Huawei właśnie wypuścił na rynek nowe słuchawki sportowe. Sprawdziłem, czy faktycznie są tak dobrym partnerem na siłownie, jak obiecuje producent.

Myślę, że każdy, kto do ćwiczeń w domu czy na siłowni lubi słuchać muzyki czy podcastów, ma swoje indywidualne podejście do słuchawek. Standardem są typowe TWS-y dokanałowe, ale równie często można spotkać urządzenia nauszne, a u niektórych masochistów nawet i dawno zapomniane słuchawki na kabelku. Huawei chce do sprawy podejść nieco inaczej, wpuszczając na rynek słuchawki douszne o otwartej budowie, które mają stawiać na możliwie jak największą wygodę podczas aktywności fizycznej. Tak się akurat składa, że od nowego roku zacząłem w końcu dbać o siebie, więc Huawei FreeArc sprawdziłem w „warunkach bojowych”. Oto moje wnioski.
Budowa i wykonanie
Podczas zamkniętej prezentacji słuchawek w lutym przedstawiciele Huawei wiele mówili o innowacyjności rozwiązania zwanego mostkiem C-bridge Design, który nadaje im charakterystyczny kształt łuku i choć inne marki być może nie stosowały takiego fancy nazewnictwa, to podobne mechanizmy pojawiały się już wcześniej na rynku – niech za przykład posłużą tu Powerbeats od Apple.
W swoich nowych słuchawkach Huawei postawił na stop niklowo-tytanowy o grubości 0,7 mm, cechujący się wysoką trwałością oraz elastycznością i nie są to bezpodstawne przechwałki – pałąk faktycznie można wyginać we wszystkie strony bez obaw o uszkodzenie. To konstrukcja z trzema punktami podparcia w kącie 140° oraz zakrzywioną formą w kształcie litery „S”, co ma przekładać się na minimalny nacisk na ucho. Huawei twierdzi, że dzięki takiemu rozwiązaniu słuchawki są uniwersalne i dopasowują się do ucha, ale co do tego nie jestem aż tak bardzo przekonany – to dość indywidualna sprawa zależna od budowy ucha, choć do samej wygody jeszcze wrócimy.
Fajne jest natomiast to, że słuchawki otrzymały certyfikat SGS Smart Green, co oznacza, że są bezpieczne nie tylko dla środowiska, ale też dla skóry – to materiał, który stosowany jest w zabawach dla dzieci, by nie uczulać wrażliwej skóry.
Treningi z Huawei FreeArc? Początkowo miałem wątpliwości
Huawei FreeArc mają znaleźć zastosowanie zarówno podczas casualowego słuchania muzyki jak i rozmów biznesowych, ale ich przeznaczeniem jest asysta w trakcie aktywności fizycznej. Od kilku miesięcy sukcesywnie rozbudowuję „domową siłownię” (w cudzysłowie, bo to jak na razie maty, kettlebelle, gumy i pomniejszej akcesoria, ale jednak!), więc FreeArc wpadły w moje dłonie w idealnym momencie.
Nie mam większego problemu z dopasowaniem słuchawek dokanałowych, ale przy bardziej intensywnym wysiłku wypadają z uszu niezależnie od marki. Huawei FreeArc to mój pierwszy kontakt z otwartą konstrukcją i przyznam, że początkowo nie byłem z tego rozwiązania zadowolony. Ten typ słuchawek wymaga przyzwyczajenia, bo nie przylegają zbyt mocno do ucha i występują delikatne luzy między pałąkiem a skórką, przez co miałem wrażenie, że przy następnym ruchu/skoku/ćwiczeniu zaraz mi wypadną. To oczywiście niemożliwe z uwagi na budowę i tu trzeba oddać Huawei, że tych słuchawek faktycznie nie da się z siebie zrzucić, ale też muszę poddać w wątpliwość ich zdolność do dopasowywania do ucha – opracowaną rzekomo na podstawie analizy 10000 kształtów uszu.
Przy bardziej intensywnej aktywności słuchawki nieco „dyndają” i nie mogłem sobie z tym w żaden sposób poradzić, bo nie da się ich wsadzić głębiej. Do tego po prostu trzeba się przyzwyczaić i nie zrozumcie mnie źle – nie chce nakazywać Wam zaakceptowania czegoś, co można odebrać jako wadę. To bardziej kwestia zaakceptowania specyficznej konstrukcji, która ma swoje zalety. Huawei FreeArc są lekkie a dzięki temu, że nie wchodzą do kanału słuchowego, można o nich zapomnieć w trakcie casualowego noszenia czy pracy.
Po czasie na to lekkie poruszanie się słuchawek przestałem zwracać uwagę i chyba Wiem, z czego ta początkowa irytacja wynikała. Każdy taki ruch w przypadku klasycznych słuchawek dousznych czy dokanałowych wiązał się z uzasadnioną obawą o wypadniecie ich z ucha – Huawei FreeArc na pewno nie wypadną, więc nie trzeba ich dociskać i poprawiać. Podkreślę jednak ponownie, że bardzo ważna jest tutaj budowa Waszego ucha – w przypadku mojej partnerki (ma wyraźnie mniejsze uszy) Huawei FreeArc okazały się za duże i elastyczny pałąk nie pomógł.
A, jeszcze jedno – Huawei FreeArc średnio sprawdzą się w przypadku osób noszących okulary. Po dłuższej chwili pracy odczuwałem dyskomfort. Miejcie to na uwadze przed zakupem.
Obsługa gestów
Potraktujcie to jako krótkie uzupełnienie fragmentu o wrażeniach z ćwiczenia. Skoro Huawei FreeArc to słuchawki przeznaczone dla osób aktywnych fizycznie, to nie mogło zabraknąć intuicyjnego sterowania. Huawei wykonał pod tym względem niezłą robotę, implementując w urządzeniu system opierający się na podwójnym kliknięciu (odtwórz/zatrzymaj), potrójnym kliknięciu (następny/poprzedni utwór), przesunięciu (regulacja głośności) oraz dotknięciu i przytrzymaniu (asystent głosowy).
O ile przy trzech pierwszych funkcjach nie zaobserwowałem żadnego problemu, tak czwarta potrafiła aktywować się podczas treningu przypadkowo. Mam wrażenie, że słuchawki moje podwójne kliknięcie interpretowały czasem jako dotknięcie i przytrzymanie, co trochę irytowało, ale w ogólnym rozrachunku sterowanie dotykowe działa ok. Zdecydowany plus za regulowanie głośności przesunięciem, bo nie każde słuchawki sportowe to mają.
Poza tym słuchawki korzystają z systemu anten z podwójnym rezonatorem, który zwiększa zasięg sygnału – podczas treningu na bieżni nawet do 400 m. To taki bonus dla lekkoatletów.
Jakość dźwięku
No dobra, skoro kwestie ćwiczeń i komfortu mamy już za sobą, to przejdźmy do jakości dźwięku i przyjemności ze słuchania muzyki. Huawei FreeArc wyposażono w wysoce czuły przetwornik 17 × 12 mm (dla każdej słuchawki), a dobrą jakość audio zapewnia symetryczna struktura akustyczna, wspierana algorytmami dynamicznego basu i adaptacyjnej normalizacji głośności. Z uwagi na otwartą budowę nie uświadczymy tu typowego ANC, ale za to słuchawki korzystają z systemu odwracania fal dźwiękowych, dzięki któremu dźwięk nie powinien wydostawać się poza słuchawki, ale z tym bywa różnie – głośniejsza muzyka jest słyszalna z perspektywy osoby trzeciej.
Dźwięk jest czysty i donośny, choć po wyjęciu z pudełka – bez spersonalizowanych ustawień – grają dość płasko, a bas bywa stłumiony. Niezbędne jest więc zainstalowanie aplikacji Huawei AI Life, która pozwala na wybór predefiniowanych ustawień, lub własną korektę poszczególnych parametrów. Wtedy Huawei FreeArc uwalniają swój pełen potencjał i szczerze mówiąc, byłem zaskoczony, jak dobrze potrafią grać – szczególnie pod kątem niskich tonów. To zasługa tytanowej powłoki, charakteryzującej się niską wagą i dużą sztywnością, co przekłada się na lepszą stabilność membrany przetwornika i większą precyzję podczas drgań.
Trzeba jednak poświęcić chwilę czasu na dostrojenie ich pod swoje wymagania, bo domyślne style, które przygotował Huawei – na przykład styl motywacyjny, nieznacznie podbijający basy – niewiele zmieniają.
Case ładujący i bateria
Gdybym miał się czegoś czepiać, to pewnie wskazałbym etui ładujące. To dość spore pudełko o wymiarach +/- 6x6 cm, które prezentuje się delikatnie. Zawias w moim testowym modelu wyraźnie dygocze, przez co ma się wrażenie, że górna pokrywa może odpaść po pierwszym upadku, choć mam nadzieję, że są to wrażenia złudne.
Nie do końca pasuje mi również sposób ułożenia słuchawek w etui metodą „na skos”. Przylegają one lekko i poruszenie pudełeczkiem sprawia, że zaczynają się trząść – w efekcie przy szarpnięciu otwartym etui słuchawki po prostu z niego wypadają.
Jeśli chodzi o samą długość pracy na baterii, to Huawei FreeArc zapewniają do 7 godzin ciągłego odtwarzania audio, lub do 28 godzin z doładowaniem przy pomocy etui. Fajne jest to, że zaledwie 10 minut spędzone w etui umożliwia słuchanie muzyki przez kolejne 3 godziny. W praktyce przez cały okres testów ładowałem słuchawki może ze dwa razy, więc bateria z pewnością jest jednym z plusów. Samo ładowanie odbywa się oczywiście przez port USB-C.
Podsumowanie
Z Huawei FreeArc jest jak z ćwiczeniami – trzeba się przyzwyczaić. Konstrukcja S-Shape Curve i otwarta budowa mogą początkowo wydawać się niewygodne, ale im dłużej ćwiczycie w nowych słuchawkach Huawei, tym bardziej przekonujcie się, że to rozwiązanie ma sens – choć warto ponownie podkreślić, że nie jest to technologia uniwersalna, więc do niektórych kształtów uszu po prostu nie będzie pasować.
Podobnie jest z jakością dźwięku – przy domyślnych ustawieniach może zawodzić, ale zapewniam, że zabawa korektorem wyciągnie z nich to, co najlepsze. Pochwalić trzeba natomiast pracę na baterii i dobrą obsługę gestów. Jedynie case ładujący wydaje się elementem, do którego producent się nie przyłożył – poza tym Huawei FreeArc mogę śmiało polecić osobom, które poszukują nowych słuchawek do towarzystwa w trakcie uprawiania sportów. Słuchawki wyceniono na 499 zł, ale do 14 kwietnia możecie je kupić w promocyjnej cenie, o 100 zł taniej – to rozsądna kwota, biorąc pod uwagę to, co Huawei FreeArc oferują.
- Nie spadną podczas ćwiczeń
- Jakość dźwięku (po indywidualnej korekcie)
- Duży zasięg
- Lekkość
- Obsługa gestów
- Niezbyt stabilne etui ładujące
- Konstrukcja nie dla każdego ucha
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu