Mate jest bardzo ciekawą serią, która zaskarbiła sobie serca klientów chcących od Huawei coś innego niż modele P. Ewidentnie Mate 20 poszły do przodu pod każdym względem, ale czy to wystarczy by zawojować rynek - szczególnie biorąc pod uwagę wysoką cenę smartfonów?
Widziałem Huawei Mate 20 Pro i Mate 20. Czy warto kupić nowe smartfony Huawei?
Mate 20 i Mate 20 Pro pokazano mi kilka dni temu na prezentacji przeprowadzonej w Budapeszcie. Była to dość specyficzna konferencja, z jednego powodu - podczas gdy wielu innych producentów jasno oddziela poszczególne modele, omawiając je w oddzielnych blokach, Huawei mieszał Pro ze zwykłą dwudziestką praktycznie cały czas. Rozumiem, że to jedna seria (choć przecież Mate 20 Lite jest już na rynku od jakiegoś czasu), ale między smartfonami jest sporo różnic, w tym również cena, dlatego dopiero wnikliwe testy pozwolą wyłuskać wszystkie różnice, te niestety nie były na prezentacji jasno wypunktowane.
Obudowy obu smartfonów bardzo dobrze spasowano, to eleganckie urządzenia. Choć lepsze wrażenie, zarówno jeśli chodzi o wygląd jak i wyważenie w dłoni, robi Huawei Mate 20 Pro. Tu swoją rolę ogrywa zakrzywiony po bokach ekran, który pomaga lepiej dojrzeć spójną i zaokrągloną bryłę telefonu. Tył w obu przypadkach wygląda kiepsko, kompletnie mi się to rozwiązanie nie podoba i niewiele tu zmieni kilka kolorów urządzenia, w tym piękny Twilight znany z serii P20. Tam, gdzie w normalnych smartfonach umieszcza się jeden lub dwa obiektywy aparatu, Huawei wsadził kuchenkę elektryczną - serio, te trzy obiektywy i lampa doświetlająca właśnie z tym mi się skojarzyły. Doceniam, że konstrukcja aparatów pokrywa się designem z obudową i jest względem niej symetryczna, ale sami przyznacie, że kiepsko to wygląda.
Tył modelu Huawei Mate 20 jest pokryty specjalnie zaprojektowanym wzorem Hyper Optical. Teksturowana powierzchnia sprawia, że urządzenia wygodnie leżą w dłoni i są odporne na odciski palców – pozostają czyste nawet wtedy, gdy są intensywnie używane. I faktycznie, oba smartfony sprawiały wrażenie “palcujących” się trochę mniej niż pozostałe urządzenia.
Podzespoły Mate 20 Pro i Mate 20
Oba smartfony napędza ten sam procesor Kirin 980, który podobno jest prawie tak wydajny, jak A12 Bionic od Apple. Specyfikacja trochę się jednak różni - Mate 20 Pro otrzymał 6GB pamięci RAM, Mate 20 natomiast 4GB pamięci RAM. Nowy procesor posiada rdzenie oparte na Cortex-A76, które są o 75% mocniejsze i o 58% bardziej wydajne w porównaniu z poprzednikiem. GPU to Mali-G76, które zapewnia o 46% większą moc przetwarzania grafiki i wzrost wydajności o 178% w porównaniu do poprzedniej generacji. O tym, jak urządzenia radzą sobie z grami i z codzienną pracą przekonamy się jednak dopiero podczas testów - te kilka chwil ze smartfonami pozwalają jednak sądzić, że to bardzo wydajne jednostki, których mam nadzieję nie spowolni system operacyjny z autorską nakładką Huawei.
Ekran Mate 20 Pro i Mate 20
Podstawową różnicą między Mate 20 Pro i Mate 20 jest ekran. Ten w Huawei Mate 20 to wyświetlacz o przekątnej 6,53 cala oraz rozdzielczości FHD+, przy proporcjach 18,7:9. To niestety tylko IPS, za to z HDR-em. Niestety, bo widać było różnicę względem wyświetlacza w Mate 20 Pro. Na plus natomiast na pewno mała kropka jako wcięcie w górnej części wyświetlacza. Przyglądając się notchowi w Pro odechciało mi się zaawansowanej funkcji odblokowywania twarzą.
Ekran w Mate 20 Pro to natomiast OLED z HDR o przekątnej 6,39 cala oraz rozdzielczości 2K+ i proporcjach 19,5:9. Robi świetne wrażenie zarówno jeśli chodzi o jakość obrazu i kąty widzenia. Niestety ma dużego notcha, w którym umieszczono kamery i czujniki związane z odblokowywaniem ekranu za pomocą skanu twarzy. Podobno ma ono działać o 30% szybciej niż w poprzednim modelu. Ekran jest zaokrąglony po bokach, jak w Samsungach. W przeciwieństwie do sprzętów koreańskiego producenta to niestety tylko efekt wizualny, którego funkcjonalności firma w żaden sposób nie wykorzystała. Szkoda, bo choć sam niewiele korzystałem z tego bajeru posiadając S7 Edge, to jednak widzę tu niewykorzystany potencjał.
No i na dole ekranu dostaliśmy czytnik linii papilarnych. Przy pierwszych testach działał on dobrze, zobaczymy jak sprawdzi się podczas dłuższego użytkowania. Byłem trochę zdziwiony, że Huawei nie komunikował kwestii audio swojego Mate 20 Pro. Tymczasem telefon ma głośniki stereo. Wiecie gdzie ukryli drugi? W porcie USB-C. Sprzęt nagra też dźwięk stereo w filmach, w ustawieniach zauważyłem, że obsługuje też Dolby Atmos. A to w połączeniu ze świetnym ekranem sprawia, że Mate 20 Pro będzie bardzo ciekawym sprzętem do konsumpcji multimediów.
Aparaty Huawei Mate 20 i Mate 20 Pro
Podczas prezentacji udało nam się zrobić tylko kilka zdjęć, jednak pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Muszę przyznać, że to kiepsko wyglądające kombo jest bardzo ciekawe. Dostajemy standardowy szeroki kąt z matrycą 40 Mpix i światłem F/1.8.Drugi obiektyw to bardzo szeroki kąt z 20 Mpix i światłem f/2.2, trójka to teleobiektyw z 8 Mpix i światłem f/2.4. Zdjęcia widzicie na ekranie i na pierwszy rzut oka prezentują się bardzo dobrze. Największe wrażenie robi jednak szeroki kąt czyli wreszcie jest jakiś sens kilku obiektywów z tyłu. To jest coś czego brakuje mi w standardzie w pozostałych smartfonach. Szczególnie, że Huawei potrafi go również wykorzystać do makro, które złapie ostrość z 2,5 cm. Robi wrażenie. Szkoda tylko, że aplikacja aparatu nie podpowiada jak ten szeroki kąt włączyć. Tymczasem trzeba ustawić zooma na 0,6.
Przedni aparat o rozdzielczości 24 Mpix - oraz nowa funkcja trójwymiarowego mierzenia głębi obrazu - pozwalają na robienie dobrej jakości selfie. Ten sam zestaw aparatów dostaniemy i w Mate 20, i w Mate 20 Pro.
Na ogromną pochwałę zasługuje też stabilizacja podczas kręcenia wideo, działa rewelacyjnie, na pewno będę chciał ją mocniej przetestować. Czy zastąpi gimbala? Pewnie nie, ale możecie się powoli żegnać z roztrzęsionymi klipami z wakacji.
Aparaty to również milion opcji AI, czyli 1500 scenerii, scen i obiektów, predykcyjny autofocus czy AI Cinema mode oraz upiększacze wideo dodawane w czasie rzeczywistym. Podobno można osiągnąć taki sam efekt jak w filmie Sin City, gdzie pokolorowana jest tylko część kadru.
Bateria
Bateria w Mate 20 Pro ma pojemność 4200 mAh, ale gwiazdą jest Huawei Super Charge, które naładuje ją do 70% w jedynie 30 minut. Mamy bezprzewodowe ładowanie 15 Watów, czyli 2x więcej niż rynkowy standard. Zobaczymy czy obietnice pokryją się z rzeczywistością. Mate 20 Pro otrzymał również bardzo ciekawy reverse charge. Co to takiego? Otóż przykładając jeden telefon do drugiego możemy podzielić się z nim prądem. Jeśli jeden ładuje się kablem, drugi położony pleckami na pierwszym zacznie się też ładować indukcyjnie. Huawei nie zdradził jednak żadnych informacji co do tego, z jaką mocą się to odbywa ani jakie straty energii występują oraz czy zadziała ze smartfonami innych producentów. Huawei Mate 20 otrzymał natomiast baterię o pojemności 4000 mAh, nie wspomniano też o bezprzewodowym ładowaniu.
Polska cena Huawei Mate 20 i Mate 20 Pro
Huawei Mate 20 Pro zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie i zapowiada się na świetny smartfon na półce premium. Zwykły Mate 20 jest ok choć wspólny pokaz z wyższym modelem niejako kanibalizuje ten słabszy. Mam wrażenie, że to samo stanie się na rynku, gdzie zdecydowanie większą popularnością będzie się cieszył wypuszczony już model Mate 20 Lite.
Smartfony Huawei Mate 20 i Mate 20 Pro będą dostępne w Polsce w przedsprzedaży od 16 października od 16:00 do 4 listopada lub wyczerpania zapasów. Cena Mate 20 to 2999 zł, a Mate 20 Pro - 4299 zł. Przy zakupie Mate 20 Pro klienci otrzymają bezprzewodową ładowarkę 15W i kartę pamięci NM 128 GB, a wybierając Mate 20 - opaskę ze słuchawką Huawei TalkBand B3 lite 5 .
Dużo, względem kosztującego na premierze 3499 zł Mate 10 Pro różnica jest wręcz kolosalna i nie chcę być prorokiem złych wieści, ale najprawdopodobniej to właśnie ona ochłodzi zapał osób, które szykowały się do zakupu tego urządzenia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu