Polska

Jak zrobić coś z niczego?

Karol Kopańko
Jak zrobić coś z niczego?
1

Pierwszy Makerland. Centrum Nauki Kopernik, 300 twórców, tańczące roboty i inspirujące prelekcje. Drukarki 3D, pływające pudełka śniadaniowe, „umysłowe przeciąganie liny” i drony. Warszawa została opanowana przez konstruktorów-amatorów, dla których oprócz finalnego efektu, ułatwiającego życie, liczy...

Pierwszy Makerland. Centrum Nauki Kopernik, 300 twórców, tańczące roboty i inspirujące prelekcje. Drukarki 3D, pływające pudełka śniadaniowe, „umysłowe przeciąganie liny” i drony. Warszawa została opanowana przez konstruktorów-amatorów, dla których oprócz finalnego efektu, ułatwiającego życie, liczy się również przyjacielska atmosfera wspólnej pracy nad projektem.

W zeszłym tygodniu w Warszawskim Centrum Nauki Kopernik odbyła się trzydniowa konferencja ruchowi tzw. makersów, czyli ludzi, którzy filozofię DIY dosłownie wcielają w życie. O makersach pisałem już jakiś czas temu i jeśli chcielibyście się dowiedzieć, na czym polega ta inicjatywa, która już niedługo może zupełnie zmienić wygląd świata, to odsyłam do wcześniejszego wpisu. Tu natomiast chciałbym pokazać wam kilka projektów, które w największym stopniu przykuły moją uwagę.

Na pierwszy rzut idą drukarki 3D. (One także były jednym z tematów mojej rozmowy z Johnem Biggsem.) Na Makerlandzie wystawiali się trzej polscy producenci – Pirx i Prime 3DOmni 3D. Przedstawicielowi tej pierwszej firmy zadaem kilka pytań, które mogą przybliżyć Wam sam ten proces:

Ile kosztuje wyprodukowanie takiej figurki (zdjęcie powyżej)?

Łukasz Bąchor: 1 – 1,5 zł. Wliczając zużycie prądu.

A czas pracy?

Czas pracy jest trudno określić. Zależy on oczywiście od dokładności, ale ten model akurat zajął godzinę. Przeważnie wygląda to tak, że włączamy drukowanie i idziemy na kawę.

Coś za coś. Albo jakość, albo szybkość?

Tak, w przypadku takich małych elementów musimy postawić na jakość. Tu akurat warstwa minimalna, to 100 mikronów, a możemy ją podnieść do 400 mikronów (0,4 mm). W przypadku takich 12 – centymetrowych figurek i zbyt dużej warstwy, projekt może po prostu nie wyjść.

A zrobienie takiej głowy jak ta (na fotografii) ile Wam zajęło?

Ok. 30 godzin, ale to dlatego że jest po prostu duża.

Za to ta struktura jest najbardziej wymyślna… (zdjęcie poniżej)

Tak. I można ją stworzyć tylko na drukarce 3D, a w przyszłości tylko tak będą wyglądały gipsy. W końcu będzie można się przez nie podrapać ;)

Czego używacie do druku?

To jest polimer, PLA. Plastik „bio”, zrobiony z mączki kukurydzianej, czyli jest w pełni degradowany. Generalnie polecamy właśnie ten materiał, bo łatwo podgrzać.

A musi się stopić, a by cokolwiek uformować.

W głowicy materiał jest podgrzewany do temp. 210 stopni, a potem kolejne warstwy są po prostu nakładane.

Ile kosztuje taka kilogramowa szpula materiału?

W zależności od producenta kwoty wahają się od 50 do 100 zł.

To jeszcze na koniec pytanie o koszt Waszej drukarki.

2500 brutto. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że ktoś, kto prowadzi firmę może się starać o zwrot 50 % podstawy z podatku dochodowego, jeśli zakup zostanie zaliczony jako zwiększenie potencjału innowacyjnego.


https://www.youtube.com/watch?v=DqVYYw-20TM
---

Tyle w temacie druku 3D, bo teraz chciałbym przejść do problematyki, która jak mi się wydaje odtwarza ideę DIY w najczystszej postaci. Otóż chodzi tu o ludzi, którzy z niczego tworzą „coś”. Możecie się o tym sami przekonać patrząc na poniższe zdjęcia. Do dyspozycji „mechaników": oddany został mini-komputer Arduino, trochę kabelków, mały silniczek, wiosła i pudełko śniadaniowe. Co można z tego zrobić? Ano np. pływającego drona!

Nie mogło oczywiście zabraknąć także dronów latających i warsztatu z ich programowania. A jeśli już przy programowaniu jesteśmy, to warto wspomnieć również o wielu przykładach robotów, które na Makerlandzie były obecne. Największe wrażenie zrobił chyba „Gangnam Style” w wykonaniu takiego cybernetycznego tancerza.

 

Z bardzo dobrej strony pokazał się również Isobar Poland, specjalizujący się w innowacyjnym podejściu do świata reklamy. Pamiętacie może ich projekt łazika, który został wykorzystany w procesie rekrutacyjnym? Siedząc w domu, ludzie mogli przejmować kontrolę nad takim sprzętem i obserwować jak wygląda praca w dużej korporacji.

Teraz projekt łazika uległ niewielkiej zmianie, choć nadal oparty on jest o LEGO Mindstorm 2.0. Na Makerlandzie stał się jednak przedmiotem walki o to, kto mocniej skoncentruje się nad przejęciem nad nim kontroli. To takie umysłowe „przeciąganie liny” – wystarczało tylko założyć na głowę odpowiednią opaskę.

Podsumowując, Makerland okazał się świetną i bardzo inspirującą konferencją, która pokazuje jak ogromnym potencjalem technologicznym już teraz dysponujemy. Nie trzeba nam ani najszybszych komputerów, ani najnowszych programów, aby tworzyć zadziwiające rzeczy. Dosłownie coś z niczego. Wystarczy odrobina kreatywności.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

warszawaDronłazikkopernik