Nauka

Rosja i USA dalej współpracują na ISS. "Mimo wszystko"

Jakub Szczęsny
Rosja i USA dalej współpracują na ISS. "Mimo wszystko"
Reklama

Relacje między Stanami Zjednoczonymi a Rosją są napięte jak nigdy wcześniej — mimo wszystko astronauta NASA, Jonny Kim, udowadnia, że nauka i wspólne ambicje podboju kosmosu mogą przekraczać granice twardej polityki. 26 marca 2025 roku Kim, wraz z dwoma rosyjskimi kosmonautami, zadokował na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Mimo zbliżenia na linii Moskwa — Waszyngton, trudno mówić o przyjacielskich stosunkach między krajami.

Rakieta Sojuz, wystrzelona z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie, wyniosła na orbitę statek MS-27 zgodnie z planem. Nieco ponad trzy godziny później pojazd bezpiecznie zadokował do ISS. I to nie pierwszy taki sukces, Rosjanie od lat świetnie radzą sobie z lotami i dokowaniem na ISS – ale w kontekście obecnych napięć geopolitycznych, każda taka misja jest dającym nadzieję symbolem współpracy ponad podziałami, które obecnie są widoczne, jak nigdy wcześniej. Ta współpraca — jak wiemy — kończy się. Zachód będzie mieć swoją stację, a koalicja rosyjsko-chińska będzie mieć własną. 

Reklama

Osiem miesięcy ponad Ziemią

Załoga misji składa się z trzech astronautów: Amerykanina Jonny’ego Kima oraz Rosjan Siergieja Ryżikowa i Aleksieja Zubryckiego. Przed nimi około 240 dni pracy na pokładzie ISS. Ów czas wypełni się nie tylko eksperymentami, ale również przygotowaniami do przyszłych, bardziej ambitnych misji – w tym potencjalnych lotów na Księżyc i Marsa. Te wysiłki będą prowadzone jednak już oddzielnie, bo jak wiemy, USA i Rosji przynajmniej na razie nie jest po drodze w kwestii dalszego podboju kosmosu.

Kim jest tutaj niezwykle ciekawą postacią. Urodzony w Los Angeles, jest komandorem porucznikiem w Marynarce Wojennej USA, wykwalifikowanym lotnikiem oraz chirurgiem lotniczym. Wcześniej był też członkiem elitarnej jednostki Navy SEALs. Można więc powiedzieć, że obecność tak zasłużonej postaci na stacji nie jest przypadkowa – NASA powierzyła mu prowadzenie eksperymentów naukowych oraz testowanie nowoczesnych technologii, które mają służyć zarówno astronautom, jak i mieszkańcom na Ziemi.

Po co lecimy w kosmos?

Podczas pobytu na ISS Jonny Kim będzie m.in. testował technologie recyklingu wody, systemy wspomagające zdrowie psychiczne załogi oraz metody diagnostyczne i terapeutyczne, które mogą usprawnić medycynę na Ziemi. Długotrwałe misje to idealne laboratorium dla badań nad wpływem mikrograwitacji na organizm człowieka – owe dane te są niezbędne, by myśleć o założeniu kolonii na innych planetach. Bez tego ani rusz.

Na misję MS-27 można jednak popatrzeć nieco inaczej. To jeden z jeszcze funkcjonujących reliktów poprzedniego zbliżenia USA i Rosji, które nastąpiło po okresie zimnej wojny oraz upadku Związku Radzieckiego. Pomimo obecnych napięć politycznych, stacja kosmiczna pozostaje jednym z ostatnich bastionów poprzednich relacji Kim, Ryżikow i Zubrycki dołączają do załogi złożonej z Amerykanów, Japończyka oraz innych rosyjskich kosmonautów, tworząc wielonarodowy zespół, który każdego dnia współdziała na pułapie 400 kilometrów nad Ziemią.

Co dalej z ISS?

Stany Zjednoczone planują rozwój własnych stacji komercyjnych, natomiast Rosja deklarowała chęć wycofania się z ISS po 2028 roku. Niemniej, obecna misja pokazuje, że współpraca naukowa nadal jest możliwa — a skoro się odbywa, to jest pożądana przez wszystkich interesariuszy. Warto jednak zadawać pytania o to, "co dalej", bo to nie jest takie jednoznaczne. ISS rzeczywiście już w pewnych kwestiach nie domaga i jak najbardziej trzeba będzie ją zastąpić nowszym rozwiązaniem. Ale czy powinno to odbywać się w atmosferze uprawomocnienia się twardego podziału między "zachodem" a "resztą"? Środowisko naukowe stara się być apolityczne, choć wiadomo, jak czasami to wygląda. Niestety nauka jest zależna od polityki i rzadko kiedy to nauka "trzęsie" polityką.

ISS natomiast jest miejscem szczególnym. Niektórzy widzą w tym miejscu test dla ludzkiej psychiki. Załoga stacji musi radzić sobie z izolacją, nieważkością, brakiem prywatności i ciągłą presją. Tam zdecydowanie człowiek konfrontuje się nie tylko z kosmosem, ale też z samym sobą. Być może to właśnie zbliża tam ludzi, którzy najprawdopodobniej na Ziemi kłóciliby się o to, kto zaczął na Ukrainie, lub kto ma większy bałagan w swoim kraju.

Czytaj również: Sławosz Uznański leci na ISS. Władze głowią się, jak umożliwić mu głosowanie

Reklama

Szkoda będzie to stracić

Jonny Kim i jego towarzysze w kosmicznej podróży to swego rodzaju symbol. Kolejny już zresztą. Pozornie inni od siebie ludzie — właściwie pod każdym względem — łączą się tam w jednym celu, pomimo ogromnych napięć między krajami. W świecie w miarę "ogarniętym" geopolitycznie żyje się po prostu prościej, w pełniejszy sposób. Wojny (w jakikolwiek sposób), tarcia, prowokacje służą albo uprawomocnieniu obowiązującego systemu, albo uczynieniu bogatych jeszcze bogatszymi. Mimo trudnych czasów "tu i teraz" pamiętajmy o tym, że były takie momenty, gdy wszyscy w miarę się zgadzaliśmy. I że ISS jest jedną z ostatnich "przypominajek" owego stanu rzeczy.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama