filmowych czy serialowych nikogo w oczy nie razi. Wiadomo, że jest to część scenografii, podobnie jak wiadomo, że widoczne na zdjęciach naklejki i plakaty są częścią kampanii marketingowej. Nie sądzę też, by miały one gościć w metrze dłużej niż tydzień. Uważam, że podejście zdroworozskądkowe powinno wystarczyć, by zrozumieć założenia takiej akcji - nikomu nie wyrządza ona przecież krzywdy. Zapytam też, co powinno znaleźć się na materiałach promocyjnych zamiast filmowych symboli? Symbole same w sobie nie powinny wzbudzać tak skrajnych emocji. Nie możemy wymazać ich z pamięci, ani osób które wykorzystały je wyrządzając ludziom krzywdę, ale strach czy oburzenie, które powodują pozwalają mi sądzić, że większą uwagę przykuwamy do znaków graficznych, niż do historii zapisanej przez noszących je ludzi.
Zdjęcia: PIX11.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu