Gry

Jazz Jackrabbit. Dalej czekam na trzecią część tego majstersztyku

Jakub Szczęsny
Jazz Jackrabbit. Dalej czekam na trzecią część tego majstersztyku
Reklama

Jazz nie wygląda na szczególnie przyjaznego królika i... takim nie jest. Pruje do żółwi z blastera, pożera słodycze i raz na jakiś czas odbija mu na tyle, że rozwala wszystko na swojej drodze. Spaz lepszy nie jest (chyba ma to w genach), wygląda i zachowuje się tak, jakby zbyt długo zajadał się mefedronem i popijał gieblem. Ależ to była platformówka!

W moich czasach historia stojąca za Jazz Jackrabbit (jeszcze na DOS-a) i Jazz Jackrabbit 2 (Windows, MacOS) istotna nie była. Liczyła się metodyczna rozwałka, pokonywanie kolejnych poziomów, tłuczenie bossów i po prostu dobra zabawa. Jazz Jackrabbit od Epic MegaGames to seria, która mogła doczekać się "trójki" i stać się kultową trylogią. A tak w historii mamy jedynie duet, który i tak na zawsze wrył się w pamięć między innymi takich ludzi jak ja. Jazz nie był pierwszą grą platformową w moim komputerowym życiu i nie ostatnią. Na pewno nie jedyną lubianą.

Reklama

Czytaj również: JPEG do lamusa - który to już raz?

Jazz Jackrabbit (obydwie części) różnił się od innych platformówek przede wszystkim szybkością rozgrywki. Epic MegaGames chyba zawsze miał tendencję do tworzenia naprawdę dynamicznych tytułów: po "drugim" Jazzie mieliśmy przecież takie perełki jak Unreal, a potem Unreal Tournament (Deck 16 na LAN-ie...). Grało się, kurczę. Ach, grało.

Zadaniem gracza było: tłuczenie wrogów na wszelkie sposoby, omijanie przeszkód, przeskakiwanie z platformy na platformę oraz rzecz jasna pozbywanie się bossów. Za to wszystko gracz był nagradzany możliwością przejścia na wyższy poziom i oczywiście punktami. Nie znam nikogo, kto by ścigał się na ich ilość zebranych w grze, ale... w sumie dobre i to. Można było też zagrać Lori (w dodatkach Secret Files oraz Christmas Chronicles) dla Jazz Jackrabbit 2 i była ona właściwie kombinacją Jazza i Spaza. Według mnie "najsłabsza" grywalna postać.

Gra dawała naprawdę przednią zabawę

I to nie tylko do pierwszego przejścia. Każde inne było równie ciekawe, choć rzecz jasna gra po pewnym czasie się nudziła. Jednak w tych czasach miałem do dyspozycji również takie tytuły jak Little Big Adventure 2, Fallout, Fallout 2 - było w co grać. Absolutnie nie narzekałem. Jak wspomniałem wcześniej - odznaczała się przede wszystkim dynamiką - i to od pierwszej części, kiedy to bardzo szybkie, wartkie platformówki wcale nie były szczególnym standardem. Co więcej, jedynka i dwójka cechowały się także ciekawą oprawą wizualną, a także nielichym udźwiękowieniem.

Miał pojawić się Jazz Jackrabbit 3, którego misją było wprowadzenie serii w świat 3D, ale... to się nie udało. Gathering of Developers, wydawca "dwójki" miał odmówić wydania kolejnej części z powodu rzekomo słabych wyników finansowych poprzedniej części (co raczej nie było prawdą). Znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że Jazz3D był po prostu słaby jak tyłek węża i duet Epic Games / World Tree Games nie postarali się tym razem. Zresztą, wydaje mi się, że Jazz mnóstwo by stracił na przejściu na 3D. W pierwszej odsłonie Worms 3D to się nie udało, u Jazza byłoby pewnie podobnie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama