HTC

HTC zaprasza na premierę. Czas na następcę modelu One

Maciej Sikorski
HTC zaprasza na premierę. Czas na następcę modelu One
Reklama

Pisząc wczorajszy tekst dotyczący udziału ZTE i Huawei w targach MWC 2014, zastanawiałem się, jak podczas imprezy w Barcelonie zaprezentuje się korpor...

Pisząc wczorajszy tekst dotyczący udziału ZTE i Huawei w targach MWC 2014, zastanawiałem się, jak podczas imprezy w Barcelonie zaprezentuje się korporacja HTC. Pokażą flagowca? Jeśli nie pokażą, to czy przywiozą do stolicy Katalonii coś ciekawego? Zagadnienie warte uwagi nie tylko dlatego, że mogą nas interesować nowe urządzenia – mowa o producencie, który w ostatnich kwartałach nie radził sobie najlepiej (by nie napisać, że sobie nie radził) i zasadne wydaje się pytanie, czy tajwańska firma zdoła wyjść z dołka. Sprawa wyklaruje się w pewnym stopniu pod koniec marca: 25 marca HTC prawdopodobnie pokaże następcę modelu One.

Reklama

Wczoraj branżowe media obiegła informacja, z której wynika, iż za kilka tygodni w Londynie i Nowym Jorku odbędą się imprezy organizowane przez HTC. Bohaterem wydarzenia będzie, wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi, nowy flagowiec azjatyckiego producenta, smartfon funkcjonujący do tej pory pod nazwą M8. Przy wątku nazwy produktu warto się na chwilę zatrzymać, bo HTC może się tu zderzyć ze sporym problemem. Firma mogłaby pójść w ślady konkurencji i po prostu postawić przy nazwie nowego produktu cyfrę 2. Takie rozwiązanie wydaje się logiczne. Sęk w tym, że owa nazwa to One, czyli Jeden. Smartfon HTC One 2 (One Two) może się przyjąć i jego "imię" nie wzbudzi żadnych wątpliwości, ale nie należy wykluczać, iż ten motyw szybo stałby się wodą na młyn internetowych żartownisiów. Nierzadko inspirowanych przez konkurencję – znamy takie historie z przeszłości. One Two mógłby zatem zderzyć się ze ścianą kpin już w dniu premiery – to nie wróżyłoby dobrze na przyszłość.

Pojawiła się też inna kontrowersyjna nazwa produktu: HTC One tyle, że z adnotacją 2014 lub 2014 Edition. Smartfon HTC One rynku nie podbił – chociaż sprzęt zdobywał przeróżne nagrody i zdaniem wielu osób był najlepszym inteligentnym telefonem roku 2013, to nie przełożyło się to na wysoką sprzedaż urządzenia. One przegrał swoją szansę. Albo – to już zależy od punktu widzenia – HTC przegrało szansę modelu One. Czy w takiej sytuacji dobrym pomysłem jest nazywanie jego następcy w identyczny (prawie) sposób? Przecież to wprowadzi zamęt – zwłaszcza, gdy dopisek "2014" będzie redukowany, a to zapewne nastąpi. Po drugie, ta nazwa nie jest atrakcyjna – One brzmiało dobrze, ale One 2014 już niekoniecznie.

Kolejna propozycja to M8, czyli nazwa kodowa produktu. Niestety (dla HTC), z nią też może być problem – przecież w przeszłości pojawiały się już modele z literą i ósemką w nazwie i były to… smartfony z platformą Windows Phone 8. Następca One chyba nie będzie smartfonem z mobilnym OS Microsoftu, więc znowu pojawia się zamieszanie i bałagan w ofercie. Niektórzy stwierdzą, że to szukanie dziury w całym, ale od takich niuansów zależy czasem powodzenie całego projektu. Nazwa produktu to istotne zagadnienie – może ona pomóc urządzeniu, ale może je też pogrzebać na początku drogi.

Skoro nie w tę stronę, to może dodanie litery do nazwy One? Niby dobry pomysł, ale HTC już z niego skorzystało – przecież na rynku pojawiły się smartfony One V, One S, One X. Doszło do tego nim do sprzedaży wprowadzono One. Gdyby teraz dorzucić do tego worka flagowca z kolejną literą (jaką?), to mógłby on zaginąć w tłumie. Podobny problem ma przecież Sony ze swoją linią Xperia – osoba słabo zorientowana w branżowych wydarzeniach prawdopodobnie nie wie, co w ofercie japońskiego producenta jest urządzeniem z górnej półki, a co sprzętem za kilkaset złotych. Chociaż obserwuję ten rynek, to sam miałbym problem z uporządkowaniem "alfabetu Sony". Lepiej dla HTC, by nie szli tą drogą.

Z tego wszystkiego zaczynam się zastanawiać nad nazwą HTC Two – póki co nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Jestem ciekaw, jak korporacja rozwiąże ten problem. Jednocześnie zachodzę w głowę, czy w HTC realizują teraz jakąś długofalową strategię czy działają pod wpływem chwili? Wypadałoby założyć, że nazwy kolejnych flagowców ustalili już kilka lat temu, by składało się to w logiczną całość, lecz HTC już niejednokrotnie udowadniało, iż konsekwencja nie jest ich mocną stroną. I nie dotyczyło to kwestii błahych – firma potrafiła (i nadal potrafi) zaskoczyć decyzjami dotyczącymi naprawdę kluczowych zagadnień. Chociaż na dobrą sprawę ich nowe strategie przestają już wywoływać zdziwienie – rynek zdążył się przyzwyczaić.


Sprawą równie ważną, co nazwa, będzie wygląd smartfonu. Być może jest to najważniejsza kwestia, o czym świadczą chociażby poczynania Apple. Wedle plotek krążących w Sieci, HTC miałoby pozostać przy obudowie modelu One (lub bardzo zbliżonym rozwiązaniu). Tym samym poszliby śladem giganta z Cupertino, który stosował już takie zabiegi. Tyle że HTC to nie Apple. To także nie Samsung, który mógł sobie pozwolić na zbliżony wygląd smartfonów Galaxy S3 oraz Galaxy S4, lecz przy numerze pięć zapewne nie pójdzie w tym samym kierunku, bo to mogłoby się źle skończyć. Rynek oczekuje czegoś nowego, świeżego, a upchnięcie nawet największych osiągnięć techniki w starej obudowie spotkałoby się ze słowami krytyki.

Reklama

To samo dotyczy HTC – jeżeli firma naprawdę zostanie przy wyglądzie modelu One i zachowa zbliżoną nazwę (wspomniane One 2014), to zrobię wielkie oczy i stwierdzę, że fantazja tajwański decydentów po prostu mnie przerosła i nie jestem w stanie rozgryź tego chytrego planu. Bo za tym musiałby się kryć jakiś chytry plan. Nie twierdzę oczywiście, iż pod względem wizualnym z modelem One jest coś nie tak (choć to oczywiście kwestia gustu – jednym się spodoba, inni pokręcą nosem z dezaprobatą). Ten sprzęt przechodzi już jednak do historii i nie ma sensu go kopiować. Może i będzie łatwiej, może da się na tym zaoszczędzić, ale ostatecznie raczej nie przyniesie to korzyści w postaci oszałamiającej sprzedaży. Dlatego liczę na pokaz finezji w wykonaniu HTC – oby nowy sprzęt elektryzował od pierwszego wejrzenia i skłaniał do głosowania nań portfelem.

Pisząc o nowym flagowcu wypada chyba wspomnieć o przeciekach dotyczących specyfikacji urządzenia – ostatnimi czasy doniesienia tego typu zazwyczaj sprawdzały się w dniu premiery i chyba nie ma sensu zakładać, że tym razem sytuacja będzie wyglądać inaczej. Jeżeli zatem wierzyć plotkom, to M8 został wyposażony m.in. w 5-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1920 х 1080 pikseli, czterordzeniowy procesor Snapdragon 800, 2 GB pamięci operacyjnej, dwa aparaty (w tym główny z technologią UltraPixel). Pisząc krótko: standard. Firma zapewne pokusi się o jakieś firmowe rozwiązania i bonusy, ale fundamentu raczej nie zmienią, bo trudno dzisiaj wskazać alternatywną specyfikację w przypadku flagowca. Pojawia się zatem pytanie, czy owymi bonusami uda się korporacji wyróżnić smartfon na rynku i wyeksponować go na tle produktów konkurencji?

Reklama

Na koniec zagadnienie, od którego rozpocząłem tekst: data premiery. Pojawiają się opinie, iż HTC podjęło słuszną decyzję, by nie organizować prezentacji podczas targów MWC. W Barcelonie dojdzie prawdopodobnie do wielu innych ciekawych premier, niektóre mogą skupić na sobie uwagę całej branży (Galaxy S5, Nokia z Androidem) i w takich warunkach tajwańskiej firmie byłoby trudno przebić się na pierwszy plan, zabłysnąć i stać się tematem dyskusji na kilka dni. W czarnym scenariuszu ich premiera przeszłaby bez większego echa, a na to HTC po prostu nie może sobie pozwolić – kolejny rok starań i zmagań w ogonie branżowej stawki może być ponad ich siły (zwłaszcza w aspekcie finansowym).

Czy to oznacza, że premiera pod koniec marca jest idealnym rozwiązaniem? Nie do końca. Jeżeli Samsung nie zrobi wszystkim psikusa i w przyszłym tygodniu zaprezentuje Galaxy S5, to wyprzedzi o miesiąc HTC. Niby kilka tygodni, ale mogą one poważnie wpłynąć na rozwój wydarzeń na rynku. Jeśli Koreańczykom ponownie uda się rozkręcić marketingową machinę, to mogą przytłoczyć HTC już na wstępie. W czasie gdy tajwański producent dokona prezentacji nowego sprzętu, Samsung prawdopodobnie będzie już kroił branżowy tort. Oby nie okazało się, że firma z trzema literami w nazwie spóźniła się i zaprzepaściła szansę. Kolejnej może już nie być.

Źródło informacji oraz grafik: HTC

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama