Samsung

Faktyczny szef Samsunga trafi do więzienia na długie lata?

Maciej Sikorski
Faktyczny szef Samsunga trafi do więzienia na długie lata?
Reklama

Samsung mógłby się teraz skupiać na targach MWC, jednej z najważniejszych branżowych imprez, ale korporacja ma ważniejsze sprawy do ogarnięcia. Wiceprezes firmy i jej faktyczny szef, Jay Y. Lee, usłyszał prokuratorskie zarzuty. Jeden z najpotężniejszych ludzi świata zamiast sukcesji może się spodziewać wieloletniego więzienia.

Jay Y. Lee ma kłopoty od kilku kwartałów. Sprawa ma związek z "tsunami", jakie przetoczyło się przez świat koreańskiej polityki i biznesu. Od władzy odsunięto m.in. prezydent kraju, rzesze obywateli azjatyckiego państwa domagały się podczas demonstracji zrobienia porządku wśród elit. Pisałem już o tej sprawie, poruszałem temat właśnie ze względu na wielką korporację i jej decydentów.

Reklama

W tarapaty wpadła pani prezydent i jej szamanka, gorąco zrobiło się wokół biznesmenów. Niedawno przesłuchiwany był Jay Y. Lee, wiceprezes Samsung Group i faktyczny szef giganta. To wnuk założyciela firmy, syn człowieka, który uczynił z niej giganta (ten ostatni od dłuższego czasu przebywa w szpitalu). Media donoszą, że prokuratura domaga się jego aresztowania, sąd ma podjąć decyzję w tej sprawie za dwa dni. Powód? Koreańczyk oskarżany jest m.in. o wręczanie łapówek (dziesiątki milionów dolarów) oraz krzywoprzysięstwo.[źródło]

Wtedy nie zapadła decyzja o aresztowaniu, ale zmieniło się to miesiąc później - w połowie lutego media informowały, że Jay Y. Lee został aresztowany. Skoro powiedziano A, czas powiedzieć B: prokuratura stawia zarzuty zarówno wiceprezesowi, jak i czterem innym ważnym pracownikom. Chodzi m.in. o korupcję, sprzeniewierzenie funduszy korporacji, ukrywanie aktywów za granicą, a także krzywoprzysięstwo. Mocny pakiet. Jeśli prokuratura przedstawi w sądzie odpowiednie dowody i wykaże winę wiceprezesa, grozi mu długi wyrok. Czy do tego dojdzie? Trudno stwierdzić - wspominałem już kiedyś, że jego ojciec też miał kłopoty, został nawet skazany, lecz ostatecznie doczekał się uniewinnienia. Są równi i równiejsi...

Możliwe, że Jay Y. Lee wyjdzie obronną ręką z tych kłopotów, ale firma i tak ucierpi na aferze - jest zamieszanie na szczytach władzy, trzeba się skupiać na kwestiach innych, niż produkty, usługi, rozwój biznesu, wpsółpraca z partnerami. Marka traci na prestiżu i chociaż ostatnie wyniki były bardzo dobre (mimo wpadki z Note 7), nie ma pewności, że sytuacja szybko się nie pogorszy. Zwłaszcza, gdyby okazało się, że szefa faktycznie czeka wieloletnie więzienie, a nie sukcesja...

Grafika tytułowa: youtube.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama