Nauka

Satelita zaginął ćwierć wieku temu. Odnaleźliśmy go... po raz drugi

Jakub Szczęsny
Satelita zaginął ćwierć wieku temu. Odnaleźliśmy go... po raz drugi
1

Po 25 latach dryfowania w przestrzeni kosmicznej eksperymentalny satelita S73-7, który został wystrzelony w 1974 roku, został odnaleziony dzięki staraniom Sił Kosmicznych Stanów Zjednoczonych. Poszukiwanie tego satelity wyglądało odrobinę jak szukanie igły w bardzo "rozsianym", przeogromnym stogu siana. Ale się udało. A to nie pierwszy taki przypadek w historii tego obiektu.

Satelita Infra-Red Calibration Balloon rozpoczął swoją misję 10 kwietnia 1974 roku. Jego pierwotnym przeznaczeniem miała być rola "celu kalibracyjnego" dla sprzętu teledetekcyjnego. Ta koncepcja jednak nie wypaliła i... satelitę "zgubiono" i nagle zniknął on z radarów Sił Powietrznych. Próbowano go poszukiwać, ale bezskutecznie. Niewielki rozmiar zrobił swoje.

Dołączył on więc do niechlubnego grona składającego się ze wszelakich śmieci "rozbijających się" po ziemskiej orbicie. Jednak, dzięki analizie zarchiwizowanych danych na temat satelity, Jonathan McDowell, astrofizyk z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics, ze zdumieniem odkrył, że satelita zaginął nie raz, a... dwa razy. Pierwszym razem w latach siedemdziesiątych, a drugi raz — w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku.

Problemy z wykryciem S73-7 wynikały prawdopodobnie z jego osobliwego przekroju radarowego oraz konstrukcji pozbawionej metalu. To sprawiało, że był on trudny do identyfikacji w gąszczu innych obiektów krążących na orbicie. Mimo wszystko, dzięki temu, że obecnie dysponujemy znacznie lepszymi metodami detekcji obiektów na orbicie, niż wcześniej — udało się go namierzyć i ponownie wiemy, gdzie on się znajduje. A to bardzo ważne — nieśledzony satelita może zagrażać innym obiektom, które znajdują się na orbicie okołoziemskiej.

To, o czym mowa wcale nie jest opowiastką wyssaną z palca. Na niebie na pierwszy rzut oka jest "czysto" - ale prawda jest taka, że na orbicie znajduje się naprawdę mnóstwo różnorakich "śmieci". Istnieje obecnie ponad 20 000 takich obiektów, co sprawia, że unikanie zagrożeń przez czynnych satelitów jest naprawdę trudne. Ogromne znaczenie ma śledzenie takich obiektów oraz doskonalenie metod detekcji zagrożeń na orbicie okołoziemskiej. Jeżeli nie będziemy tego robić, w istotne dla nas urządzenia i instrumenty będą uderzać albo fragmenty nieużywanych już satelitów, albo inne rzeczy, które "fruwają" sobie wokół Ziemi. Trzeba pamiętać, że są one rozpędzone do naprawdę "słusznych" prędkości i wraz ze swoją masą mogą wyrządzić przeogromne szkody tam, gdzie ich nie chcemy.

S73-7, jego zagubienie i ponowne znalezienie to przypomnienie dla ludzkości, że orbita okołoziemska wcale nie jest takim spokojnym miejscem. Zaczynamy mocno rozpychać się w kosmosie, szczególnie w pobliżu Ziemi. Im bardziej będziemy starali oderwać się od naszej planety, tym gorzej będzie wyglądać sprawa kosmicznych śmieci. W sumie dochodzimy do smutnej refleksji: gdziekolwiek byśmy się nie pojawili, tam pozostawiamy po sobie odpady. To brzydka laurka dla naszego gatunku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu