Gry

Injustice: Gods Among Us – recenzja

Arkadiusz Ogończyk
Injustice: Gods Among Us – recenzja
Reklama

Pierwsze połączenie światów Mortal Kombat i DC Comics nie wyszło na zdrowie studiu Midway, które niebawem po premierze Mortal Kombat vs. DC Universe z...

Pierwsze połączenie światów Mortal Kombat i DC Comics nie wyszło na zdrowie studiu Midway, które niebawem po premierze Mortal Kombat vs. DC Universe zbankrutowało. Smocza seria odzyskała siły dopiero po przejęciu przez NetherRealm, które następnie zabrało się za tematykę superbohaterów. Czy wyszło im z tego coś bardziej zjadliwego?

Reklama

Komiksowi superbohaterowie mają wiele cech podobnych do bogów olimpijskich – z jednej strony są obdarzeni wielką mocą, z drugiej ich psychika jest tak samo wrażliwa jak zwykłych ludzi. Akcja Injustice: Gods Among Us pokazuje do czego może doprowadzić załamanie najpotężniejszego herosa – Supermana.

Joker, arcyłotr i jedna z ikon komiksów sygnowanych logiem DC podstępem omamił Supermana. Ten w amoku morduje swoją rodzinę oraz niszczy całe Metropolis. W akcie zemsty zabija Jokera i wraz z innymi superbohaterami przejmuje kontrolę nad światem, tworząc totalitarny ład. Sprzeciwia się temu Batman, który sprowadza z alternatywnego wymiaru „naszych” herosów, aby położyli kres tyranii człowieka ze stali.


W ten sposób twórcy gry wytłumaczyli to dlaczego na jednej arenie mogą walczyć dwie te same postaci. Ot „dobry” bohater mierzy się ze swoim „złym” odpowiednikiem. Zresztą w seriach komiksowych niejednokrotnie dochodziło do podobnych sytuacji, więc każdy zaznajomiony z tą tematyką nie powinien być zdziwiony. Oprócz sztandarowych łotrów i herosów takich jak Batman, Superman, Green Lantern, Joker, Lex Luthor, Wonder Woman, czy Flash, pod naszą kontrolę oddano też „drugą ligę”. Tutaj można wymienić Green Arrowa, Harley Quinn, Aresa, Hawkgirl i Aquamana. Poza tym, w trakcie przechodzenia trybu fabularnego natkniemy się na całą rzeszę znanych z kart komiksów osobistości, w sumie jest ich 24.

To, co oglądamy podczas gry w Injustice: Gods Among Us to ujęcie uniwersum DC w bardzo luźnej, przypominającej kreskówkowe adaptacje konwencji, nie silącej się na klasę najlepszych komiksów o Mrocznym Rycerzu czy Zielonej Latarni. Przy okazji dowiedziałem się w jaki sposób taki Green Arrow jest w stanie przyjąć na siebie z godnością klapsa od Supermana. Otóż istnieje specjalna tabletka, po której zażyciu zwiększa się tysiąckrotnie wytrzymałość całego ciała. Jakie to proste. Z początku takie absurdy mnie raziły, jednak z czasem poziom obserwowanych idiotyzmów mnie przerósł i zasymilował, pozwalając się po prostu bawić kolejnymi tanimi sztuczkami widzianymi na ekranie. Duża w tym zasługa Jokera przedstawionego nad wyraz dobrze, i jak zwykle grającego na nosie wszystkim dookoła, nieważne z którego są wymiaru. Należy jednak wziąć pod uwagę to, że jest to mocno popowa wizja postaci DC Comics, nie starająca się zadowolić co bardziej wyrafinowanych fanów, których pewne super-bohaterskie klisze zwyczajnie irytują.


Głównym trybem Injustice: Gods Among Us, podobnie jak Mortal Kombat (2011) od tego samego studia jest historia. Przez około pięć godzin możemy w niej oglądać kolejne przerywniki i wcielać się na zmianę w różne postaci walczące po stronie dobra. Zanim jednak zaczniemy się w to bawić, czeka nas samouczek wyjaśniający zasady walki. Każdy wojownik ma trzy rodzaje ciosów – słaby, średni, mocny i umiejętność specjalną pozwalającą mu np. zadawać przez chwile więcej obrażeń, czy też w przypadku Wonder Woman przełączać się między mieczem, a lassem. Do blokowania górnych ciosów wciskamy strzałkę w tył, do podcięć w dół. Te podstawy wystarczą każdemu do przyjemnego obcowania z tą dwuwymiarową bijatyką. Poza tym otrzymujemy też możliwość odpalania potężnych super-ataków i specjalnych „starć mocy”, w których licytujemy się z przeciwnikiem na to, kto silniej uderzy. Wachlarz naszych możliwości zamyka rzut i przycisk odpowiedzialny za korzystanie z elementów otoczenia.

Reklama

Wpadając na planszę szybko zdamy sobie sprawę z tego, że można ją całkiem konkretnie zdemolować kopiąc oponenta w kierunku widocznych w tle pomników i urządzeń, rzucając zawieszonymi w powietrzu rurami czy też przebijając ścianę, by odkryć nowy fragment poziomu. Areny dzielące się na wiele części nie są co prawda nowością i pamiętają jeszcze czasy Dreamcasta i Dead or Alive 2, ale wciąż miło jest je widzieć, nawet jeśli animacje przechodzenia z jednego fragmentu lokacji na drugi są zbyt długie i szybko zaczynają męczyć (to samo tyczy się super-ataków).


Reklama

System walki przypomina coś pomiędzy Super Smash Bros, a Street Fighterem, bliżej mu jednak do tego pierwszego, czyli do rozrywkowej bijatyki sprawdzającej się na imprezach. Injustice to przede wszystkim zabawowe mordobicie pełne skakania po planszy i wypuszczania przed siebie przeróżnych pocisków, a nie techniczny pojedynek w którym można w wirtuozerski sposób popisać się znajomością taktyk i rozbudowaniem combosów. Sama lista ciosów naszych postaci jest zastraszająco krótka, a ich animacja bardziej toporna niż w innych wysokobudżetowych bijatykach. Na szczęście urok komiskowych superbohaterów pomaga w przyzwyczajeniu się do ich ciężkich i sztywnych odpowiedników. Paradoksalnie fakt, że granie każdym z nich jest do siebie mocno podobne (wszystkie techniki wykonywane w ten sam sposób, różnią się nieco siłą, zasięgiem i szybkością) ułatwia odbiór całej gry i swobodne przełączanie się pomiędzy postaciami. NetherRealm stworzyło coś łatwego w odbiorze, ale potrafiącego pokazać czasem drugie dno, należy jednak pamiętać o pewnych ograniczeniach ich systemu...

Po opanowaniu jednego zawodnika ma się już podstawy do grania każdym – wystarczy tylko kontrolnie zajrzeć do listy ciosów, odnaleźć 2-3 specyficzne dla danego herosa zagrania i już można nim wymiatać na cieszącym oko poziomie. Oczywiście nie jest tak, że jest to banalnie prosta gra, której nie opłaca się masterować i ćwiczyć, jednak w przeciwieństwie do „poważnych” bijatyk postawiono tu na samą zręczność w unikaniu wrogich pocisków i walczenie na dystans.


Mało w Injustice samego, czystego zaskakiwania technikami, zmianą pozycji, męczenia oponentów na ziemi czy tworzenia wymyślnych juggle'i, bo po prostu wielu z tych rzeczy nie przewidziano. Czułem zawód gdy mój kolejny cios w powietrzu przenikał przez wroga, a zadawane wyraźnie „w podłogę” uderzenia nie dokonywały żadnych obrażeń. W ferworze ciosów ciężko dostrzec też kto tak naprawdę powinien w danej sytuacji trafić, co dodatkowo utrudnia wspomniane już drętwe poruszanie się postaci, które po prostu nie nadają się do taktycznej gry obronnej. Jeżeli taką w ogóle możemy nazwać możliwość blokowania na dwóch płaszczyznach i wyrywania się z rzutów. Zamiast tego mamy wesołe używanie mocy i jeszcze weselszy chaos, w którym jakiś cios wejdzie, a inny nie i nie zawsze wiadomo dlaczego.

Dla osób zainteresowanych Injustice: Gods Among Us ważniejsze jest pewnie jednak samo obcowanie ze złoczyńcami i herosami uniwersum DC, a to akurat udało się NetherRealm odtworzyć w bardzo dobry sposób. Nawet jeśli graficznie postaci przypominają wyciosane w kartoflu, odlane z jednej formy klony typowe dla Unreal Engine 3 to ich fantazyjne stroje doskonale to maskują. Wielu bohaterów ma barczyste zbroje, które dodają im charakteru (Superman wygląda w swojej naprawdę potężnie), a wygląd ciosów każdej z nich wydaje się być idealnie dobrany do jej temperamentu. Batman zasłania się swą peleryną, Lex Luthor powolnie kroczy w specjalnym mechu, Zielona Latarnia lewituje używając co rusz mocy pierścienia, Joker chodzi z bandyckim nożem, Flash w swoim specjalnym ruchu obiega całą ziemię, Catwoman rusza się jak kociak... Zebrano tu w sumie 24 najsłynniejsze (no prawie, nie ma np. Lobo, który pewnie będzie w formie DLC) postaci i każdej z nich poświęcono sporo czasu po to, by jej fani mogli cieszyć się z wejścia w jej skórę.

Reklama


Poza samym trybem fabularnym łączącym historię wielu, ale nie wszystkich „tytanów” (bo tak ich się tutaj nazywa), mamy też swego rodzaju tryb arcade pozwalający każdej postaci dojść do własnego zakończenia – możliwe jest nawet włączenie modyfikatorów utrudniających kolejne walki (przez np. brak super technik). Ciekawym urozmaiceniem są również misje S.T.A.R. Labs, w których dostajemy specjalne wyzwania oceniane gwiazdkami, a każdy z naszych postępów jest zapisywany, podsumowywany i nagradzany rosnącym poziomem doświadczenia. W osobnym menu możemy też odkrywać kolejne stroje dla postaci, szkice koncepcyjne itd. Innymi słowy twórcy naprawdę postarali się o to, żeby pojedynczy gracz miał co robić po ukończeniu kampanii, poza szukaniem przeciwników w sieci.


A jak wypada multiplayer? Mimo iż trudno było mi znaleźć przeciwnika, przez przedpremierowe testy to jednak w końcu się to udawało (kiedy gra trafi do sklepów na pewno będzie dużo łatwiej) i nie widziałem żadnych problemów z połączeniami. Grało się dynamicznie, szybko i uczciwie. Trafianie na przeciwników o podobnym poziomie co nasz może być jednak problematyczne. Do dyspozycji dostajemy też możliwość umawiania się na walki w specjalnym lobby i obserwowanie starć innych (w King of the Hill zwycięzca walczy z kolejną osobą w kolejce, nie regeneruje mu się jednak życie). Co ciekawe, można nawet ćwiczyć online co jest fajną opcją jeśli ma się znajomych, którzy także posiadają Injustice i chce z nimi po prostu przetestować różne zagrania.

Gra ma polską, kinową lokalizację, w której przekradły się pewne przekłamania takie jak mylenie płci postaci, jednak w ogólnym rozrachunku tłumaczenie spełnia swoją funkcję. Kolejne walki potrafią zbyt długo się ładować, postaci oferują zbyt mało manewrów i ruszają się ze specyficzną, ociężałą manierą, ale to wciąż dobra pozycja, pełna miłości do komiksów. Na plus należy zaliczyć z pewnością ilość rzeczy do odkrycia czekających dla jednego gracza i przystępność, która sprawia, że Injustice wydaje się świetnym tytułem na imprezy i do okazyjnego grania. Patrząc jednak przez pryzmat gatunku, jest na rynku sporo bijatyk z lepszym, bardziej rozbudowanym systemem walki.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama