Wcześniej Netflix i Amazon, teraz Hulu. Serwisy streamingowe piszą historie. Seriale internetowe - bo tak można określać produkcje usług VOD - to teraz tytuły stające w szranki z najlepszymi, a hegemonia telewizji tradycyjnej ma się ku końcowi.
Najświeższym dowodem na zachodzące zmiany są rozdane nagrody Emmy. Aż pięć statuetek zgarnęła produkcja Hulu - serwisu VOD dostępnego na terenie Stanów Zjednoczonych i Japonii. Mowa oczywiście o "Opowieści podręcznej", serialu opartego o książkę Margaret Atwood, który wzbudził niemałe kontrowersje. Niedaleka przyszość, nowy porządek, obozy dla podręcznych, brak konstytucji, Republika Gileadzka (tereny USA) - pomimo tak wielu różnic w stosunku do naszej rzeczywistości, zdaniem wielu treść serialu wcale nie jest nam aż tak nieznana. Hulu stanęło na wysokości zadania i pierwszy sezon serialu stał się ogromym hitem, głównie dzięki temu, jak bardzo jest wiarygodny. W Polsce "Opowieści podręcznej" można oglądać na Showmax.
Wśród nominowanych dopatrywano jednak innych faworytów. Wystarczy wspomnieć o "Stranger Things" - niesamowicie pozytywnie przyjętej produkcji Netflixa, która połączyła w sobie wszystko, co najlepsze z kina sci-fi lat '90. A przecież jest jeszcze Westworld wskazywany jako wielki następca "Gry o tron". Potencjał serialu jest ogromny, ale na globalny fenomen na miarę Gry o tron będzie bardzo trudno. HBO nie opuściło jednak gali zupełnie zawiedzionie - miniserii "Wielkie kłamstewka" udało się zdobyć aż pięć nagród, w tym za najlepszą aktorkę, która trafiła do Nicole Kidman. Netflix musiał cieszyć się ze statuetek dla Johna Lithgowa z "The Crown" (drugplanowy aktor - serial dramatyczny) oraz "Specjalisty od niczego" (najlepszy scenariusz - serial komediowy).
To wszystko przypomina mi Złote Globy z 2015 roku, które były pierwszym, pamiętnym triumfem dla serwisów VOD. Wtedy to, Amazon i Netflix miały co świętować, a od tamtej pory nie radzą sobie wcale gorzej. Nie wszystkie platformy praktykują metodę udostępniania wszystkich odcinków danego sezonu za jednym razem, ale to wcale nie redukuje zainteresowania wokół nich. Nie mniej, to właśnie taki sposób dystrybucji przysporzył serwisom VOD najwięcej popularności, ponieważ widzowie nie tylko nie są zmuszani do oglądania kolejnych odcinków o wybranych porach emisji, ale to my decydujemy, kiedy zobaczymy następne epizody. Oczywiście najczęściej robimy to czym prędzej, lecz nie brakuje osób, które nie spieszą się i trzymają się cotygodniowego planu. Taka swoboda oglądania, to najważniejsza zaleta VOD.
Teraz w parze z tym komfortem idzie także jakość. Hulu, Amazon i Netflix to teraz globalne potęgi, z którymi muszą liczyć się stacje telewizyjne. Niejednokrotnie dochodzi do współpracy pomiędzy nimi, ale to przecież serwisy VOD trafiają do świadomości widzów na całym świecie. Jaka część polskiej widowni w ogóle kojarzy stacje ABC, FOX, NBC, Showtime, AMC czy inne? Ale Amazon czy Netflix zdołały już wyrobić sobie pewną markę. Jestem bardzo ciekaw tego, jak rozwinie się ta branża w ciągu najbliższej dekady. Disney zapowiedziało przecież start własnego VOD, być może podobną drogą podążą kolejne studia. Nie będę pisał o tarapatach Netflixa czy Amazonu w takiej sytuacji, bo do tego jeszcze daleko, ale wizja Reeda Hastingsa o niezależności jego serwisu może okazać się bardzo skuteczna.
Pełna lista zwycięzców (za Filmweb):
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu