Inteligentne gadżety ubieralne nie spopularyzowały się tak bardzo jak spekulowano. Oczywiście oprócz Apple Watch, ale sprzęty z logo nadgryzionego jabłka to zawsze inna liga i fenomen. Cały czas powstają jednak urządzenia, które chcą wprowadzić na rynku gadżetów ubieralnych powiew świeżości. Kiedy jednak widzę inteligentny pierścionek, mały chłopiec wewnątrz mnie płacze...z zażenowania.
Wow, robią inteligentny pierścionek - ale super!
Zachwycanie się wszystkimi pomysłami branży technologicznej to nic dobrego. I choć często przejawiam zbyt wiele entuzjazmu słysząc o nowych gadżetach, tym razem to za wiele nawet jak na mnie. Niejakie Origami Labs zdobyło ostatnio niejedną nagrodę za swój projekt inteligentnego pierścionka, który prezentuje się podobnie jak zabawki dla dzieci. Mój syn miał kiedyś podobny gadżet, po wciśnięciu przycisku słychać było wypowiedzi bohatera jednej z kreskówek.
Orii, bo tak nazywa się pierścionek (sygnet?) potrafi jednak więcej. Współpracuje z zainstalowaną na smartfonie aplikacją mobilną i działa trochę jak zestaw słuchawkowy. Wykorzystuje jednak przewodnictwo kostne palca, na którym jest założony i w ten sposób przenosi dźwięk do ucha - wibracje wędrują od palca do kości twarzy i docierają od razu do ucha wewnętrznego. Można za jego pomocą rozmawiać i komunikować się z asystentem głosowym zainstalowanym na smartfonie. To oczywiście nie wszystko, wspomina się o odsłuchiwaniu wiadomości głosowych, informacji pogodowych czy tych z kalendarza oraz wysyłaniu wiadomości przez WhatsAppa. Kiedy natomiast zadzwoni telefon, pierścień zawibruje, a przykładając palec do ucha będziecie mogli rozpocząć rozmowę.
Origami Lab to startup założony w Hong Kongu w 2015 roku. Jeden z pomysłodawców, Marcus Leung-Shea chciał pomóc swojemu ojcu, który cierpi na problemy ze wzrokiem i ja to jak najbardziej szanuję - wielokrotnie problemy w bliskim otoczeniu były motorem napędowym do stworzenia naprawdę ciekawych produktów. Zastanawiam się jednak dlaczego osoba niedowidząca nie może po prostu korzystać z małych słuchawek bezprzewodowych i trzeba było robić dla niej takie dziwactwo.
TechCrunch wspomina o 4 tysiącach wspierających ubiegłoroczną akcję na Kickstarterze (ja widzę tam natomiast niecałe 2,1k) trudno więc powiedzieć, by pomysł nie cieszył się popularnością. Czyżby faktycznie byli chętni na tego typu urządzenia czy to wsparcie dla samej idei wspierania niecodziennych pomysłów?
Pierwsza wersja Orii jest już wysyłana do wspierających (który zapłacili od 99 do 150 dolarów) i wygląda...no cóż, jak kiepsko wykonany pierścień z równie kiepskiego amatorskiego cosplay'u. Producent obiecuje jednak, że w przyszłym roku dostarczy urządzenie od 25 do 30% mniejsze.
Warto nadmienić, że poza pieniędzmi zebranymi na Kickstarterze, Origami Labs uzyskało również dofinansowanie z Alibaba Entrepreneurs Seed Fund, są więc ludzie wierzący w sukces tego rozwiązania - wspomina się na przykład o pracownikach dużych hoteli.
Możliwe, że mając produkt w rękach i sprawdzając jak faktycznie radzi sobie z powierzonymi mu zadaniami, zmieniłbym swoje nastawienie do Orii. Tymczasem zapisuję go na szarym końcu gadżetów, które chciałbym sprawdzić. Wearable musi wyglądać przynajmniej dobrze, a nie jak tandetna zabawka z bazaru, szczególnie że nie kosztuje symbolicznych kilku dolarów. Zastanawiam się też gdzie jest cała ta wygoda. Dzwoni telefon, pierścionek wibruje na palcu, przykładamy go więc od ucha i rozmawiamy. To naprawdę tak duża wygoda względem wyczucia wibracji smartfona w kieszeniach spodni, wyciągnięcia go z niej i przyłożenia do ucha?
Gdyby był to chip wszczepiany gdzieś za uchem, byłym zaciekawiony. Tymczasem ani to ładne, ani wygodne, no i wygląda głupio.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu