Smartfony

Za chwilę ekrany będą nam wypalać oczy. Zobacz co robią producenci

Krzysztof Rojek
Za chwilę ekrany będą nam wypalać oczy. Zobacz co robią producenci
19

Jaka jest maksymalna jasność wyświetlacza potrzebna w smartfonie? Patrząc na producentów - gdzieś około jasności powierzchni słońca.

Na rynek smartfonów dziś można patrzeć dwojako. Z jednej strony oczywiście mamy ciągły rozwój i ulepszenie telefonów. I choć wrażenie przeskoku generacyjnego jest z roku na rok mniejsze, nie można oddać, że dzisiejsze smartfony są wydajniejsze, szybsze i robią lepsze zdjęcia niż urządzenia sprzed, dajmy na to, 5 lat.

Jednocześnie jednak, nie da się nie odnieść wrażenia, że w niektórych kwestiach producenci ścigają się ze sobą nie tyle dla samego ścigania, co dla wykręcania coraz lepszych cyferek, którymi potem można kusić użytkowników, nawet, jeżeli same te cyferki nie mają tak dużego wpływu na finalny efekt.

Świetnym przykładem tego są chociażby aparaty, w których zwiększona rozdzielczość faktycznie miała na początku sporo sensu, ponieważ obiektywy 2,3 czy 5 Mpix nie produkowały dobrego obrazu. Jednak wkładanie matryc 200 czy 500 Mpix, kiedy finalny obraz skalowany jest do 12 Mpix również nie ma tak dużego znaczenia, jak mogłoby się wydawać. Podobnie jest z wieloma innymi czynnikami, jak szybkością ładowania (240W wcale nie jest 4x szybsze niż 60W). Teraz to samo dzieje się z jeszcze jednym elementem, a mianowicie - ekranami.

3000 nitów jasności. A to dopiero początek

Odnoszę niepochamowane wrażenie, że dziś, kiedy technologia dojrzała, producenci przenieśli się z podstawowych kwestii, jak wydajność, jakość ekranu czy zdjęć, na elementy poboczne. Jednym z nich jest jasność samego wyświetlacza. I oczywiście, jeszcze kilka lat temu był z tym problem, kiedy w ekranach o jasności 300 nitów w starszych urządzeniach był problem, żeby coś zobaczyć w jasnym słońcu.

Z czasem technologia ewoluowała i dziś nawet w tańszych smartfonach mamy przyzwoite ekrany. Jednak producenci się na tym nie zatrzymali i dziś trwa licytacja pt. "kto da więcej". Obecnie licznik zatrzymał się na 3000 nitów jasności punktowej, którą można spotkać już nawet w tańszych urządzeniach.

I jestem przekonany, że choć taka jasność, nawet przy oglądaniu treści HDR, nie jest raczej potrzebna, jestem przekonany, że producenci na tym nie poprzestaną. Tak samo, jak nie poprzestali na granicy ~100 Mpix w aparatach czy ~100W mocy ładowania, tak samo jestem przekonany, że jasność ekranu zostanie podniesiona do niepotrzebnego ekstremum.

I oczywiście, wszystko można uzasadnić postępem technologicznym i "daniem użytkownikowi możliwości". Tyle, że w tym wypadku myślę, że użytkownik jest raczej poszkodowany, ponieważ płaci za funkcję, której prawdopodobnie nigdy nie użyje, bądź też jest przekonywany do zakupu funkcją, która nie będzie mu przydatna. W końcu większość "zwykłych" konsumentów nie zagłębia się w to, co w danym telefonie robi 24 GB pamięci RAM, a wychodzi z założenia, że "więcej=lepiej".

Jak myślicie, gdzie zatrzymają się producenci w tym wypadku? Ja jestem zdania, że 5000 nitów jasności w końcu zostanie przekroczone.

Źródło: Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu