Felietony

Hubble i Webb zagrożone przez cięcia Trumpa. To już nie są żarty

Jakub Szczęsny
Hubble i Webb zagrożone przez cięcia Trumpa. To już nie są żarty
Reklama

Astronomowie wstrzymują oddech. Nie chodzi już tylko o liczby w Excelu czy nawet kolejne biurokratyczne przepychanki. Chodzi o przyszłość teleskopów, które od dekad dają nauce niemałą wartość. Jeden z nich zasadniczo jest dużo starszym bratem nowszego, ale świetnie z nim się uzupełnia. Instrumenty, które są dla nas niesamowicie ważne, mogą mieć problem z funkcjonowaniem: wszystko z powodu cięć administracji Trumpa.

Naukowcy alarmują – redukcja finansowania o niemal połowę byłaby dla NASA niesamowitą katastrofą. To jakby w połowie lotu zrzucić paliwo od samolotu. Lądowanie awaryjne będzie bolesne, kosztowne i raczej nie wszystkim uda się przetrwać. Czy serio Trump chce oddać za bezcen prymat w kosmosie chińskim konkurentom?

Reklama

Spójrzmy na Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Jego budżet miałby spaść z 187 mln dolarów w 2024 roku do 140 mln dolarów w 2026. Czy te 47 milionów dolarów mniej to dużo? Jeśli teleskop kosztował 10 miliardów dolarów, 47 mln to może i drobiazg. Ale to już 25–35% mniej na działanie teleskopu, który jest najważniejszym instrumentem astrofizycznym ostatnich lat. Koszty operacyjne JWST były cięte już wcześniej – i już wtedy z trudem wiązano koniec z końcem. A inflacja nie będzie łaskawa i nie przestanie rosnąć, szczególnie, że w USA i tak nie jest z nią kolorowo: zwłaszcza po ruchach samego Trumpa.

Hubble, nasz weteran, od 10 lat nie dostaje "podwyżki" w budżecie. Każdy kolejny rok zjada inflacja: jego realny budżet skurczył się już o 30% od dekady. Kolejne cięcia mogą oznaczać mniej możliwości obserwacji, mniej danych, mniej odkryć. Czy naprawdę zachodnią naukę na to stać? Jestem pewien, że absolutnie nie.

Domino kosmicznych konsekwencji

Wszystko to jest jednak tylko wierzchołkiem góry lodowej. Kosmiczne teleskopy to nie bezludne wyspy. Ich sukces jest zakorzeniony w ekosystemie naukowym, który tworzą specjaliści, instytucje i granty badawcze. Trumpowskie cięcia finansowe to atak właśnie na ten ekosystem. Zasadniczo nawet, jego dekapitacja.

Mniejsze fundusze na granty oznaczają, że teleskopy, nawet jeśli pozostaną sprawne, nie będą miały odpowiednich instrukcji obserwacyjnych. Bez ludzi, którzy wskazują, gdzie patrzeć, nawet najlepsze instrumenty stają się ślepe. Mniej pieniędzy na badania to mniej danych, mniej danych to mniej publikacji, a mniej publikacji to mniej odkryć. Prosta, bezlitosna statystyka. Ignorancja natomiast to już prosta droga do wytworzenia społeczeństwa ograniczonego, wyposażonego w słabe instrumenty poznawcze oraz zasadniczo... brak parcia ku innowacjom. Trump takie rzeczy, jak agresywne cięcia "na ślepo" mógł robić sobie w swoim programie telewizyjnym, gdzie co rusz zwalniał jego uczestników w koncertowym stylu. Zarządzanie państwem i jego instytucjami to o wiele większa odpowiedzialność — również za kolejne dekady, które nastąpią po własnych decyzjach.

Świat, w którym nie chcemy żyć

Redukcja finansowania grozi również osłabieniem komunikacji naukowej. Zdjęcia Hubble'a i Webba nie trafiają do mediów same. Za nimi stoi armia ludzi – naukowców, dziennikarzy, specjalistów od komunikacji. To oni tłumaczą światu, dlaczego warto patrzeć w gwiazdy, dlaczego nauka jest ważna. Cięcia budżetowe już dziś uderzają w ten proces, pozostawiając obywateli na pastwę losu szarlatanów, którzy biorą film z ćwiczeń astronautów w basenach (gdzie trenują spacery kosmiczne) i wrzucają to na TikToka z żółtymi napisami: "patrzcie, wyciekły zdjęcia z planu filmowego, gdzie FINGUJĄ LOTY W KOSMOS!". Przecież to kuriozum jest: naukę powinno się dotować, a takich ludzi zamykać co najmniej w rezerwatach, gdzie będą mogli sobie wierzyć w cokolwiek (bez wpływu na zdrową tkankę społeczną). Albo fundować im przymusowe loty w kosmos. Czy warto im fundować lot powrotny — pozostawiam pod rozwagę Wam.

Synergia, na jaką nie zasługiwaliśmy

Współpraca między Hubble'em a teleskopem Webba jest niezwykła. Oba teleskopy wzajemnie się uzupełniają – ultrafioletowe obserwacje Hubble'a doskonale współgrają z podczerwienią z JWST. Razem dają nam obraz wszechświata pełniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.

Projekty Rocky World oraz Habitable Worlds Observatory, które mają realną szansę odkryć światy nadające się do życia, potrzebują obu teleskopów. Trumpowskie cięcia grożą zniszczeniem tego stanu rzeczy – a to może być nieodwracalne. Już teraz nauka przeżywa kryzys: przede wszystkim zaufania do niej. Tymi cięciami zasadniczo pomożemy tylko tym, którzy cynicznie (lub co gorsza: nie) wykorzystują niewiedzę do siania dezinformacji.

Reklama

Czytaj również: TikTok ma jeszcze szansę. Donald Trump ratuje popularną aplikację

Cięcia bez sensu

Paradoksem jest to, że administracja Trumpa, tnąc budżet nauki NASA, jednocześnie deklaruje wsparcie dla przyszłych misji: choćby Hubble 2.0 (Habitable Worlds Observatory). Coś tu nie gra. Nie da się skutecznie wspierać przyszłych projektów, równocześnie demontując absolutne podstawy. Więc albo Trump blefuje (co byłoby dobre), albo jego administracja zachowuje się niczym małpy z brzytwą. Tyle że te małpy odpowiadają za zasadniczo najważniejsze mocarstwo na świecie.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama