Po godzinie nudów na konferencji Apple pokazano nowego iMaca, kolejny element spójnej oferty, która ma być czynnikiem wyróżniającym korporację na tle ...
Po godzinie nudów na konferencji Apple pokazano nowego iMaca, kolejny element spójnej oferty, która ma być czynnikiem wyróżniającym korporację na tle konkurencji. Doczekał się ekranu Retina - miliony pikseli i energooszczędność mają przekonać klientów. Przekonają?
Zacznijmy do tego, że komputery Apple zanotowały w ciągu roku wzrost sprzedaży, podczas, gdy branża jako całość skurczyła się. Trudno spierać się z tą informacją, ale nie ulega też wątpliwości, że Apple przemilczało pewne fakty - Lenovo też rośnie. Wróćmy jednak do iMaca.
Retina iMac, albo cytując mistrzów z Apple: We call it Retina 5k display może się pochwalić naprawdę niezłą rozdzielczością: 5210x2880 pikseli. Na 27 calach 14,7 mln pikseli. Na skraju zaledwie 5 mm grubości - zapewne są ludzie, których taka rzecz ucieszy. Apple zrobiło wyliczankę pt. co ma mniej pikseli, niż nasz sprzęt. Atutem może być energooszczędność zapowiedziana przez firmę. Co z procesorem? 3,5 GHz Intel i5, możliwy jest upgrade do 4 GHz i7 do tego grafika Radeon R9 i 8 GB RAM. Cena startuje od 2,5 tys. dolarów - można mówić o pewnym zaskoczeniu, najwyraźniej Apple chce jeszcze bardziej podkręcić swoje wyniki na rynku komputerów. Złapali wiatr w żagle i planują się utrzymać na dobrej pozycji w biznesie.
Pojawił się też nowy iMac mini, którego ceny stertują od 499 dolarów:
Zdanie dnia, a może nawet sezonu, to: This is the strongest lineup of products that Apple has ever had. Wypowiedział je CEO firmy, która bezczelnie zabrała 1,5 godziny mojego życia. W większości pokazywano rzeczy, które albo nic nowego nie wnoszą, albo są już dobrze znane, albo nikomu niepotrzebne (chociaż korporacja przekona, że są). Przez ponad godzinę patrzyłem w ekran i drapałem się w głowę zadając sobie pytanie: o co tu chodzi? Przy okazji doszedłem do wniosku, że Apple bardzo boi się spadającej sprzedaży iPadów i próbuje odwrócić od tego uwagę w pokrętny sposób. Okazało się też, że nowy system mobilny nie został przyjęty tak gorąco, jak się spodziewano, wiec trzeba było wytłumaczyć jeszcze raz ludziom, że to jest super.
Sprzęt cieńszy, szybszy, wydajniejszy, ale cudów brak. Przed prezentacją zastanawiałem się czy będzie niczym u Hitchcocka: najpierw trzęsienie ziemi, potem napięcie narasta, lecz stanęło raczej na nieśmiesznym sitcomie, który został stworzony, bo stacja potrzebowała czegoś nowego w ramówce. Nikt jednak nie miał na to pomysłu, więc efekt nie mógł być powalający.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu