Huawei Mate 20 zadebiutuje dopiero na jesień, jednak powoli trafiają do nas coraz to bardziej szczegółowe informacje na jego temat. Czym nas zaskoczy?
Seria Mate w ciągu ostatnich lat urosła z rangi pobocznej do kluczowej. To właśnie w niej pojawiają się po raz pierwsze nowe generacje autorskich układów Kirin, skierowane są one do osób używających intensywnie swojego smartfona, a do tego ma stawiać obecnie na możliwie jak najlepszą specyfikację. Tym bardziej jest to niesamowite, że pierwszy model z tej rodziny wyróżniał się jedynie dużą baterią. Z czasem zaczęły one zyskiwać flagowe cechy. Aktualnie to godny rywal dla topowych urządzeń od dowolnego producenta, co jeszcze kiedyś wydawało się być wręcz nie do pomyślenia. Co więcej, mówimy tu o drugiej firmie w świecie smartfonowym, która zdołała wyprzedzić Apple. To wymaga zdecydowanie czegoś więcej niż szczęścia.
Ogromne oczekiwania, świetna baza
Jeżeli chodzi o obudowę, to tu nie mamy co spodziewać się wielkich rewolucji. Konstrukcja dalej będzie wykonana z aluminium oraz szkła i możemy liczyć na jakieś smaczki stylistyczne, tak jak w poprzedniku z tyłu był pasek w innym odcieniu. Drobiazg, ale cieszący oko. Do tego powinna dojść obecność mieniącej się na różne kolory wersji, wzorowanej na tej z Huawei P20 Pro, i to by było na tyle. Liczyć można jeszcze na bardziej kompaktowe wymiary oraz jeszcze lepiej leżące w dłoni plecki.
Więcej ciekawego zobaczymy z przodu. W tym roku prym wiedzie wcięcie w ekranie i jest to rozwiązanie niezwykle wygodne, kiedy ktoś chce zrobić wyświetlacz na prawie całej powierzchni, ale jednocześnie nie jest zainteresowany wydawaniem dużej ilości pieniędzy na produkcję oraz męczenie się z projektem. Apple wcale tak nie zrobiło ze względu na swój plan, a problemy z innym rozmieszczeniem Face ID, kłopoty z ultradźwiękowym skanerem linii papilarnych, który finalnie się nie pojawił, oraz przyspieszony debiut. Tymczasem sporo firm postanowiło skorzystać z nich jako inspiracji.
Patrząc na klientów, w sumie lubią to, co znają z iPhone’ów. Czasami jednak wymaga się odmienności, wyróżnienia się na tle wszystkich pozostałych i właśnie pod tym względem Huawei Mate 20 nie powinien zawieźć. P20 i P20 Pro mają notcha. Tymczasem w nadchodzącym flagowcu w wersji bazowej wcięcie będzie dalej obecne, a wariant Pro zyska nawet zakrzywiony panel po bokach. Z pewnością zyska pod względem wyglądu, choć obawiam się nieco, jak to będzie wyglądać z samą ergonomią. Ponarzekać da się też na rozmiar wcięcia.
Warto w tym wszystkim wspomnieć o wprowadzeniu nowego etui ochronnego. Właśnie dzięki niemu poznaliśmy wygląd Huawei Mate 20 w naprawdę wysokiej jakości, a sam case ma umożliwić również na ustawienie telefonu prawie pionowo, tworząc tzw. namiot. Tego typu nóżka potrafi się przydać, m.in. do oglądania filmów.
Huawei Mate 20 bez kompromisów
Na razie mówi się o zastosowaniu 6,3-calowego ekranu. Zapewne dzięki zmniejszeniu ramek, będzie porównywalny do Mate 10 Pro – Huawei raczej nie ryzykowałby nadmiernego powiększania telefonu. Co więcej, pozostanie on AMOLED-em. Osobiście nie wyobrażam już sobie flagowca bez takiego wyświetlacza, aczkolwiek przyznać muszę, że LG czy Apple są w stanie im dorównać własnymi IPS-ami.
Rozdzielczość wyniesie QHD+ w przypadku wersji Pro i Full HD+ dla Mate 20 (2244 x 1080 pikseli). Sporo osób zainteresuje się na pewno zastosowanym układem. Kirin 980, bo o nim mowa, zadebiutuje oficjalne w Berlinie na konferencji firmy na targach IFA 2018 dnia 31 sierpnia. Ma być produkowane w procesie litograficznym 7 nanometrów, składać się z dwóch klastrów wykorzystujących technologię ARM DynamIQ, a do tego pojawi się w nim grafika ARM Mali G72 MP24, mimo że wcześniej mówiło się o pojawieniu się autorskiej grafiki. Na to jednak przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać. Do kompletu CPU składałoby się z najnowszych wersji rdzeni: ARM Cortex A75 oraz ARM Cortex A55.
Starsze doniesienia wskazują na wynik w Antutu na poziomie ponad 350 tysięcy punktów! Dla porównania poprzednik uzyskał około 214 tysięcy, więc robi to wrażenie, o ile nie mamy do czynienia ze sfałszowaniem rezultatów. Warto tu również wspomnieć o drugiej generacji chipu sztucznej inteligencji, tym razem już dwurdzeniowej. Co ciekawsze, firma zadba również o zapewnienie wsparcia dla LTE o szybkości do 1,6 Gbps. Mniejsza o to, że obecnie do takiego wyniku daleka droga, ale przynajmniej producent będzie miał się czym pochwalić na konferencji. Samo SoC zostanie wykonane w procesie litograficznym 7 nanometrów.
Jakbyśmy przypatrzyli się bliżej progresowi Huawei w temacie SoC, możemy uznać, że w tym roku dorównają już kolejnym Exynosom oraz Snapdragonom. Do tego mamy świetne koprocesor odpowiadający za algorytmy sztucznej inteligencji i uczenia maszynowe (NPU) i myślę, że ponownie Chińczycy pokażą wszystkim, o co w tym chodzi. W końcu oni w 2017 podnieśli poprzeczkę na zdecydowanie wyższy poziom. Warto tu jeszcze wspomnieć o rozwiązaniach takich jak GPU Turbo czy CPU Turbo, zmniejszających zużycie energii i poprawiających wydajność. Tym wszystkim zarządzać już będzie Android 9.0 Pie z nowym EMUI 9.
Mocy pod dostatkiem
Mocny układ musi być wspierany przez wystarczającą ilość RAM. W nadchodzącym modelu będziemy mogli liczyć na 6 albo 8 GB, z kolei na nasze dane zostanie 64, 128 lub 256 GB. Pamiętajmy, że Huawei Mate 20 Pro posłuży jako podstawa do stworzenia wariantu Porsche Design. Tak ekskluzywny wariant musi mieć wszystkiego więcej, stąd też w sprzedaży najpewniej spotkamy się również z tak pojemnymi odmianami. Co ciekawsze, producent wprowadzi jeszcze autorski nośnik pamięci, NM Card. Pozwoli on na osiągnięcie prędkości zapisu z szybkością 90 MB/s, dzięki czemu ma sprawdzić się do nagrań w 4K. Zobaczymy, czy szybko przyjmie się na rynku.
Skaner linii papilarnych zostanie przeniesiony z plecków do wyświetlacza. Ultradźwiękowy czytnik pojawił się już w Honorze 10 czy Huawei Mate RS Porsche Design, więc po tym próbnym okresie przyjdzie czas na najważniejsze wdrożenie. Do naszej dyspozycji oddana będzie także funkcja rozpoznawania twarzy. Będzie to system oparty o skanowanie 3D i podobno wyróżni się nawet wyższą skutecznością oraz szybkością niż ten z iPhone X.
Odpowiednie zaplecze energetyczne
To wszystko ma być zasilane baterią 4000 lub 4200 mAh (Pro). Firma obiecuje w tym drugim przypadku poprawę o 15% względem Mate 10 Pro czy o 76% w porównaniu do Galaxy S9+. Co ciekawsze, mówi się o wsparciu dla indukcyjnego ładowania, które to powoli zyskuje popularność i wydaje się, że ma szansę stać się obowiązującym standardem. Z mojego doświadczenia mogę podkreślić, że to miły i praktyczny dodatek. Sądzę jednak, że więcej osób doceni nową technologię szybkiego ładowania. Mówi się tu o ładowarce osiągającej 40W! Pozwoliłoby to jeszcze bardziej skrócić czas potrzebny na uzupełnienie energii, choć zastanawiam się, jak producent poradzi sobie z odprowadzeniem ciepła i zapewnieniem odpowiednich warunków dla akumulatora. Szczególnie to może okazać się niezwykle wymagającym wyzwaniem. Do kompletu pojawi się możliwość bezprzewodowego ładowania.
Ładowarka bezprzewodowa pojawi się od razu w sprzedaży. Będzie oferować moc 15W, będzie oferowała kompatybilność ze standardem Qi, co nie stanowi większego zaskoczenia, a do tego będzie miała powierzchnię przeciwdziałającą zsuwaniu się śliskiego smartfona z niej.
Fotograficzny wybór
Sporo różnic pojawi się w aparatach w Huawei Mate 20 i 20 Pro. Otóż wersja bazowa otrzyma następujące trio:
- 20 Mpix (sensor monochromatyczny), 12 Mpix (matryca RGB) i 8 Mpix z teleobiektywem - połączenie znane z Huawei P20, ale wzbogacone o trzecie oczko.
W Huawei Mate 20 Pro będzie to już moduł z P20 Pro:
- 20 Mpix (sensor monochromatyczny), 40 Mpix (matryca RGB) i 8 Mpix z teleobiektywem.
Sam koszt produkcji tych elementów ma podobno znacznie spaść, dzięki czemu finalne ceny obu modeli nie powinny być zbyt wysokie, choć do niskich należeć na pewno nie będą. Tu szykują się też ciekawe zmiany w samym wyglądzie aparatu głównego. Tak, teraz będą one ustawione w kwadrat, co wygląda naprawdę ciekawie i elegancko. Nie zabraknie jeszcze algorytmów sztucznej inteligencji, które to pozwolą na rozpoznawanie obiektów, tekstu, automatyczne wykrywanie sceny i inteligentny zoom.
Z przodu zapewne ponownie zobaczymy kamerkę 24 Mpix. W kwestii łączności, liczyć możemy na NFC, wreszcie Bluetooth w wersji 5.0, LTE, dual SIM, WiFi 802.11 ac czy GPS z Glonass i Beidou, a także złącze słuchawkowe 3,5 mm i USB typu C. W końcu smartfon od drugiego producenta na świecie musi być kompletny. Wiele osób ucieszy się również na informacje o głośnikach stereo - tu producent ma jeszcze co nadrobić względem Apple, Samsunga czy HTC.
Wraz ze sprzętowymi nowościami liczyć jeszcze możemy na nowe słuchawki Huawei Freebuds 2 Pro, które będzie można ładować również za pomocą samego telefonu bezprzewodowo! Tak, z wyglądu przypominają produkt Apple, ale poza tym mają być całkiem typowe. Zaoferują Bluetooth 5.0, trzy godziny słuchania muzyki, a w trybie czuwania wytrzymają do piętnastu. Warto dodać, że etui na nie pozwala wydłużyć aktywne działanie do dwudziestu. Nie zabraknie w nich redukcji szumów, filtrowania głosu, obsłużą asystenta Google i kosztować będą około 149 euro.
Mnogość wersji Huawei Mate 20
W sprzedaży pojawił się już Huawei Mate 20 Lite. W cenie 1599 złotych otrzymujemy naprawdę świetny sprzęt, który nie ma czego się wstydzić na tle rywali, a w sprzedaży ma szansę na kontynuowanie sukcesów poprzednika. Ekran IPS o przekątnej 6,3 cala i rozdzielczości Full HD+, nowy ośmiordzeniowy Kirin 710, 4 GB RAM, 64 GB pamięci wbudowanej, dwa podwójne aparaty oraz stylowa obudowa - to wszystko składa się na dopracowaną całość. Do kompletu zadebiutują właśnie 16 października w Londynie Huawei Mate 20, 20 Pro oraz 20 Porsche Design.
Na samym Huawei Mate 20 Pro spoczywa ważne zadanie: podkreślić siłę całego koncernu. Musi wypaść nawet lepiej od Samsunga Galaxy Note 9 czy nowych iPhone'ów, aby udowodnić wszystkim, że Huawei dorósł już do bycia premium. Tu liczę na zmiany stylistyczne samej nakładki oraz dopracowanie każdego elementu. Zważywszy na to, że będzie kosztował powyżej trzy tysiące złotych, musi być najlepszy. Na razie zapowiada się naprawdę świetnie, podobnie jak zwykły Mate 20, choć ten ma nie pojawić się w Polsce. Zobaczymy jednak, czy w praktyce to wszystko złoży się na apetyczną całość.
Co z cenami? Na razie mówi się o kwotach na poziomie 3800 złotych za Mate 20 Pro z 6 GB RAM i 128 GB pamięci wbudowanej oraz 2700 za Mate 20 4/64 GB. Modele te będą się względem siebie jeszcze różnić normą IP - Pro zaoferuje 67, a 20 tylko 53.
Kolejna kwestia to ceny. Tu Apple z tegorocznymi iPhone'ami ustawił poprzeczkę trudną do przeskoczenia, co być może ułatwi zadanie samemu Huawei, ale tu też trudno oczekiwać. Mam tylko nadzieję, że Chińczycy nie pójdą śladami konkurencji i bazowa wersja Mate 20 Pro nie będzie kosztować więcej niż 3500 złotych. W przypadku Porsche Design możemy już liczyć na kwoty zbliżone do Xs Max, ale jednak logo z konikiem zawsze jest w cenie i trzeba to zaakceptować. Takimi prawami rządzą się już serię limitowane.
źródło: xda-developers
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu