iPhone 6 Plus to drogi smartfon, topowe modele konkurencji też do tanich nie należą, ale zapewne zdajecie sobie sprawę z tego, że na telefon można wyd...
iPhone 6 Plus to drogi smartfon, topowe modele konkurencji też do tanich nie należą, ale zapewne zdajecie sobie sprawę z tego, że na telefon można wydać znacznie więcej, niż kilka tysięcy złotych. Funkcjonują przecież firmy, umożliwiające zakup słuchawki za małą fortunę, niektóre mogą się pochwalić naprawdę rozpoznawalnymi markami. Do tego grona postanowili dołączyć Chińczycy i przyznam, że nie rozumiem ich podejścia.
Kojarzycie markę Vertu? Większość z Was pewnie tak - kiedyś właścicielem tego biznesu była Nokia, w chwili kryzysu Finowie sprzedali interes, ale to mu nie zaszkodziło: producent nadal działa i sprzedaje urządzenia za ciężkie pieniądze. Jeśli ktoś chciałby kupić drogi telefon mógłby też przejrzeć ofertę Mobiado czy Tag Heuer. Mało? Nie brakuje firm jubilerskich, które "ulepszają" flagowce Apple, HTC albo Samsunga. Ich oferta skierowana jest przede wszystkim do arabskich szejków, rosyjskich oligarchów i biznesmenów azjatyckich, np. chińskich, którzy zasmakowali w luksusie.
Rynek towarów luksusowych w Państwie Środka jest bardzo chłonny i jeśli ktoś chce zarobić naprawdę duże pieniądze w tym biznesie, to musi tam zaistnieć. Zdają sobie z tego sprawę firmy z USA czy Europy, temat zaczęli ogarniać autochtoni. Nie dziwi to, że Chińczycy doczekali się swoich brandów oferujących drogie produkty. Dziwi sposób, w jaki rozgrywają walkę o klienta, a konkretnie to, czym zamierzają do siebie przyciągnąć ludzi z grubymi portfelami. Przykładem, którego nie potrafię zrozumieć, jest smartfon Veb V2 - urządzenie za ponad 32 tys. dolarów. Spora suma. I co w zamian?
Może ktoś wyprowadzi mnie z błędu, ale smartfon przypomina starsze modele Apple. Nie to jednak uzasadnia wysoką cenę - wokół ekranu producent umieścił brylanty, które sprawiły, że wartość urządzenia natychmiast podskoczyła. Gdyby nie one, produkt kosztowałby grosze. I to jest najdziwniejsze w całej historii. Od dawna zastanawiam się, dlaczego gracze typu Vertu oferują klientom tak toporny pod względem specyfikacji sprzęt, to pytanie powróciło wraz z Veb V2. Przecież każda chińska manufaktura jest w stanie stworzyć flagowca naszpikowanego porządnymi podzespołami. Bardziej rozpoznawalne marki oferują modele o topowych specyfikacjach. Tymczasem...
Tymczasem Veb V2 to, uwaga, m.in. 4-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 800x480 pikseli, procesor Snapdragon S4 w pakiecie z 512 MB pamięci operacyjnej oraz 4 GB pamięci wbudowanej. Obraz uzupełniają akumulator o pojemności 2100 mAh oraz platforma Android 2.3. Robi wrażenie, prawda? Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego producent nie stworzył smartfonu z wyższej lub przynajmniej ze średniej półki cenowej (pod względem użytych komponentów) i to jego nie ozdobił drogimi kamieniami. Przecież taki krok wydaje się po prostu logiczny.
Klient może wybrać chińską "rakietę" z brylantami, ale nie zdziwię się, jeśli zdecyduje się na iPhone'a w złocie lub platynie, którego można kupić znacznie taniej. No chyba, że ten rynek naprawdę jest nie do ogarnięcia dla człowieka, który nie dysponuje grubą kasą i nie obraca się w towarzystwie ludzi ze złotymi smartfonami...
Źródła informacji oraz grafik: gfan.com, gizchina.com, goldgenie.com, hi-tech.mail.ru
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu