Historia zatacza koło. Facebook powtarza scenariusz, który w przeszłości zapewnił mu ogromny sukces. Jednak to co działało kiedyś niekoniecznie zadziała teraz w obliczu nowego zagrożenia.
Facebook powtarza znany nam scenariusz. Czyżby Zuckerberg zaczął się bać rywala?
TikTok jest ostatnia na ustach wielu. Piszą o nim wszystkie blogi technologiczne i serwisy biznesowe. Jego rosnąca potęga na rynku mediów społecznościowy jest niepodważalna. To pierwsza od dawna, realna siła, która może zagrozić potędze Marka Zuckerberga: Facebookowi i Instagramowi. Co więcej, w ostatnich dniach zagrożenie to jeszcze bardziej urosło. W końcu co innego kiedy mówimy o aplikacji Chińskiej firmy, która próbuje podbić Amerykański rynek, a co innego kiedy wspomniana apka ma być przejęta przez giganta jakim jest Microsoft. Nadaje to ciekawego smaczku najnowszemu ogłoszeniu Facebooka o uruchomieniu funkcji Reels.
Przecież to już było
Wielu z Was zapewne pomyśli sobie, że to przecież nic nowego. Reels realnie zostało zakomunikowane rok temu, jednak słuch o tej funkcji zaginął, przynajmniej dla nas. Wynika to z tego, że był to jedynie eksperyment Facebooka i całość wyszła jedynie na kilka mało istotnych rynków. Dziwnym zbiegiem okolicznościFacebook ogłasza wypuszczenie jej do ponad 50 krajów w momencie wspomnianego już zamieszania wokół TikToka.
Ale czym jest to Reels? To nowa funkcja Instagrama, która pozwala na tworzenie krótkich (do 15 sekund) i interesujących/zabawnych filmików. Reels dostarczy zestaw prostych narzędzi pozwalających na szybki montaż bez posiadania specjalistycznej wiedzy czy umiejętność. Będzie można m.in. podłożyć ścieżkę dźwiękową, efekty związane z rzeczywistością rozszerzoną, dokonać płynnego przejścia między nagranymi scenami czy zmienić prędkość filmu. Wszystko to i wiele więcej na wyciągnięcie palca.
Jak widać Mark Zuckerberg nie sili się na wymyślanie koła na nowo. Postanowił upakować funkcje znane z TikToka w swojej apce. To własnie prosty montaż filmów i banalna obsługa sprawiły, że Chińska aplikacja zebrała tak wierną rzeszę fanów i rośnie w zastraszającym tempie.
Ale przecież to też już było
Scenariusz w którym Facebook po prostu kopiuje rywala nie jest niczym nowym. Wystarczy przypomnieć sobie Snapchata. Kiedy ta unikalna aplikacja powstała i zaczęła się rozpychać na rynku Zuckerberg chciał ją kupić. Jednak do transakcji nie doszło, twórca Snapchata wiedział, że trafił w dziesiątkę. Niestety nie wyszło mu to na zdrowie. Facebook po prostu skopiował 1:1 funkcje rywala i władował je do Instagrama. Mając dużo lepszą pozycję, większa bazę klientów szybko wypchnął Snapchat poza margines i teraz mało kto o nim pamięta.
Jak widać, w momencie zagrożenia scenariusz zdaje się powtarzać. Microsoft może sprawić, że walka między Zuckerbergiem, a TikTokiem nabierze kolorów i widać pewien strach (?) w działaniach obecnego króla mediów społecznościowych. Nie mam na to żadnych dowodów, ale wydaje mi się, że tym razem numer z kopiowaniem nie da mu takich dobrych efektów.
TikTok zaczął zbierać wokół siebie nową, świeżą grupę odbiorców. Co więcej jest doskonałą aplikacją dla ludzi, którzy aspirują do miana influencera. Jest tam po prostu luźniej więc dużo łatwiej jest być zauważonym i zrobić z tego biznes. Dzisiaj każdy wie, że kilka śmiesznych filmików, które trafią w gusta widowni mogą dać niemalże międzynarodową sławę.
Być może teraz zadam lekko kontrowersyjne pytanie. Komu kibicujecie mocniej? Zuckerbergowi i chcecie, aby zniszczył TikToka i zyskał jeszcze mocniejszą pozycję czy może predentowi z Chin?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu