Europa

Jednolity rynek cyfrowy w Europie, czyli dlaczego na zachodzie mogą korzystać z usług niedostępnych w Polsce

Tomasz Popielarczyk
Jednolity rynek cyfrowy w Europie, czyli dlaczego na zachodzie mogą korzystać z usług niedostępnych w Polsce
11

Netflix, Android Wear, Google Store, Amazon, Xbox Music - o tych i o wielu innych usługach w Polsce możemy pomarzyć, kiedy np. Niemcy, Francuzi czy Brytyjczycy mają do nich swobodny dostęp. Unia Europejska w końcu zwraca na to uwagę i chce usprawnić dostępność usług oraz dystrybucję cyfrowych treści...

Netflix, Android Wear, Google Store, Amazon, Xbox Music - o tych i o wielu innych usługach w Polsce możemy pomarzyć, kiedy np. Niemcy, Francuzi czy Brytyjczycy mają do nich swobodny dostęp. Unia Europejska w końcu zwraca na to uwagę i chce usprawnić dostępność usług oraz dystrybucję cyfrowych treści, wprowadzając jednolity rynek cyfrowy.

W teorii plan jest fantastyczny. Jednolity rynek cyfrowy ma sprawić, że we wszystkich krajach członkowskich będą dostępne te same serwisy i platformy. Nie będzie też ograniczeń w dystrybucji treści chronionych prawem autorskim, a więc filmów i muzyki. Jedna premiera będzie dotyczyła całej UE. Prawda, że wspaniałe? Na Niemcach, Francuzach i mieszkańcach innych zachodnich krajów pewnie nie robi to większego wrażenia. Dla nas taka zmiana miałaby ogromne znaczenie, bo zaowocowałaby pojawieniem się usług i treści, na które normalnie nie moglibyśmy liczyć.

Ogłoszona przez Komisję Europejską strategia dążenia do jednolitego rynku cyfrowego ma również obejmować kwestie prawa autorskiego. Chodzi o znalezienie złotego środka między interesami wytwórni i właścicieli praw autorskich a wygodą korzystania z usługi i treści przez użytkowników i konsumentów. To już, jak dobrze wiemy, temat rzeka, który będzie wymagał o wiele więcej wysiłku.

Tak wygląda idylliczna teoria, ale co z praktyką? Wprowadzenie jednolitego rynku cyfrowego to przede wszystkim konieczność dokonania zmian w prawie telekomunikacyjnym, a także prawie autorskim. Fundamentalne jest bowiem stworzenie odpowiedniego gruntu, lub jak to nazywają twórcy planu: "ukształtowanie atrakcyjnych warunków dla rozwoju dla sieci i usług cyfrowych". Komisja miałaby wziąć pod lupę zasady funkcjonowania operatorów i dostawców internetu, aby zoptymalizować ich działanie pod tym kątem oraz skoordynować rozwój. Plan jest ambitny - łącza 30 Mb/s dostępne w każdym europejskim domu (do czego operatorzy już od dawna podchodzą bardzo sceptycznie; zresztą sam polski MAiC nie wierzy w powodzenie takiej wizji). Nieodłącznym elementem tego jest również kwestia prywatności oraz ochrony danych użytkowników, które również w całej Europie miałyby zostać ujednolicone.

Zmiany mają dotyczyć również e-handlu. Komisja chce, aby koszty dostawy zostały zredukowane, a wszelkie ograniczenia międzynarodowe w obrębie wspólnoty zniesione. Tutaj miałoby pomóc m.in. uproszczenie rozliczeń VAT-u od transakcji zagranicznych. Wydaje się to być jeszcze bardziej nierealne niż wspomniane mityczne 30 Mb/s.

Nowa strategia budzi równie wiele nadziei co niepewności. Z jednej strony wizja wprowadzania tych samych usług i treści cyfrowych w całej UE wydaje się być szalenie istotną zmianą, w wyniku której Polska w końcu przestałaby być traktowana jak kraj drugorzędny i bagatelizowany. Z drugiej strony ujednolicenie prawa autorskiego zgodnie z zachodnimi trendami, a więc zażartą walką z nielegalnymi treściami może się odbić tylko i wyłącznie czkawką. Coś za coś - albo będziemy mieć Netfliksa albo The Pirate Bay.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu