Wczorajszy wieczór poświęciłem na zapoznanie się z postacią nowego CEO Microsoftu. Nie będę ściemniał, że wcześniej doskonale znałem tego top menedżer...
Istnieje obszar, na którym Nadella już poprawił błędy Ballmera i Gatesa. Styl
Wczorajszy wieczór poświęciłem na zapoznanie się z postacią nowego CEO Microsoftu. Nie będę ściemniał, że wcześniej doskonale znałem tego top menedżera i mogłem bez mrugnięcia okiem opowiedzieć o jego poczynaniach w Microsofcie. Kojarzyłem człowieka, ostatnio dowiadywałem się coraz więcej, bo stawał się poważnym kandydatem na CEO amerykańskiego giganta. We wtorek czwartego lutego 2014 roku moje zainteresowanie panem Satya Nadella sięgnęło zenitu i… I mam z nim spory problem natury "modowej".
Już na wstępie zaznaczę, że ten tekst należy traktować z przymrużeniem oka – nawet, jeśli jest się szafiarką. Lub szafiarzem. Co więcej, nie mogę się pochwalić wielką wiedzą w kwestii mody, więc poproszę o komentarze osób związanych z tym środowiskiem – jeśli moje wnioski są oderwane od rzeczywistości, to niech jakiś spec je wyprostuje. Będę wdzięczny ;)
Od dawna chodzi mi po głowie tekst poświęcony zagadnieniu ubioru w sektorze IT. Mam na myśli przede wszystkim styl ubierania się top menedżerów z tego środowiska. Koszmarny styl. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich, ale nie brakuje w branży postaci, które ubierają się źle albo bardzo źle. Może nie robią tego przez cały czas i w domu, w gronie znajomych lub na firmowej imprezie reprezentują styl godny uwagi i braw. Ilekroć jednak trafiam na zdjęcia czy filmy prezentujące tych ludzi w pracy, to w głowie zapala się czerwona lampka i pojawia myśl: nigdy się tak nie ubieraj.
Ten tekst nie będzie poświęcony dogłębnej analizie moich ulubieńców modowych z branży IT. Przynajmniej nie wszystkim. Nie będę wspominał o golfie Steve’a Jobsa, reklamówce Sergey’a Brina czy bluzach Marka Zuckerberga. Odniosę się jedynie do Microsoftu, bo doczekali się nowego szefa. Szefa, który różni się od poprzedników nie tylko karnacją i krajem pochodzenia. Różni się też, a może przede wszystkim stylem. Na początek mała ciekawostka, którą wczoraj zaserwował nam Internet:
Mamy trzech kolejnych CEO Microsoftu. Dwóch pierwszych doskonale znamy, trzeciego dopiero poznajemy. Jeszcze nim obejrzałem filmy, w oczy rzuciła mi się prezencja panów dyrektorów. W pierwszym i drugim przypadku nie byłem zaskoczony: Gatesa widziałem nie po raz pierwszy w swetrze (bo to sweter, prawda?), Ballmer bez marynarki/garnituru też nie jest zjawiskiem niespotykanym. W swoich krótkich filmach obaj panowie nie wyglądali jak milion dolarów. Co innego nowy szef – Satya Nadella w ciągu tych kilku minut zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Postawny, dobrze ubrany, przyciągający uwagę widza (Gates i Ballmer też przyciągali uwagę, ale w inny sposób). Napiszę wprost: nowy CEO mnie zaintrygował.
Stwierdziłem, że Microsoft mógł to celowo przygotować właśnie w taki sposób, by nowy CEO od razu zyskał +5 punktów do fajności w oczach odbiorców. Ta myśl szybko jednak upadła. Po pierwsze, nie od dzisiaj obserwuję styl Ballmera i Gatesa i wiem, że ikonami mody nie są. Po drugie, przejrzałem zdjęcia i filmy Nadelli z przeszłości i na starszych materiałach też dobrze się prezentował. Bez względu na to, czy był w koszuli, marynarce czy polo, zazwyczaj dobrze dobierał strój i nie wyglądał jak osoba, która pożycza spodnie od wyższego/niższego brata i z uporem maniaka nosi sweter znaleziony w piwnicy.
Gdyby przy wyborze nowego CEO miał decydować styl poprzedników, to dyrektorem Microsoftu powinien zostać Stephen Elop (tu ujawnia się mój problem zasygnalizowany we wstępie) – jemu do Bellmera i Gatesa jest pod względem ubioru znacznie bliżej niż Nadelli. Ktoś może uznać, że czepiam się bez powodu, bo zadaniem szefa jest działać, a nie wyglądać. To jednak nie do końca prawda. CEO to czubek góry lodowej jaką jest firma i ów czubek jest najlepiej widoczny. Na podstawie jego wyglądu, zachowania, wiedzy, umiejętności czy poczucia humoru budowany jest obraz całej korporacji. Przynajmniej w przypadku osób mniej zaznajomionych z danym tematem. Prezencja odgrywa tu sporą rolę.
Chciałbym wyraźnie zaznaczyć: nie chodzi mi wyłącznie o to, by szef nosił garnitur – może chodzić w żółtej koszulce, ale powinien przy tym dobrze ją dobrać lub zdać się na specjalistę. To samo dotyczy garnituru – sam w sobie nie załatwia sprawy. Trzeba jeszcze dobrać odpowiedni model do konkretnego człowieka. Wielu bonzów z IT o tym zapomina. I nie dotyczy to jedynie panów – panie też często wyglądają źle. Kto wie, może inni pójdą śladem Nadelli i zaczną pracować nad swoim wizerunkiem? Jak już pisałem, mnie nowy CEO zaintrygował i z pewnością startuje z dobrej pozycji – zobaczymy, co będzie dalej.
A teraz czekam na opinie szafiarek. I szafiarzy.
Źródła grafik: Microsoft, yle.fi, webdesigntalks.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu