Felietony

iPhone 5 się oczywiście świetnie sprzeda... ale nie oznacza to, że jest najlepszym telefonem

Jan Rybczyński
iPhone 5 się oczywiście świetnie sprzeda... ale nie oznacza to, że jest najlepszym telefonem
126

Wiele się mówi o tym, że nowy iPhone sprzeda się świetnie, nawet jeżeli wszyscy marudzą zaraz po premierze, że nie wprowadza niemal nic nowego. Przykładem może być model 4S, który wydawał się jedynie kosmetyczną zmianą w stosunku do poprzednika, ale mimo to sprzedał się bardzo dobrze. Niektórzy upat...

Wiele się mówi o tym, że nowy iPhone sprzeda się świetnie, nawet jeżeli wszyscy marudzą zaraz po premierze, że nie wprowadza niemal nic nowego. Przykładem może być model 4S, który wydawał się jedynie kosmetyczną zmianą w stosunku do poprzednika, ale mimo to sprzedał się bardzo dobrze. Niektórzy upatrują tu skuteczności marketingu Apple, inni bezkrytycznego zaślepienia fanów firmy z logiem nagryzionego jabłka (np. długie kolejki do sklepów). Ja uważam, że to ani marketing (w każdym razie, nie tylko on), ani zaślepienie, tylko powód całkiem racjonalny... tym bardziej powoduje on, że sprzedaż iPhone'a nie jest najlepszym wyznacznikiem tego, czy model był udany na tle konkurencji.

Tym powodem jest przywiązanie do ekosystemu, który stworzył Apple. Na czym to przywiązanie polega? Na wielu elementach: na przyzwyczajeniu do interfejsu iOS, który jest bezsprzecznie świetnie zaprojektowany pod względem użyteczności, na App Store z setkami tysięcy aplikacji do wyboru, a co ważniejsze, na dziesiątkach lub setkach już wykupionych aplikacji, które można zainstalować zarówno na nowszym modelu telefonu, ale także na iPadzie czy iPodzie. Wreszcie na tym, że telefon jest częścią większego ekosystemu.

Mówiąc krótko, jeśli ktoś ma wykupione przeszło sto appek, a ja, jako posiadacz jedynie iPada mam ich ponad sto, trzy razy zastanowi się, czy zmieniać telefon na inny, odcinając się od tego wszystkiego, za co już zapłacił. Część aplikacji musiałby wykupić ponownie, część jest niedostępna na innych systemach, a interfejs i obsługa i tak będą inne. Przestanie działać synchronizacja iCloud, jeśli zmieni telefon na inny i tak dalej.

To jak w przypadku systemów fotograficznych. Obiektywy mają typ bagnetu, który pasuje tylko do aparatów jednego producenta. Zazwyczaj zestaw obiektywów jest wielokrotnie droższy niż najlepszy nawet aparat (precyzyjnie mówiąc, najlepsze body, najlepsza puszka) i są kluczowe dla uzyskania określonego efektu zdjęć. Dlatego ktoś, kto posiada cały zestaw obiektywów Canona, będzie kupował nowe body Canona, nawet jeżeli konkurencja zaprezentuje coś znacznie lepszego. Zmiana korpusu wiąże się ze zmianą całego systemu, sprzedażą wszystkich obiektywów, dużą stratą etc. Musi zdarzyć się coś naprawdę ważnego, żeby do takiego posunięcia skłonić.

Jak mówiłem we wstępie, to całkiem racjonalny powód i nie uważam tego za złe posunięcie ze strony Apple. Skoro ekosystem potrafi utrzymać swoich użytkowników, to znaczy, że się sprawdza, daje użytkownikom korzyści, z których nie chcą zrezygnować. To wartość dodana, której Apple jest autorem, więc to taka sama zaleta, jak każda inna.

Rzecz w tym, że w takim wypadku doskonała sprzedaż iPhone'a nie oznacza, że sam telefon jest najlepszym produktem, który deklasuje konkurencje. To znaczy, że główną funkcją sprzedającą telefon Apple nie są jego możliwości, lecz przynależność do ekosystemu, kompatybilność wsteczna z appkami z App Store. To zaleta, ale to również nic nowego. Nie potrzebna jest żadna konferencja Apple, ani wielka premiera, żeby wiedzieć, że nowy iPhone będzie działać pod kontrolą iOS i przyniesie wszystkie jego zalety. Taka sytuacja nie utrzyma się wiecznie. Sam teloefon na tle konkurencji się nie obronił.

W uproszczeniu można powiedzieć, że od czasu wprowadzenia Retiny, Apple nie wprowadziło do iPhone'a żadnych naprawdę istotnych zmian (Siri jest dyskusyjne, sprawdza się głównie w języku angielskim). Tym czasem Nokia zaprezentowała telefon ze stabilizacją, która faktycznie działa, pomimo marketingowej wpadki oraz nie odstaje jakością wykonania od iPhone'a. Samsung pokazał Note'a 2, który ma naprawdę zaawansowany rysik, widziany przez ekran nawet 10mm nad jego powierzchnią, który dodatkowo rozpoznaje siłę nacisku. Sony wprowadził do swoich telefonów ekrany o większej rozdzielczości i większej gęstości pikseli niż w najnowszym iPhonie i zrobił to już pół roku temu. Dodatkowo będzie oferował swój content, czyli setki tysięcy filmów i utworów muzycznych, a niektóre modele smartfonów są wodoodporne.

Nowy iPhone sprzeda się świetnie, ale jak sytuacja się utrzyma, to nawet ekosystem nie pomoże. Jak konkurencja wciąż będzie wprowadzała zupełnie nowe możliwości, a iPhone jedynie dogoni konkurencję pod względem wydajności i wielkości ekranu, to w końcu ludzie zdecydują się na porzucenie bezpiecznego dla nich miejsca, jakim jest iOS i poszukają przygody u innych producentów. Pytanie ile czasu musi jeszcze minąć, żeby tak się stało? Jeszcze jedna premiera? Jeszcze dwie? Tego nie wiem.

Wiem natomiast, że jeżeli ktoś chce zmierzyć jak bardzo udany jest nowy iPhone na tle konkurencji, nie uwzględniając siły przyzwyczajenia klientów Apple, powinien sprawdzić ilu właścicieli Samsungów Galaxy S3 i Note 2, Nokii Lumii 920, Sony Xperia S, T czy V spogląda z zazdrością na nowy produkt Apple i planuje w przyszłości przesiąść się na ten model. Chętnie przeprowadziłbym takie badania, właściciele topowych modeli telefonów innych niż Apple firm mogą zabrać głos w komentarzach i dać znać, czy chcą się na iPhone 5 przesiąść, ale już teraz jestem w stanie się założyć, że takich osób jest naprawdę niewiele. A to oznacza to, że iPhone 5 jako telefon nie reprezentuje sobą nic nowego, godnego uwagi i skierowany jest przede wszystkim do tych, którzy produkty Apple już mają, bo z konkurencją nie za bardzo ma czym powalczyć.

Źródła grafik: [1], [2], [3], [4], [5], [6], [7], [8], [9], [10].

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu