Apple

Zainstalowałem iOS 10. Chciałbym powiedzieć, że się cieszę, ale...

Jakub Szczęsny
Zainstalowałem iOS 10. Chciałbym powiedzieć, że się cieszę, ale...
Reklama

Hola, hola. Zanim zostanę zlinczowany za to, że w ogóle śmiem narzekać na iOS 10, muszę Wam przyznać się, że w ogólnym rozrachunku z oprogramowania Apple jest naprawdę zadowolony i cały czas powstrzymuję się przed tym, żeby nie postradać rozumu i wraz z codziennymi zakupami nie przynieść ze sobą nowiutkiego Macbooka. Tak po prostu. iOS 10 powinien mnie ucieszyć, czymś istotnie zadziwić, a tymczasem okazuje się, że zainstalowałem nowe oprogramowanie i... przeszedłem do porządku dziennego.

Wielu z Was powie, że tak powinno być. Oprogramowanie powinno dawać mi możliwość swobodnego przejścia między wersjami, nie atakować nowościami i po prostu działać

I rzeczywiście działa. Powiem Wam szczerze, że nawet odrobinę lepiej, niż iOS 9. Nie wiem, czy to zasługa dużo atrakcyjniejszych wizualnie przejść między ekranami, animacji, które być może wpływają na mój odbiór dynamiki działania systemu. Bardzo podobają mi się detale - nowe dźwięki podczas wpisywania tekstu są przyjemne dla ucha i dodają wrażenie pisania na fizycznej klawiaturze. Tak dobrze wysmakowane detale są świetne i mimo, że estetą nie jestem, bardzo chwalę sobie podobne szczegóły. Choć mimo wszystko, dalej jestem fanem kreatywnego minimalizmu, którego jednak iOS zawsze brakowało. Dalej jest cukierkowo, dalej czuć "amazing" na kilometr, ale i tak jest naprawdę dobrze.

Reklama


Oczywiście, problem mam z ekranem widżetów. Grzegorz Marczak wrzucił dzisiaj na Facebooka coś, co jest absolutnie zgodne z moimi odczuciami. Ktoś, kto odpowiada za to, jak iOS wygląda, jak bardzo jest spójny z filozofią Apple (czyli Jonathan Ive) chyba przesadził. Nowy ekran widżetów w iOS 10 wcale nie jest ładny, a jego funkcjonalność to sprawa niezwykle kontrowersyjna. Serio nikt nie wpadł na to, by powiadomienia grupować? Nikt nie pomyślał o tym, że zaokrąglone obszary widżetów średnio pasują do całego systemu? Bardzo cieszę się z rozszerzenia obsługi 3D Touch, bo osobiście uważam to za genialną, choć słabo w dalszym ciągu zagospodarowaną funkcję, aczkolwiek nie rekompensuje mi to w pełni dodania do oprogramowania zupełnie niepotrzebnych skrótów z aplikacji w takiej formie. W dodatku, wcale mi się to nie podoba i szczerze powiedziawszy - nie do końca nawet wiem, do czego takie widżety miałyby mi posłużyć. I uwierzcie mi, wcale nie chcę się nad tym zastanawiać, mimo, że Apple wydaje się, że wie lepiej, czego ja potrzebuję.

Właśnie, 3D Touch. Dzięki Ci Apple

Kiedy pisałem newsa na temat możliwego wprowadzenia rozszerzonej odpowiedzi haptycznej w nowych iPhone'ach, cieszyłem się, że wreszcie ktoś zaprowadzi nowy porządek w interakcji z urządzeniem / oprogramowaniem. Wraz z premierą iPhone'ów 6S / 6S Plus widziałem, jak Apple zwyczajnie marnuje potencjał, który przyszedł wraz z 3D Touch. iOS 10 dodaje do tego coś, czego mi brakowało. Od teraz 3D Touch jest ważniejszy niż kiedykolwiek - operowanie powiadomieniami za pomocą tej technologii jest naprawdę wygodne i mnie to przyszło bez żadnego problemu. Odpowiadanie na wiadomości z Messengera, iMessage, czy też notyfikacje z Facebooka jest dla mnie dużo prostsze. Dodatkowo, pojawienie się 3D Touch w rozszerzonej formie w Wiadomościach (bardzo zręczna implementacja: mocne naciśnięcie, podgląd, dociśnięcie -> przejście do konwersacji), ale nie tylko to dla mnie dowód na to, że ktoś w Apple w końcu przemyślał tę funkcję i dał jej prawdziwą szansę. Ale i tak żałuję, że nie działało to tak od samego początku. Wtedy być może mówilibyśmy o 3D Touch w kategorii prawdziwego "game changera", a tymczasem ewolucja tego rozwiązania nie zmienia absolutnie nic. Ktoś, kto w ogóle nie myślał o zaadaptowaniu się do nowej idei Apple w kwestii interakcji z urządzeniem, dalej nie będzie mieć powodu do tego, aby z 3D Touch jednak skorzystać.

Zainstalowałem iOS 10 i nawet tego nie poczułem. Oczekiwałem czegoś znacznie więcej

I na to być może przyjdzie mi czekać do następnego roku, kiedy będziemy mieć do czynienia z dziesięcioleciem wprowadzenia pierwszego iPhone'a na rynek. Może wtedy pojawi się coś, co spowoduje mój "opad szczęki" i potoczenie się jej pod biurko z wrażenia. To zapewne głupie podejście, ale pamiętajcie o tym, że technologie to moja pasja, a od czasu ostatniej konferencji Google nie czułem podobnej ekscytacji. Wszystko wydaje się być już maksymalnie nudne i wtórne. A wraz z iOS 10 Apple wcale nie wyznaczył nowych standardów, nie pokazał czegoś, po czym reszta rynku mogłaby się postukać w czoło i powiedzieć sobie: "cholera, to takie proste - a my na to nie wpadliśmy!". Jonathan Ive zawodzi na całej linii i okazuje się, że "złote dziecko" Apple to wcale nie geniusz, lecz zwykły szarlatan, któremu wydaje się, że lepiej rozumie potrzeby klientów. Okazuje się, że król jest nagi, iOS 10 wcale nie jest czymś, co zmienia reguły gry, psy szczekają, a karawana jedzie dalej. iOS 10 i tak okaże się być hitem, bo Apple dba o jego szybką instalację na uprawnionych urządzeniach, okres narzekań się skończy za tydzień, dwa, wszyscy przywykną i... przejdziemy do porządku dziennego. Potem zaczniemy gdybać, co będzie za rok, jakie będą nowe iPhone'y i nowy iOS. Odbędą się koncerty życzeń i zażaleń, Apple i tak zrobi to inaczej i koło się zamknie.

A może w tym właśnie jest pomysł Apple na siebie?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama