Technologie

To się nazywa recycling! Z łopat wiatraków będzie można zrobić... żelki

Krzysztof Kurdyła
To się nazywa recycling! Z łopat wiatraków będzie można zrobić... żelki
3

Choć odnawialne źródła energii mają ważne miejsce w mądrze budowanym miksie energetycznym, trzeba zaznaczyć, że jak każda metoda ma swoje wady. Jedną z częściej podnoszonych, nie tylko przez klimatycznych denialistów, jest problem zużytych łopat z turbin powietrznych.

Duża łopata, duży problem

Budowane dziś farmy wiatrowe są ogromne pod każdym względem. Duża ilość wielkich turbin, oznacza duża ilość wielkich łopat zrobionych z FRP - trudnych do utylizacji polimerów zbrojonych włóknami np. szklanymi czy węglowymi. W efekcie, na dziś jedynym sposobem na poradzenie sobie z coraz większą ilością jest łopat jest ich zakopywanie, co dla nikogo normalnego satysfakcjonujące nie jest.

Prace nad tym problemem trwają w wielu miejscach, a pomysły bywają przeróżne, od budowania z łopat różnych obiektów, np. przystanków czy placów zabaw, po różnego rodzaju ich przetwarzanie, czy to mechaniczne czy chemiczne (szczególnie to ostatnie jest obecnie trudne, drogie i nieekologiczne). Naukowcy z uniwersytetu stanowego Michigan podeszli do problemu od drugiej strony, próbując opracować łatwo przetwarzalny materiał, który mógłby być użyty do ich produkcji.

Bioplastik na ratunek

W toku eksperymentów udało im się opracować żywicę termoplastyczną, wykonaną z włókien szklanych połączonych z polimerami syntetycznymi i pochodzenia roślinnego, która jest wystarczająco mocna do budowy łopat, a jednocześnie prosta w późniejszej przeróbce na inne rzeczy.

Zbudowana z niej łopata byłaby po wykorzystaniu cięta na kawałki i rozpuszczana w obecności różnych minerałów. Zależnie od zastosowanego procesu, można z niej uzyskać w ramach recyclingu materiały podobne do sztucznego granitu, wysokiej jakości tworzywa sztuczne, materiały chłonne przydatne do produkcji pieluszek oraz jako produkt uboczny mleczan potasu, stosowany w produktach żywnościowych.

Ten ostatni aspekt naukowcy postanowili wykorzystać PR-owo i zrobili ze swojego materiału misie-żelki, które następnie zjedli. Patrząc na ilość artykułów o jadalnych wiatrakach cel z pewnością udało się osiągnąć, a że idea stojąca za wynalazkiem  jest szczytna, to i ja postanowiłem, że warto pchnąć to dalej.

Ładnie określił całość prowadzący projekt John Dorgan:

„Piękno naszego systemu żywic polega na tym, że pod koniec cyklu użytkowania możemy je rozpuścić, a to uwalnia je z jakichkolwiek matryc, w których się znajdują, dzięki czemu mogą być używane w kółko. Taki jest cel gospodarki o obiegu zamkniętym.”

Czego brakuje?

Czy więc można już odtrąbić przełom i znalezienie ostatecznego rozwiązanie dla tego problemu? Niestety, na to jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie. Dane o wytrzymałości tego materiału pochodzą z symulacji i testów prowadzonych na małych próbkach. Teraz naukowcy muszą zbudować prawdziwe, duże łopaty, wystawić je na działanie rzeczywistych obciążeń i pod wpływ zewnętrznych warunków atmosferycznych.

Równolegle prowadzone mają być prace nad wypracowaniem wydajnej i taniej metody produkcji tego nowatorskiego materiału. Sam materiał, nawet jeśli potwierdzi swoje zalety, to dopiero połowa sukcesu. Wiele interesujących pomysłów tego typu kończyło na śmietniku historii ze względu na problemy, jakie sprawiało wdrożenie ich do masowej produkcji.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu