Przyznam, że trudno mi ocenić, w jakim stopniu Elon Musk jest geniuszem i mistrzem biznesu, a w jakim szarlatanem, który zbudował obraz młodego i piek...
Przyznam, że trudno mi ocenić, w jakim stopniu Elon Musk jest geniuszem i mistrzem biznesu, a w jakim szarlatanem, który zbudował obraz młodego i piekielnie zdolnego wizjonera. Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym gorzej z udzieleniem jednoznacznej odpowiedzi. Zwłaszcza, że o Musku cały czas jest głośno, pojawiają się doniesienia dotyczące już prowadzonych przedsięwzięć i pogłoski na temat nowych projektów. Podobno szef Tesli chce się zabrać za dostarczanie ludziom Internetu.
Część z Was zapewne wie, że Facebook i Google podjęły działania zmierzające do podłączenia kolejnych milionów ludzi do globalnej Sieci. Imperium Zuckerberga znalazło kilku dużych partnerów i zainwestowało w producenta dronów, firma z Mountain View też wyciągnęła portfel, inwestuje w drony i w specjalne balony. Projekty z jednej strony szczytne, bo ludzie zyskają tani dostęp do Internetu, a co za tym idzie potężnego źródła informacji, wygodnego narzędzia komunikacyjnego, rozwiązania wprowadzającego ułatwienia w wielu sferach życia. Z drugiej strony, nie można zapominać o tym, że nadrzędnym celem jest tu zarabianie pieniędzy. Nowy użytkownik to potencjalna sakiewka, z której można czerpać.
Plotki, jakie pojawiły się w Sieci, wskazują na to, że pieniądze na dostarczaniu Internetu chciałby tez zarobić Musk. Podobno planuje on umieścić w przestrzeni kosmicznej 700 małych satelitów komunikacyjnych. Chociaż będą to urządzenia tańsze od tych, jakie stosuje się dzisiaj, to koszt całego przedsięwzięcia i tak przekroczyłby miliard dolarów. Szef Tesli nie zamierza jednak samotnie zabierać się do pracy - partnerem w tym biznesie miałby być Greg Wyler, człowiek, który doskonale zna to środowisko i zarządza firmą WorldVu Satellites działającą w sektorze.
Wspomniany duet miałby rozwijać nowy biznes od podstaw, a to oznacza zaprojektowanie urządzeń, ich testowanie, wyprodukowanie (w tym celu miałaby powstać nowa fabryka na terenie USA) i ostatecznie dostarczenie na orbitę okołoziemską. Tutaj Musk ma spory atut: SpaceX. Firma prężnie się rozwija, podpisała ważny kontrakt z NASA, może też wykorzystać nieszczęście innych - ostatnio doszło do paru wypadków, ale nie dotknęły one firmy Muska. Kosmiczne interesy miliardera nie doznały poważnego uszczerbku i można myśleć o ich rozwoju. Zapewne znajdą się inwestorzy, którzy chcieliby w to wejść. Zwłaszcza, że skala jest powalająca - przypominam, że mowa o 700 satelitach.
Wspomniane przedsięwzięcie Muska nie przyniesie widocznych efektów za kwartał czy dwa. Jeśli plotki nie są wyłącznie plotkami, to na rezultaty działań szefa Tesli przyjdzie poczekać kilka lat. Możliwe, że mowa o projekcie, który będzie można oceniać dopiero pod koniec tej dekady albo nawet w kolejnym dziesięcioleciu. Na niektórych pewnie robi to już mniejsze wrażenie, ale warto pamiętać, o jakim biznesie mowa (w tym przypadku rozwój interesu jest długofalowy) i kto się za niego zabrał - Musk przyzwyczaił nas do rozprawiania o projektach, które korzyści przyniosą za kilka dekad. Stąd m.in. bierze się pytanie: wizjoner czy szarlatan?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu