Aby wyrównać opłacalność Spotify każdy kupiony krążek należałoby przesłuchać co najmniej 50 razy. To pokazuje, jaka przepaść dzieli te sposoby dystrybucji.
Ile jesteście w stanie "wycisnąć" z jednej złotówki w Spotify? Mi udało się dwie i pół godziny muzyki
Grudzień to czas podsumowań i takie też podsumowania widzimy na każdym kroku. Jedno z nich pokazało ostatnio Spotify, które jak co roku pokazało to, czego słuchaliśmy w ostatnich 12 miesiącach. W moim przypadku liczby nie były jakieś przesadnie imponujące. W ciągu ostatniego roku przesłuchałem na Spotify 315 kapel ze 137 (!) gatunków (nie wiedziałem, że tyle istnieje). Jednak chyba najbardziej istotną statystyka jest tutaj ta dotycząca liczby przesłuchanych minut. W moim wypadku jest to 36 237 minut spędzonych w działającej usłudze. Czy to dużo, czy mało - nie wiem, ale jestem pewien, że mógłby to być znacznie większy wynik, ponieważ w tym roku bardzo dużo muzyki słuchałem także z YouTube. Bazując jednak na tym, co mamy, pokusiłem się o szybką kalkulację.
Oto, dlaczego streaming rządzi - ile wy słuchaliście muzyki za złotówkę?
Zaokrąglając w dół, w tym roku korzystałem ze Spotify przez 36 000 minut. Daje to dosyć równe 3ooo minut w miesiącu. Abonament Spotify to 20 zł. Wychodzi więc, że za złotówkę otrzymałem 150 minut słuchania muzyki. Dwie i pół godziny dostępu do wszystkich kapel na świecie, a gdybym częściej używał Spotify, jestem zdania, że wynik mógłby być i dwa razy większy. Myślę, że dopiero takie porównanie dobrze obrazuje, jak duża jest różnica w opłacalności pomiędzy streamingiem i wszystkimi innymi sposobami dystrybucji muzyki. Jeżeli weźmiemy chociażby cenę najtańszego albumu w Empiku/Mediamarkt/dowolnym innym elektromarkecie, która wynosi obecnie 25 zł, to mamy w tej cenie... ponad 60 godzin Spotify. Ponad dwa dni słuchania muzyki non stop. Jako, że z okazji świąt kupiłem sobie 4 płyty CD ulubionych kapel, nie chcę nawet myśleć, że za pieniądze na nie wydane miałbym prawie pół roku dostępu do usługi. Zakładając, że jedną płytę przesłucham w całości nawet 20 razy (dosyć wątpliwe) daje to 800 minut słuchania (jeden krążek ~40 minut). Dzieląc to przez cenę (25 zł) otrzymujemy 60 minut za złotówkę. Ponad połowę mniej, niż w przypadku Spotify.
O ile nie jestem zdania że fizyczne nośniki czeka śmierć, bo zawsze będzie istnieć grupa entuzjastów-kolekcjonerów, o tyle chyba wątpię, byśmy mogli mówić dziś o jakiejkolwiek ich użyteczności, jeżeli chodzi o dystrybucję muzyki. Każdą kupioną płytę musielibyście bowiem przesłuchiwać 50-60 razy od deski do deski, żeby wyrównać poziom niezbyt intensywnego słuchania Spotify. A i tak po pierwsze mielibyście dostęp tylko do tych numerów, które kupiliście, zamiast do całej biblioteki serwisu, a po drugie - mówimy tu o najtańszych albumach a nie o premierach, które potrafią kosztować i 80 zł. Szaleństwo.
Jestem bardzo ciekawy ile Wy słuchaliście muzyki w tym roku i ile "wyciągnęliście" z jednej złotówki w swoich serwisach streamingowych.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu