Powiem Wam, że kiedyś do "crash-testów" smartfonów podchodziłem raczej jak do filmów, gdzie ktoś chwalił się tym, że po prostu ma tyle pieniędzy, że może sobie pozwolić na maltretowanie często bardzo drogich urządzeń. A tymczasem, nastały takie czasy, że crash-testy to dla mnie również jeden z materiałów porównawczych. Wszystko przez to, że telefony komórkowe ze względu na ich konstrukcje i kompromisy designerskie stały się nieco kruche. A jak pokazuje doświadczenie - te lubią nam upadać.
Grzegorz Ułan bardzo zręcznie podjął temat łatwo tłukących się ekranów smartfonów, a w szczególności iPhone'ów. Podzielił się w tym temacie swoimi przemyśleniami oraz doświadczeniami. Przy okazji, stwierdził, że jego prywatny smartfon - choć przeżył sporo, cały czas wygląda i funkcjonuje tak, jak trzeba.
Nie muszę przeglądać polecanych grup, by pooglądać te fotki potłuczonych ekranów. Dojeżdżam codziennie do redakcji i z powrotem komunikacją miejską (autobus, tramwaj, metro) i codziennie, wierzcie mi lub nie, ale codziennie widzę przynajmniej jedną zbitą szybkę w smartfonie u któregoś z pasażerów, który stoi, siedzi akurat koło mnie. Fakt, że często są to iPhone, ale z tych starszych do 4s. Są też Samsungi, LG czy inne.
Co z iPhone'em 7? Jest lepiej?
Metodyka crash-testów w wykonaniu prowadzącego kanału TabTimes być może nie jest najlepsza, jednak na mnie wrażenie zrobił fakt, iż mimo mnóstwa upadków, najnowsze telefony Apple oprócz zarysowań nie ucierpiały w szczególny sposób. Oczywiście, badano, czy urządzenia w dalszym ciągu bardzo łatwo jest potłuc. Pozwolę sobie wtrącić tutaj odrobinę swoich doświadczeń, a raczej wypowiedzi znajomych, którzy mają iPhone'y 6 i 6S. Nie wyobrażają sobie życia bez dobrego etui, a każdorazowe upuszczenie urządzenia to dla nich natychmiastowy "mini-zawał". Pajączek na ekranie to i tak łagodny wyrok. Wśród nich są też ci, którzy tłukli swoje iPhone'y raz, albo nawet kilka razy. I co ciekawe, upadki nie wydawały się być poważne... dopóki nie wzięli sprzętu do ręki tuż po tym, jak z niej wyleciał.
Okazuje się jednak, że iPhone 7 i 7 Plus to dosyć wytrzymałe urządzenia. Widz na własne oczy jest w stanie zobaczyć, że nawet mimo groźnie wyglądających uderzeń o ziemię, najnowsza generacja iPhone'ów wychodzi z nich - co prawda z zarysowaniami, ale bez legendarnego, pękniętego ekranu. I to chyba powinno cieszyć. Powodem, dla którego tak się dzieje może być poprawiona konstrukcja telefonu, która pozwala na rozłożenie siły uderzenia w taki sposób, że ekran nie doznaje "ostatecznego uszczerbku", jakim jest jego pęknięcie. Wcześniej mówiło się o tym, że iPhone 7 ma zostać zabezpieczony przez Corning Gorilla Glass 5. Jednak na to obecnie nie mam dobrego potwierdzenia. Sama powłoka od Corning (o ile została tutaj użyta) nie mogła zdziałać aż tyle. Stawiam zatem na subtelne różnice konstrukcyjne, które pozwoliły na rozłożenie siły uderzenia na tyle, by móc ochronić ekran.
I oczywiście należy wskazać na to, że niestety, ale często właśnie konstrukcyjne kompromisy są tym, co waży na odporności naszego urządzenia. Nie bez powodu smartfony, które odznaczają się podwyższoną trwałością są zauważalnie większe od standardowych konstrukcji - zarówno pod względem grubości, jak również wymiarów: długość oraz szerokość. Pęd ku modzie w technologiach wymusza kolejne niekorzystne dla nas zmiany, które odbijają się już nie tylko w trwałości sprzętów mobilnych, ale także nawet na standardowych funkcjach. Gorszy zasięg, czy też mniejsza pojemność akumulatora to dobrze znane mankamenty nowoczesnych konstrukcji.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu