Ceny nowych smartfonów zwariowały. I to właśnie rosnące koszty zakupu są przyczyną powstania tego tekstu.
iPhone 12 vs Galaxy A34 – porównujemy zdjęcia. Starszy Apple czy nowy średniak?
Xiaomi 13 Lite – 2499 zł. Samsung Galaxy A54 – 2649 zł. Galaxy A34 – 2149 zł. To tylko kilka przykładów telefonów z Androidem ze średniej półki, zaprezentowanych w tym roku. Flagowce to wydatek o wiele większy, zazwyczaj między 5 a 6 tys. zł. Ceny smartfonów z tym systemem operacyjnym nigdy nie były tak wysokie. Tymczasem do tej pory zawsze z drożyzną kojarzył się Apple.
Mity na temat Apple
Mówisz iPhone – myślisz – worek pieniędzy. Na wielu rynkach telefony tej firmy są wręcz postrzegane jako synonim luksusu, a nie narzędzie do codziennej pracy. Jest też jeszcze jeden stereotyp – używanie iPhona bez całego ekosystemu nie ma większego sensu. Musisz mieć jeszcze Apple Watch, jakiegoś Mcbooka, może iPada.
Czy jednak tak jest w rzeczywistości? Zaczynając od cen. Podstawowy iPhone 14 z pamięcią 128 GB możemy kupić za 4500 zł. Czyli mniej więcej za tyle samo, ile trzeba dać za Samsunga Galaxy S23 w identycznej wersji. To oznacza że oba systemy są po prostu drogie.
Co jednak jeśli sięgniemy po jakiegoś używanego iPhona? W końcu te urządzenia mają bardzo długie wsparcie, a ewolucja w nich dokonuje się bardzo powoli. Zresztą podobnie jest ostatnio w Androidzie. Stąd też w mojej głowie narodził się pomysł zakupienia iPhona za „rozsądną” cenę. I sprawdzenia, jak będzie sobie radził w starciu z podobnie wycenianą nową konkurencją z Androidem.
Stary iPhone czy nowy średniak?
Tak właśnie w mojej kieszeni znalazł się iPhone 12. Stan idealny, kondycja baterii 99 proc, pojemność 256 GB. Cena – 2300 zł. Smartfon mały, zgrabny – taki jak lubię. Gdyby jeszcze nie ten giga notch… Ale trudno, jest jak jest i tyle. Urządzenie zadebiutowało w 2020 r., ma więc już swoje lata. Nie ma też wyższego odświeżania ekranu, czyli teoretycznie jest nieco już „oldskulowe”. Praktycznie? Dla mnie za te pieniądze bomba, ale tym, razem z mitem ekosystemu, zajmę się w osobnym wpisie, który ukaże się w niedzielę. Dziś skupimy się na możliwościach fotograficznych.
Do porównania weźmiemy podobnie wyceniony, nowy smartfon ze średniej półki, czyli Samsunga Galaxy A34 5G. Akurat moja wersja jest nieco tańsza, bo kosztuje 1899 zł, ale na wersję 256 GB trzeba wydać 2149 zł.
Zobaczmy najpierw, jaką optyką dysponujemy.
iPhone 12
- obiektyw główny 12 MP, f/1.6, 26mm, 1.4µm, dual pixel PDAF, OIS;
- szeroki kąt 12 MP, f/2.4, 13mm, 120˚, 1/3.6";
- selfie 12 MP, f/2.2, 23mm, 1/3.6".
Samsung Galaxy A34
- obiektyw główny 48 MP, f/1.8, 26mm, 1/2.0", 0.8µm, PDAF, OIS;
- szeroki kąt 8 MP, f/2.2, 123˚, 1/4.0", 1.12µm;
- makro 5 MP, f/2.4;
- selfie 13 MP, f/2.2, 1/3.1", 1.12µm.
Oba urządzenia mają optyczną stabilizację obrazu w głównym obiektywie. Szeroki kąt jest nieco szerszy w Samsungu, matryca ma niższą rozdzielczość, za to nieco jaśniejsze światło. Kamerki do selfie mają zbliżone parametry, iPhone nie dysponuje obiektywem do macro.
Przez wiele lat iPhony uchodziły za najlepsze smartfony do zdjęć i filmów. Ale moim zdaniem to już przeszłość, stawka się wyrównała, a technicznie najlepsze telefony z Androidem mogą nawet więcej niż najdroższe iPhony. Wciąż pokutuje też opinia o najlepszych możliwościach filmowych, ale tu również różnice są już wg. mnie marginalne.
Porównujemy zdjęcia
Zacznijmy od znaczka pojemności na fordzie mustangu. I już widać pierwsze różnice, które będą się pojawiać w zasadzie na wszystkich fotografiach. Samsung bardzo mocno podkręca kolory. Są nasycone i… mają mniej wspólnego z tym co widzą moje oczy. Ale przyznaję, taki zabieg może się podobać. Inaczej jest w iPhone. Tu kolory są „prawdziwe”. A po przybliżeniu znaczek jest bardziej ostry niż u konkurenta.
Kolejne zdjęcia to obiektyw główny. Znów w oczy rzuca się zdecydowanie inna kolorystyka – mocna w Samsungu, naturalna w iPhone. Samsung lepiej złapał szczegóły na bliższym planie – kostka brukowa jest „wyraźniejsza” i bardziej kontrastowa. Po maksymalnym zbliżeniu obie fotografie mają podobną, średnią ilość szczegółów. Za to niebo jest moim zdaniem lepiej oddane w iPhone, Samsung delikatnie je przepala.
Teraz szeroki kąt. Znów – inne kolory, lepsze zdjęcia nieba w iPhone i bardzo mało szczegółów na pierwszym planie w Samsungu. Po zbliżeniu widać lepszą jakość wynikającą z większej ilości MP w iPhone, ale nie jest to różnica rażąca i widoczna na pierwszy rzut oka.
Kolejne są zdjęcia portretowe. Przy okazji, bardzo dziękuję panu artyście sprzedającemu swoje obrazy na Barbakanie za to, że zgodził się zapozować. Spodziewałem się, że jego imponująca broda będzie dla obu aparatów sporym wyzwaniem. Smartfony poradziły sobie z nią dobrze, lepiej jednak zrobił to iPhone. Przejście od rozmytego tła do pierwszego planu jest bardziej naturalne i przede wszystkim, dokładniejsze. A jego przewagę widać wyraźnie po przybliżeniu. Włosy z brody są złapane dokładniej, można w zasadzie je policzyć. W Samsungu jest zauważalnie mniej szczegółów. iPhone nieco bardziej wygładził skórę, ale w sumie – jego zdjęcie podoba mi się bardziej.
Następna fotografia to zdjęcie syrenki na 2x przybliżeniu. Abstrahując od kolorów – bardziej podoba mi się lepszy kontrast w Samsungu. Na pomniku widać wszystkie szczegóły, w iPhone zlewają się one w jedną, ciemną całość. Po przybliżeniu widać większą ilość szczegółów w Samsungu, większa ilość MP w tym przypadku ma przewagę.
Kolejne zdjęcia są wykonane w bardzo wymagających warunkach – to zabudowane przejście między kamienicami. I tu świetnie poradził sobie iPhone. Dokładnie widać ulicę i fragmenty kościoła. W Samsungu mamy wypaloną plamę.
Następna fotografia jest może mało efektowna – to kwiatek stojący przy oknie w restauracji. Ale sporo mówi o możliwościach obu aparatów. W Samsungu pierwszy plan jest ciemny, liście zlewają się w jedną całość. W iPhone jest jaśniej, a liście mają więcej szczegółów. Lepiej załapany jest kontrast.
Czas na kolejne zdjęcie portretowe. Tym razem w roli głównej występuje kubek kawy. Największą różnicą jest odległość, z której możemy stosować rozmycie tła. W iPhone wymaga to dalszej odległości, w Samsungu – bliższej. Z tego też powodu rozmycie jest mocniejsze i bardziej naturalne w iPhone. W Samsungu można je zwiększyć już po zrobieniu fotografii.
I jeszcze zestawienie zdjęć z obiektywu głównego i szerokiego kąta. Po pierwsze iPhone lepiej radzi sobie z rozpiętością tonalną gdy słońce jest za budynkiem, jego zdjęcia są jaśniejsze. W szerokim kącie szerzej jest w iPhone, szczegółów jest więcej w iPhone, kolory są bardziej naturalne w iPhone. Za to po raz kolejny kontrast jest podkręcony w Samsungu. Przy zdjęciach głównych iPhone lepiej wyłapuje szczegóły (kolumnada na fasadzie budynku), ma też lepszą rozpiętość tonalną.
iPhone jak wino
Wnioski? Przede wszystkim jak dla mnie mimo upływu lat zdjęcia z iPhona 12 prezentują się bardzo dobrze. Technicznie – lepiej niż z Samsunga. Oczywiście nie można zapominać o tym, że mówimy tu o urządzeniu flagowym, a A34 to średnia półka i to nie ta najwyższa, bo jest jeszcze A54. Jednak upływ czasu iPhonowi specjalnie nie zaszkodził.
Z kolei w Samsungu widać coś, co nazwałbym schlebianiem gustom klientów. Czyli przewagę zabiegów przy przetwarzaniu zdjęć przez oprogramowanie, nad ich jakością wynikającą z samej matrycy. I osobiście nie mam z tym problemu. W końcu mówimy o średniej półce dla „normalnych” użytkowników a nie dla osób wymagających najwięcej. Dla nich są flagowce.
Pozostają jeszcze filmy i tu zaskoczeniem był dla mnie Samsung. Spodziewałem się słabszej jakości, tymczasem stabilizacja sprawdza się doskonale, podobnie jest z jakością dźwięku. W iPhonie poziom jest nieco wyższy, ale dotyczy głównie 4K. W FHD moim zdaniem jest remis.
Reasumując. iPhone starzeje się z wielką godnością. A jakość zdjęć i filmów jaką oferuje, będzie wystarczając dla większości użytkowników jeszcze przez kilka lat.
Co z oprogramowaniem, działaniem i tzw. codziennym używaniem? Tym zajmę się w osobnym wpisie. Będzie ciekawie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu