Mobile

Jak wyglądałaby wyszukiwarka, gdyby miała powstać dzisiaj?

Jan Rybczyński
Jak wyglądałaby wyszukiwarka, gdyby miała powstać dzisiaj?
Reklama

Biz Stone, współzałożyciel Twittera, w tym tygodniu zademonstrował swój najnowszy projekt Jelly. Jest on odpowiedzią na pytanie, przynajmniej według S...

Biz Stone, współzałożyciel Twittera, w tym tygodniu zademonstrował swój najnowszy projekt Jelly. Jest on odpowiedzią na pytanie, przynajmniej według Stone'a, jak wyglądałaby wyszukiwarka, gdyby powstała nie 15 lat temu, tylko dzisiaj, uwzględniając obecną technologię. Najważniejszym trendem są obecnie urządzenia mobilne i na nich koncentruje się Jelly. Skoro niemal wszyscy są non stop podłączeni do sieci, Jelly zrobi z tego użytek crowdsourcingując ich wiedzę.

Reklama

Koncepcja jest prosta - jeśli czegoś nie wiesz zapytaj znajomych. Ktoś na pewno wie, a jeśli nie wie, to może zna kogoś kto może wiedzieć. To podejście ma solidne podstawy w postaci teroii tzw. sześciu stopni oddalenia opracowanej przez Milgrama. Teoria mówi, że każdy człowiek na ziemi może dotrzeć do dowolnego innego człowieka, gdziekolwiek się znajduje i kimkolwiek jest, za pomocą najwyżej sześciu pośredników. Czyli mój znajomy, ma znajomego, który ma znajomego i tak do maksymalnie sześciu osób, a ostatnia, szósta osoba (lub wcześniejsza) zna tego, do kogo chcę dotrzeć. Więcej można poczytać na Wikipedii, albo obejrzeć jeden odcinek Polimatów Radosława Kotarskiego, który omawia dokładnie ten temat. Wracając do meritum, skoro tak łatwo można dotrzeć do dowolnej osoby, to znaczy, że można również uzyskać odpowiedź na swoje pytanie.

Dodatkowo są tematy, które nie łatwo wyszukać w sieci, bo zwykle, żeby coś wyszukać trzeba to jakoś opisać. Najlepiej podać jakiś numer identyfikacyjny lub nazwę, ewentualnie opisać czego szukamy. Tylko jak pisać np. roślinę, której nazwę chcemy poznać? Jak rozpoznać kamień czy inny minerał? Co prawda istnieje wyszukiwanie na bazie obrazów, ale algorytmy wciąż dalekie są od doskonałości i nie raz mają problemy z rozróżnieniem podobnych przedmiotów, podczas gdy wprawne oko botanika rozpozna w lot liście czy łodygi i pozwoli skierować dalsze poszukiwania we właściwym kierunku.


Tak ma właśnie wyglądać Jelly. To aplikacja mobilna, pozwalająca zadawać pytania i kierować je do już istniejących sieci społecznościowych, na których mamy swoich znajomych, w celu uzyskania odpowiedzi. Oprócz pytań tekstowych ma skupiać się na załączaniu zdjęć i umieszczaniu na nich odręcznych adnotacji, z czym smartfony nie mają dziś żadnego problemu. Nawet jeżeli Twoi znajomi nie znają odpowiedzi na pytanie, mogą podesłać je do kogoś, kogo sami znają, albo podejrzewają, że ten ktoś może znać kogoś, kto zna odpowiedź. Istotne jest to, że osoba odpowiadająca nie musi posiadać konta na Jelly, aby na pytanie odpowiedzieć, może zrobić to każdy z dowolnego urządzenia. Mobilna aplikacja jest natomiast niezbędna aby zadawać pytania, które trafią do naszych znajomych z Facebooka i Twittera, oraz do znajomych tych osób.

http://vimeo.com/83478484

Ponieważ Biz Stone cieszy się uznaniem dzięki projektom, które ma na swoim koncie, w tym np. Twitter, szybko zdobył finansowe wsparcie ze strony aniołów biznesu. Powstaje jednak pytanie, czy faktycznie Jelly jest godnym uwagi pomysłem?

Po pierwsze pomysł nie jest aż tak nowatorski, jak próbuje się go przedstawiać. Można znaleźć wiele podobieństwo do Quora, Yahoo Answers czy przejętego przez Google i zamkniętego Aardvark, który działał niemal identycznie. Nie mamy więc do czynienia z zupełnie nową koncepcją. Mimo to, w dzisiejszym zalewie informacji i aplikacji, czasem małe detale decydują o tym czy aplikacja będzie używana przez użytkowników, czy zostanie zapomniana. Wystarczy wspomnieć o sukcesie Instagrama czy Twittera właśnie. A więc podobieństwo do znanych rozwiązań nie przekreśla jeszcze sensu istnienia tej aplikacji.

Reklama


Jednak największym wyzwaniem może być stworzenie zaangażowanej społeczności, która będzie chciała odpowiadać na pytania w możliwie rzetelny sposób. Biz ma tutaj bardzo idealistyczne podejście do ludzkiej natury, twierdzi bowiem, że Jelly rozwija naszą naturalną empatię, chęć pomagania innym, która jest częścią naszej natury, a proces poszukiwania informacji staje się mniej mechaniczny i bardziej ludzki, co może przekładać się na zachowania również poza światem wirtualnym.

Reklama

Beyond being a very useful search engine, like I said before, it creates this circle of empathy, where people realize that ‘Oh, there’s other people who need my help and I can actually help them and they’ll feel good about it and they’ll get trained to thinking about helping other people. And, maybe that’ll even jump outside of the app and just into the real world and they’ll start looking around and helping people and wouldn’t that be great?


Chciałbym w to wierzyć, po części nawet wierzę w to na ograniczoną skalę ludzi, którymi staram się otaczać. Nie zmienia to faktu, że internetem rządzi trolling, hejt i zdjęcia kotów. Wystarczy przytoczyć historię dziewczyny, która palnęła głupstwo na świeżo założonym koncie Twittera i tym sposobem zyskała kilkanaście tysięcy obserwatorów, którzy nabijali się z jej głupoty, a co poniektórzy sugerowali, że powinna się zabić. Co ciekawe, kiedy dziewczyna nie dała się zaszczuć (całe szczęście) i okazała się niegłupia, zaczęła tracić swoich fanów...

To czy dostaniemy odpowiedź od specjalisty w temacie czy od zwykłego trolla, jest dziełem przypadku, a statystyka podpowiada nam, że specjaliści są na straconej pozycji. Takie doświadczenia ma między innymi Selena Larson pisząca dla ReadWrite. W swoim artykule poinformowała, że już skasowała Jelly, bo niepotrzebna jej kolejna sieć społecznościowa. Nie da się ukryć, że pytania można zadawać na Facebooku i Twitterze i bez pomocy Jelly. Dodatkowo, gdy wkleiła zdjęcie Pandy Czerwonej, z pytaniem co to jest, dostała przynajmniej kilka odpowiedzi, które robiły sobie z niej żarty, np. sugerując, że jest to Firefox, bowiem zwierze w logo tej przeglądarki to właśnie Panda Czerwona. Autorka sugeruje, że być może ta drogą powinien pójść startup Jelly - rozrywką i robieniem żartów z obrazków. Innym wyjściem jest weryfikowanie osób odpowiadających, tak, żeby pytania już na wstępie trafiały do osób posiadających jakiekolwiek kompetencje w temacie - tak działał Aardvark.

Podsumowując krótko, pomysł jest ciekawy i ma podstawy by zadziałać, jednocześnie nie jest całkowicie nowym pomysłem i istnieje duża szansa, że polegnie pod wpływem bezsensownych odpowiedzi, które nie będą reprezentowały żadnej wartościowej informacji. Największą szansę na sukces daje mu wsparcie przez znane nazwiska, jednak zagraniczne portale branżowe w większości nie przyjęły zbyt ciepło tego pomysłu. Niezależnie od tego, że sam nie jestem do końca przekonany, wolałbym, aby Jelly się udało. Oznaczałoby to, ze faktycznie jesteśmy w stanie wykrzesać trochę bezinteresownej pomocy dla siebie nawzajem. Tak czy inaczej warto obserwować rozwój tego projektu, bo bez względu na wynik, może okazać się cenną lekcją.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama