Felietony

Jak się kupuje e-podręcznik od WSiPu?

Piotr Peszko
Jak się kupuje e-podręcznik od WSiPu?
Reklama

Natknąłem się dzisiaj na informację, że WSiP uruchomił sprzedaż pierwszych swoich e-booków. Oczywiście szybciutko znalazłem podręcznik do chemii – n...



Natknąłem się dzisiaj na informację, że WSiP uruchomił sprzedaż pierwszych swoich e-booków. Oczywiście szybciutko znalazłem podręcznik do chemii – nie mogło stać się inaczej – korzystając z serwisu PayU i mBanku zapłaciłem niecałe 30zł i już ostrzyłem pazury na wgryzienie się w podręcznikowe “fajności”, ale niestety. Lipa, a w zasadzie nie lipa tylko inne drzewo: rozczarowaniec pospolity odmiana polska.

Reklama

Partactwo! Niestety inaczej tego nie nazwę. Cała sprawa wygląda następująco:

1. Wszystko co wiemy o e-podręczniku, który chcemy kupić to fakt, że jest w postaci pliku PDF i nic poza tym (demo tutaj). Jeśli podręcznik faktycznie ma być “e” to wypadałoby w wersji demo pokazać co znajduje się w środku. Uchylić rąbka tajemnicy i pochwalić się najlepszą animacją, czy interakcją. Niech coś ludzi zachęci do zakupu.

2. Ucieszyłem się, że nie muszę zakładać konta i mogę od razu zapłacić.


3. Poczułem się jednak lekko zaniepokojony, kiedy zobaczyłem, że do darmowej dostawy brakuje mi jeszcze 40 zł.

4. Niepokój narastał, bo dalej okazało się, że do wysłania PDF-a WSiP potrzebuje mojego adresu.


Reklama

5. Później okazało się, że transakcja została przekazana do realizacji.


Reklama

Później było już tylko gorzej

6. WSiP podziękował za złożenie zamówienia.


7. Wysłał maila, w którym przycisk *Sprawdź* jest obrazkiem i nie można w niego kliknąć.


Reklama

8. Wystawił fakturę.


9. Nie pozwolił się zalogować, bo przecież nie mam konta.


10. Kazał się zarejestrować.

11. Kazał podać NIP i adres jeszcze raz.

12. Pokazał, że konto jest puste, a zakupionego e-booka ani widu, ani słychu.



Coś za coś

Powyższy przykład jest idealny do opisu walki jakości z dostępnością, którą w książce “Coś za coś” opisuje Kevin Maney, a która powinna stać się lekturą obowiązkową managerów wszystkich szczebli nie tylko w wydawnictwie na WU.

Jak pisze Maney: “Klienci bez problemu zgodzą się na niską dostępność w zamian za doskonałą jakość. Równie dobrze przyjmą produkty o wysokiej dostępności i niskiej jakości. To te dwa rodzaje produktów i usług odnoszą największe sukcesy.” Niestety nic nie pozwala mi sądzić, że podręcznik do chemii WSiPu jest jakiś rewelacyjny. Zaprezentowane na stronie demo, też wcale na to nie wskazuje, czyli druga droga – dostępność, a ta “jest związana z wysiłkiem, jaki musimy podjąć, aby dostać interesującą nas rzecz”.

Niestety interesującej mnie rzeczy – epodręcznika – nie dostałem, może więc trzeci aspekt – technologia:

Technologia to sprzymierzeniec zarówno jakości jak i dostępności. Jeżeli dany produkt albo usługa już dziś cechuje się wysoką jakością, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że wkrótce, dzięki technologii i innowacji, zostaną zdeklasowane przez inne, jeszcze bardziej zaawansowane produkty i usługi.

Jak widać we WSiPie nikt nie pomyślał o konkretnej biznesowej działce. Podręcznik ani nie jest unikalnej jakości – nie poszedłem po niego do sklepu – ani nie jest dostępny – nie mam go. Menedżerowie, którzy zaplanowali ten produkt po prostu nie wiedzieli o co im chodzi, z kim konkurują i jakiego rodzaju wymiany (jakości na dostępność) dokonują ich klienci, a w zasadzie byli klienci.

Drogi WSiPie

Jest w internecie taka strona, dość popularna, na której można kupić książki. Nazywa się Amazon.com i pomimo tego, że książki są od ponad pięciuset pięćdziesięciu lat są dominującym środkiem przekazu informacji, jej twórcy potrafili je poprawić. Zespół Amazona prześcignął książki poświęcając wszystko – nawet wygląd woluminów – dla dostępności.

Dostępność, która w przypadku e-podręcznika jest konieczna, a w przypadku sprzedawania go online niezbędna stała się Waszą kulą u nogi. Technologia, która miała podkreślić jakość podręcznika i jego innowacyjność zabiła Was. 

Moja rada na przyszłość: Wszystko, co upraszcza uzyskanie dostępu do waszych podręczników, będzie czyniło je bardziej dostępnymi i uczyni jakimiś. Postawienie na technologię do dobra droga, ale technologia działa jak szkło powiększające, więc każda rysa, niedokładność i partactwo będą widoczne jako wielkie pęknięcia na Waszej reputacji i wizerunku.

Bycie największym na rynku nie usprawiedliwia. Bycie największym zobowiązuje.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama