Twitter nie ma ostatnio dobrej passy. Elon Musk wypowiedział wartą 44 mld dolarów umowę z Twitterem z powodu botów i spamu - a raczej z powodu niedopowiedzeń co do ilości fałszywych kont. Teraz natomiast Dan Woods - czołowy ekspert ds. cyberbezpieczeństwa stwierdził, że osiem na dziesięć kont na Twitterze jest fałszywych. To niesamowicie mocne oskarżenia.
1,3 mld kont, 330 mln aktywnych. A 80 proc. to boty. Nie zgadniecie o jaki serwis społecznościowy chodzi
Dan Woods nie jest jakimś "randomem" - współpracował federalnymi organami ścigania w USA oraz organizacjami wywiadowczymi. Twitter w swoich komunikatach wielokrotnie wskazywał na to, że zarówno pod kątem fałszywych treści generowanych przez boty, jak i udziale fejkowych kont wśród całości to około pięciu procent. To grube niedoszacowanie, jeżeli problemem Twittera jest to, że właściwie 4/5 całego serwisu to profile należące... właściwie do nikogo prawdziwego. Jeśli tylko okaże się to prawdą, umowa między Twitterem a Muskiem będzie kuriozalna - miliarder miał zapłacić 44 mld za serwis społecznościowy. Po tym nastąpiło wypowiedzenie tej umowy - wszystko ma rozstrzygnąć się w sądzie. Może to oznaczać długą batalię w sądzie, której paliwem będą między innymi takie informacje jak ta.
Wielokrotnie wskazywano na to, że zarówno Elon Musk, jak i wiele instytucji w USA nie doceniają tego, co dzieje się na Twitterze. Na pierwszy rzut oka trudno jest stwierdzić, że coś jest nie tak. Prawdziwi użytkownicy i tak operują w swoich bańkach, w których - jak wiadomo - znajduje się wiele innych "realnych" kont. Natomiast obok tego wszystkiego działają boty, które narracje wewnątrz tych baniek kreują. Wcześniej natomiast pojawiły się informacje od byłego szefa bezpieczeństwa Twittera, który stwierdził iż serwis wprowadził w błąd regulatorów co do swoich praktyk bezpieczeństwa i rzeczywistej liczby kont botów. Kolejne takie sygnały będą jedynie pogłębiać problem wizerunkowy i prawny Twittera.
Serwis, który stwarza pozory normalności
Według mnie, niewątpliwą siłą Twittera jest to, że w tym serwisie nie mamy do czynienia z łaską i niełaską algorytmu, który pokazuje Ci to, co według niego jest dla Ciebie odpowiednie. Dlatego właśnie przestałem korzystać z Facebooka w sprawach prywatnych. Jeśli już, to odwołuję się do niego jedynie w kontekście zawodowym. I jest mi z tym naprawdę dobrze - nie potrzebuję już nawet grup dyskusyjnych, które w ostatnim czasie przestały według mnie prezentować istotną wartość w większości przypadków.
Twitter natomiast jest obecnie moim głównym kanałem komunikacji - także z osobami, które śledzą moją działalność w przestrzeni internetowej z powodu m. in. prowadzonych przeze mnie spraw. Tak jest chociażby z tematem wykorzystywania Krzysztofa Kononowicza przez patostreamera, społeczność zainteresowana tym tematem dyskutuje tam ze mną, zadaje mi pytania i uczestniczy w cyklicznych "Spaces" - czyli pokojach głosowych.
Rewelacje na temat Twittera w zakresie ilości kont, które są fałszywe to natomiast bardzo ciekawe oskarżenia, które mogą "wywrócić stolik", na którym znajduje się między innymi dotychczasowy wizerunek serwisu. Ten był znany - a i owszem - z tego, że operuje tam mnóstwo botów, które chociażby starają się wpłynąć na tematy polityczne i okalające taką tematykę. Nikt jednak nie podejrzewał, że skala może być tak ogromna. Twitter, jeżeli znajdą się mocne dowody na taki stan rzeczy - będzie mieć bardzo poważny problem. Po pierwsze, z Muskiem, który chyba w porę się opamiętał co do próby przejęcia serwisu i z... resztą przestrzeni wirtualnej, która przestanie uznawać go za wiarygodne miejsce.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu