Facebook

Internet.org rośnie, ale sporo w tym ściemy

Maciej Sikorski
Internet.org rośnie, ale sporo w tym ściemy
Reklama

Mark Zuckerberg wyrasta w branży IT na Prometeusza, a przynajmniej na misjonarza. Daje ludziom w krajach słabo rozwiniętych ogień czy też Dobrą Nowinę...

Mark Zuckerberg wyrasta w branży IT na Prometeusza, a przynajmniej na misjonarza. Daje ludziom w krajach słabo rozwiniętych ogień czy też Dobrą Nowinę, czyli Internet. Z tego dobra za pośrednictwem Internet.org może już skorzystać miliard osób. W zapomniane przez Boga miejsca świata dociera cywilizacja. Brawo, wiwat. Ale warto pamiętać, że każda pliszka swój ogonek chwali.

Reklama

Internet.org szybko się rozwija. Projekt nie ma jeszcze dwóch lat, a jego twórcy już mogą się pochwalić niezłymi wynikami. I robią to. Mark Zuckerberg poinformował, że dostęp do usługi ma już miliard ludzi. Nieźle. W kilka kwartałów podłączył do Sieci 1/7 populacji. W tym tempie w następnej dekadzie odsetek osób niepodłączonych do Sieci może się stać śmiesznie niski. A może dojdzie do tego jeszcze w tym dziesięcioleciu, gdy Facebook rzuci na front swoje drony. Rzeczywiście jest tak kolorowo?

Poniższa grafika to dzieło Facebooka. Dane, którymi chciał się pochwalić. Na samej górze mamy ów miliard. Tylko czy to są ludzie, którzy nie mieli dostępu do Internetu, a teraz go uzyskali za sprawą Internet.org? Nie, to raczej liczba klientów, do których dostęp mają operatorzy - partnerzy Facebooka. Trudno stwierdzić, jaki odsetek z tej liczby miał styczność z Siecią wcześniej, ile osób postanowiło zrezygnować z jej pełnego wymiaru i zdecydować się na Internet w wydaniu Facebooka. Bo trzeba pamiętać, że Internet.org nie jest Internetem, jaki znamy: użytkownicy mają darmowy dostęp do serwisów i usług, ale tylko tych, które zapewnią twórcy projektu. Niektórzy nazywają to protezą Sieci i sporo w tym racji.


Ważniejsza jest liczba, którą znajdziemy niżej: 9 mln - tyle osób za sprawą Internet.org skorzystało z Internetu po raz pierwszy. Dużo, ale liczba nie jest już tak porażająca. W krajach, które Facebook prezentuje powyżej tej liczby z pewnością znajdziemy więcej niepodłączonych. Setki milionów. Pojawi się przy tym pytanie, czy można je nazywać krajami podłączonymi, jeśli zasięg Internet.org jest w nich ograniczony? Kilka miesięcy temu pisałem o starcie programu w Indiach i sprawa dotyczyła wówczas kilku stanów. Może sytuacja od tego czasu poważnie się zmieniła i z usługi mogą już korzystać wszyscy mieszkańcy kraju, ale jakoś trudno w to uwierzyć. Podejrzewam, że z innymi krajami z listy jest podobnie. Lekkie nagięcie rzeczywistości.

Rozumiem oczywiście magię danych prezentowanych przez Facebooka. To korporacja notowana na giełdzie, trzeba sprawę przedstawić w jak najlepszym świetle. Zwłaszcza, że coraz więcej mówi się o tworzeniu przez serwis społecznościowy własnego Internetu, wczoraj o jednym z przykładów pisał Grzegorz. Pokazanie innym firmom w takim momencie, jaki tworzy się zasięg i do jakiego grona odbiorców dociera się w zaledwie kilka kwartałów może działać na ich wyobraźnię i być magnesem, asem z rękawa.

Nie chciałbym też, by ktoś odebrał to jako atak wymierzony w Facebooka. Nie, ja doceniam ten projekt. Tyle, że już mniej w kategoriach "Facebook daje ludziom ogień (Internet), by naprawić świat", a bardziej "Facebook wymyślił, jak dotrzeć do rzeszy ludzi i rozkręcić swój biznes". Jednocześnie zastanawiam się, czy i ewentualnie kiedy Internet.org może rzeczywiście osiągnąć pułap miliarda osób, które zaczną z niego korzystać.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama