Przerażająca sytuacja, która przypomina że zawsze powinniśmy mieć ograniczone zaufanie do elektroniki. Bo nigdy nie wiadomo, czy ta... nie stanie w płomieniach.
W świecie technologii nie ma czegoś takiego, jak produkt idealny. Ogromny wybór sprzętów nie wziął się znikąd, a każda kolejna generacja ma być krokiem ku bardziej doskonałej technologii. Zdarzają się spektakularne wpadki i błędy z całymi konstrukcjami czy też seriami urządzeń (patrz: Samsung Galaxy Note 7, Macbooki Pro z 2015 roku), ale regularnie też słyszymy o wypadkach z udziałem pojedynczych urządzeń. Jedne są bardziej spektakularne (jak wybuchająca hulajnoga, która zdemolowała mieszkanie i skutki okazały się opłakane), inne mniej. Naturalnym jest, że kiedy po prostu zniszczy się wadliwe urządzenie - straty są stosunkowo niewielkie. Gorzej, kiedy komuś stanie się krzywda, a... takowa spotkała użytkownika iPhone X, którego bateria wybuchła, gdy smartfon był w kieszeni.
Wybuchający w kieszeni iPhone X zaserwował mu oparzenia drugiego stopnia
iPhone X zadebiutował na rynku jesienią 2017 roku. Trzy i pół roku ma już za sobą — mierząc skalą nowych technologii, jest już starym dziadkiem. Na rynek trafiło kilkadziesiąt (a może nawet kilkaset?) milionów urządzeń, nie obyło się więc bez problemów. O pierwszym "wybuchającym" iPhone X usłyszeliśmy jeszcze w listopadzie 2018 roku. Nieszczęśnik nie podołał aktualizacji do iOS 12. Prawdopodobnie takich przypadków było więcej, ale w skali milionów sprzedanych urządzeń — jakkolwiek nie współczuję ofiarom — no nie jest to wada, która powtarzała się regularnie, a dotyczy wyłącznie jednorazowych przypadków. Nie uważam że trzeba ją bagatelizować, a wręcz przeciwnie — każdy poszkodowany powinien otrzymać nie tylko zwrot kosztów leczenia, ale także solidną rekompensatę, bo taka sytuacja była ewidentnym zagrożeniem dla jego zdrowia, a w ekstremalnych przypadkach może nawet życia. Dlatego ani trochę nie dziwię się, że poszkodowany chce szukać sprawiedliwości w sądzie. Jak sam twierdzi: chce budować wśród użytkowników świadomość oraz szukać zadośćuczynienia za wszystko, co go spotkało. Po wypadku zgłosił sprawę bezpośrednio gigantowi z Cupertino, ale został zignorowany. Teraz chce budować świadomość i ostrzegać użytkowników - bo przecież taka historia mogła spotkać każdego.
Przywykliśmy do tego, że sprzęty są awaryjne i to w najróżniejszych aspektach. Ale to czy smartfon się zepsuje i będziemy musieli oddać go do serwisu czy będzie nam służył przez długie lata to sprawa drugo lub nawet trzeciorzędna. Tutaj mowa o urządzeniu które, dosłownie, wybuchło i zaczęło płonąć w kieszeni. Szczęście w nieszczęściu że spodnie były luźne i poszkodowany był w sytuacji, w której nie stanowiło to zagrożenia dla nikogo dookoła. Analogiczna sytuacja podczas podróży samolotem mogłaby skończyć się jeszcze bardziej dramatycznie. Warto też jednak zaznaczyć, że nie wiemy nic na temat samego urządzenia: jak długo z niego korzystał, czy przy nim nie kombinował, a nawet... czy bateria z której korzystał iPhone była oryginalną. Wiem jednak, że każdorazowo takie zdjęcia przypominają mi dlaczego nie śpię ze smartfonem pod poduszką i trzymam się zasady ograniczonego zaufania.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu