Content is King! Albo jeśli wolicie: treść jest królem (ależ to dziwnie brzmi). Ta zasada odgrywa szczególnie istotną rolę w usługach takich jak Spoti...
Content is King! Albo jeśli wolicie: treść jest królem (ależ to dziwnie brzmi). Ta zasada odgrywa szczególnie istotną rolę w usługach takich jak Spotify czy Netflix. Ten ostatni zrozumiał to już dawno, angażując się w produkcję własnych seriali, a niebawem również filmów. Taką samą ścieżkę obiera teraz Spotify, co niejako podyktowała konkurencja. Podcasty, wideo i wiele innych treści nastraja mnie bardzo pozytywnie.
Spotify już teraz jest u mnie najczęściej (zaraz po przeglądarce) używaną aplikacją desktopową. Nie wyobrażam sobie pracy czy relaksu bez słuchawek na uszach i ulubionych playlist. Przyzwyczaiłem się już nawet do tej nowej, ciągle koszmarnej wersji aplikacji. Oczywiście nie znaczy to, że ją zaakceptowałem - ciągle wyczekuję aktualizacji, która poprawi wszystko to, co zepsuto (halo, czy ktoś mnie tam w tej Szwecji słyszy?!). Nie na tym jednak chciałbym się skupić, a na nowych treściach, do których dostęp lada moment otrzymają w USA.
Do nas podcasty oraz wideo trafią z opóźnieniem. Podstawowym problemem jest tutaj oczywiście zdobycie treści. Spotify pokazał wczoraj imponującą listę anglojęzycznych partnerów. W Polsce konieczne będzie nawiązanie współpracy z lokalnymi twórcami: autorami podcastów, youtuberami, a także rodzimymi studiami i wytwórniami zajmującymi się produkcją tego typu treści. Nie ma się zatem dziwić, że poczekamy te kilka miesięcy. Na osłodę otrzymujemy interaktywne playlisty do biegania zintegrowane z Nike+. Problemów nie będzie również ze Spotify Now, które powinno pojawić się lada moment. Można się spodziewać, że nazwa nie jest przypadkowa i mobilna aplikacja będzie teraz również mocno integrowała się usługą Google Now, czego pierwsze efekty już są.
Konrad wczoraj bardzo sceptycznie pisał o tym, co dzieje się ze Spotify. Zamiast skupiać na muzyce, serwis chce iść jak najszerzej, a jak mówi porzekadło "jak coś jest do wszystkiego...". Nietrudno zrozumieć taką argumentację. Każdy użytkownik szwedzkiej usługi liczy, że będzie ona najlepsza na rynku i bezkonkurencyjna w tym, co zapoczątkowała, a więc streamingu muzyki. Rozejrzyjmy się jednak wokół, to już nie wystarcza. Za miedzą rozwija się Tidal, który już na starcie ma do zaoferowania treści na wyłączność: nagrania z koncertów, nigdzie indziej nie publikowane wywiady czy utwory i im podobne. Za chwilę zobaczymy Apple Music, gdzie, jeśli wierzyć pogłoskom, sytuacja ma wyglądać podobnie. Zaznaczmy, że mówimy o usługach oferujących to w podobnej cenie, co Spotify. Otwarcie na nowe treści jest w tym wypadku wręcz konieczne, by nie zostać w tyle.
Nie ukrywam, że bardzo entuzjastycznie przyjąłem informacje o nowych treściach. Dziś Spotify jest dla mnie bardzo ważną usługą z wielu powodów. Pierwszy to oczywiście obszerna baza muzyki. Jeszcze kilka lat temu trzymałem na dysku gigabajty empetrójek. Dziś nie mam nawet jednego pliku, a odtwarzaczach typu AIMP już dawno zapomniałem. Druga sprawa to fantastyczne rekomendacje oraz playlisty. Po tak długim czasie korzystania z usługi, mam wrażenie, że poznała ona moje preferencje na wylot i serwuje tylko najfajniejsze. No i ostatnie, ale równie ważne - całkiem sporo fajnych i wartościowych ebooków.
Jeżeli Spotify Polska zadba o należyte treści, będzie dysponować równie skutecznymi algorytmami i nie pójdzie w kierunku marnej podróbki YouTube'a, to jestem zdecydowanie za.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu