HTC

Jak zaszkodzić swojemu flagowcowi jednym wpisem na Facebooku

Maciej Sikorski
Jak zaszkodzić swojemu flagowcowi jednym wpisem na Facebooku
Reklama

Od premiery nowego flagowca HTC minął już miesiąc. Dużo czasu, by przyzwyczaić się do tego sprzętu, wizji tajwańskiej firmy na rok 2015. Złośliwi powi...

Od premiery nowego flagowca HTC minął już miesiąc. Dużo czasu, by przyzwyczaić się do tego sprzętu, wizji tajwańskiej firmy na rok 2015. Złośliwi powiedzą, że przyzwyczajać mogliśmy się od kilku kwartałów, bo One M9 niewiele różni się od swojego poprzednika. Niesprawiedliwy zarzut? Cóż, HTC daje krytykom pole do popisu popełniając szkolne błędy.

Reklama

Temat wyglądu nowego flagowca wałkowaliśmy już niejednokrotnie. Jedni uważają, że dobrze się stało, iż HTC nie kombinowało i zostało przy starym designie, drudzy przekonują, że coś można jednak było zmienić, bo są niedociągnięcia, jeszcze inni chcieliby zobaczyć coś świeżego: skoro zobaczyliśmy nowego iPhone'a, nowego Galaxy S (w obu przypadkach pokazano po dwa smartfony), to i HTC mogłoby zaszaleć. Nie zaszaleli, uznali, że nawiązanie do poprzednika opłaci się. To jest jakiś pomysł, ale nie można go samemu bombardować kilka tygodni po premierze.

Amerykański oddział HTC pochwalił się na Facebooku nowym smartfonem, chciał zwrócić uwagę na głośniki, ale wzrok niektórych odbiorców przykuł fakt, iż nazwą One M9 podpisano... poprzedniego flagowca. Patrzymy zatem na ósemkę, a pracownik HTC przekonuje, że to dziewiątka. Poważny problem? Niekoniecznie, każdemu mogło się przytrafić - może się zagapił i kliknął nie ten klawisz, może miał gorszy dzień, może pomylił zdjęcia. Zapewne potrafi odróżnić oba modele, ale w tym przypadku lekko się potknął.

Takie lekkie potknięcie ludzie natychmiast jednak wyłapują, niektórzy tylko czekają na podobne "afery". I szybko dodają im mocy. Rzecz ma miejsce w Internecie, wszystko dzieje się bardzo szybko i nie ma szans, by to powstrzymać. Efekt jest taki, że po kilku-kilkunastu godzinach od publikacji motyw jest opisany w przynajmniej kilku językach na wielu stronach, z których część ma naprawdę duży zasięg. Pojawiają się oczywiście komentarze, dowcipy, przycinki, pytania o to, czy HTC jest w stanie odróżnić swoje urządzenia. A jeśli nie, to po co wypuszczała nowy model.


Firma pracuje po premierze przez kilka tygodni, by przekonać ludzi, że zmiany jednak są, że poprawiono sprzęt, że warto zainwestować w nowy model i strategia HTC ma sens, a potem pojawia się taka wstawka na Facebooku i plan doznaje poważnego uszczerbku. Bo co teraz będą wspominać ludzie? Fakt, iż decydenci HTC przekonywali, że nowy sprzęt jest lepszy od poprzednika czy aferę ze smartfonem, którego nie jest w stanie rozpoznać pracownik tajwańskiej firmy?

Nawet jeśli temat szybko ucichnie, a tak zazwyczaj dzieje się w Sieci, to motyw będzie im wypominany przy różnych okazjach. Jeżeli sprzedaż nie będzie porywająca, to krytycy przywołają wątek powtarzalności, podobieństwa i stwierdzą, że konkurencja bardziej się postarała. Pozostaje życzyć lepszej passy w kolejnych miesiącach.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama