Nauka

Po 67 latach chcą go ściągnąć z orbity. Legenda może wrócić na Ziemię

Jakub Szczęsny
Po 67 latach chcą go ściągnąć z orbity. Legenda może wrócić na Ziemię
Reklama

Na orbicie wokół Ziemi wciąż krąży mała aluminiowa kula, która 67 lat temu szczególnie zapisała się w naszej historii. Vanguard 1 to najstarszy aktywny obiekt stworzony przez człowieka w przestrzeni kosmicznej i może wkrótce... powrócić na Ziemię. I to nie jako kosmiczny śmieć, lecz jako kapsuła czasu, pełna bezcennych danych i symbolicznego znaczenia.

Był rok 1957. Zimna wojna kotłowała się jak wściekła, a Związek Radziecki zadziwił świat, wystrzeliwując (nie bez poświęceń) Sputnika 1 – pierwszego sztucznego satelitę Ziemi. Dla Stanów Zjednoczonych była to ogromna porażka. Gdy ich pierwsza próba — rakieta Vanguard — eksplodowała na oczach całego świata, prasa (przede wszystkim "radzieckocentryczna") ochrzciła ją złośliwie "kaputnikiem". Gorszej zniewagi być nie mogło.

Reklama

Sytuację uratował niejako Explorer 1, który wystartował 31 stycznia 1958 roku, inaugurując amerykańską obecność w kosmosie. Ale to Vanguard 1, skromny mikrosatelita wystrzelony 17 marca 1958 roku, okazał się najtrwalszy – do dziś pozostaje na orbicie, nieprzerwanie od 67 lat.

Mały satelita, wielka legenda

Vanguard 1 waży zaledwie 1,46 kg i ma średnicę 15 cm. Jego konstrukcja była prosta, ale rewolucyjna – po raz pierwszy zastosowano ogniwa słoneczne jako źródło zasilania. Nadajnik działał do 1964 roku, kiedy energia z paneli przestała wystarczać, by utrzymać transmisję. A zatem to, co znajduje się obecnie wewnątrz satelity, jest dla nas nie lada tajemnicą.

Mimo to satelita pozostał aktywnym uczestnikiem badań – jego orbita, śledzona przez sieci czujników, dostarczyła cennych danych o kształcie Ziemi i jej spłaszczeniu biegunowym. Dzięki Vanguardowi dowiedzieliśmy się, że nasza planeta nie jest idealną kulą, lecz ma kształt geoidy.

Czy da się odzyskać satelitę z 1958 roku?

To wyzwanie, z którym mierzy się grupa badaczy z Booz Allen Hamilton. Inżynierowie, historycy, analitycy i entuzjaści kosmosu stworzyli scenariusz odzyskania Vanguard 1 w ramach "kosmicznej archeologii" – przedsięwzięcia, które mogłoby mieć ogromne znaczenie naukowe, kulturowe i edukacyjne.

Obecnie Vanguard 1 znajduje się na eliptycznej orbicie oddalonej od Ziemi od 660 do 3820 kilometrów, nachylonej pod kątem 34 stopni. Satelita nie nadaje sygnału, aczkolwiek jego lokalizacja jest nam doskonale znana. Czujniki optyczne mogą ustalić, czy jest wciąż nienaruszony i w jakim stanie znajduje się jego struktura.

Dotknąć przeszłości

Proponowana misja miałaby dwie fazy: najpierw szczegółowe obrazowanie Vanguarda 1, a następnie – w razie pozytywnej oceny – przechwycenie go i sprowadzenie na Ziemię. Można by również rozważyć przeniesienie satelity na niższą orbitę lub dostarczenie go na Międzynarodową Stację Kosmiczną, by stamtąd bezpiecznie odesłać go na Ziemię.

Zainteresowanie projektem mogliby wykazać prywatni sponsorzy. I tu robi się ciekawie — jak pewnie pamiętacie, to Jared Isaacman finansował cywilne loty kosmiczne SpaceX, a Jeff Bezos z pomocą Blue Origin odzyskał silniki z rakiety Saturn V z dna oceanu. Vanguard nie jest poza naszym zasięgiem — ani trochę.

Reklama

O co toczy się stawka?

Eksperci wskazują, że Vanguard 1 to unikalny materiał badawczy. Stan ogniw słonecznych, degradacja metali, ślady mikrometeorytów i promieniowania – to wszystko może sporo nam powiedzieć o wpływie środowiska kosmicznego na materiały inżynieryjne. Byłaby to pierwsza w historii możliwość zbadania tak długiej ekspozycji technologii kosmicznej w praktyce. Gdyby udało się go odzyskać, mógłby trafić do Smithsonian National Air & Space Museum jako najbardziej autentyczny ze wszystkich świadek początków eksploracji przestrzeni.

Ale czy warto?

Z technicznego punktu widzenia – wyzwanie jest spore. Mały rozmiar satelity, jego masa i nieregularna orbita stanowią problem dla konwencjonalnych metod odzysku. Niemniej, rozwój technologiczny nie mówi: "nie". Vanguard 1 mógłby być idealnym poligonem doświadczalnym.

Reklama

Czytaj również: Satelita-kanibal trafi na orbitę. Mogą być problemy prawne

Z naukowego punktu widzenia – wartość odzyskanego Vanguarda jest przeogromna. Otrzymalibyśmy unikalny zestaw danych materiałoznawczych, który mógłby posłużyć do projektowania przyszłych misji i lepszej ochrony statków kosmicznych. A z typowo emocjonalnego punktu widzenia – Vanguard 1 to symbol epoki pionierów, opowieść o ludzkiej ciekawości, determinacji i odwadze. Pozostawienie go samemu sobie byłoby stratą. I to ogromną. 

67 lat samotności w kosmosie to wystarczający czas, by zasłużyć na powrót. Vanguard 1 to kawał technologii, lecz przede wszystkim drzemie w nim... historia. Jeśli uda się go odzyskać, stanie się namacalnym symbolem naszej potęgi jako gatunku i inspiracją dla przyszłych pionierów. Może uda się rozpalić raz jeszcze umysły młodych osób, które ponownie zapragną być astronautami / astronautkami, zamiast kierować się ku oklepanej już nieco influencerskiej braci? Oby. Potrzebujemy lepszych czasów — w każdym aspekcie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama