Lenovo może kupić HTC już w przyszłym roku. Na takie rewelacje trafiłem wczoraj i po chwili namysłu stwierdziłem, że to dobry scenariusz dla tej pierw...
Lenovo może kupić HTC już w przyszłym roku. Na takie rewelacje trafiłem wczoraj i po chwili namysłu stwierdziłem, że to dobry scenariusz dla tej pierwszej firmy i dość przygnębiający z punktu widzenia tajwańskiego producenta. Po godzinie patrzyłem już na sprawę zupełnie inaczej – na takim rozwoju wypadków najwięcej skorzystałoby HTC, a Lenovo wystąpiłoby tu w charakterze św. Mikołaja.
Nie jest żadną tajemnicą, że ostatnimi czasy HTC nie radzi sobie najlepiej na rynku. Owo "ostatnimi czasy" to już dobrych kilka kwartałów, a korzenie kryzysu sięgają jeszcze dalej. Firma zanotowała ostatnio pierwszą kwartalną stratę, pozbyła się udziałów w Beats Electronics, dokonuje zwolnień i tnie koszty na inne sposoby. Na dobrą sprawę, możliwości ograniczenia wydatków powoli się wyczerpują, a niewiele wskazuje na to, że zyski zaczną nagle dynamicznie rosnąć. Firma może oczywiście przez jakiś czas notować gorsze wyniki, małe zyski, nieduże straty, ale to droga donikąd – tu potrzebne są skokowe wzrost sprzedaży.
Scenariusz, w którym wiodącego (do niedawna) producenta smartfonów przygniatają skumulowane problemy i zmuszają go do radykalnych posunięć jakoś nietrudno sobie wyobrazić: obecnie obserwujemy miotające się BlackBerry – jeszcze kilka lat temu prawdziwa gwiazda w tym biznesie. Patrząc na przykład kanadyjskiego konkurenta, decydenci HTC zapewne rozluźniają krawaty i zastanawiają się, jak wybrnąć z tarapatów. Przecież próbowali już wielu rozwiązań i żadne nie przyniosło pokładanych w nim nadziei. Może zatem dobrym pomysłem będzie… sprzedaż firmy dopóki jest coś warta? Wszak każdy kolejny kwartał na minusie oznacza spadek wartości biznesu.
Jeśli tak spojrzymy na sprawę, to wcale nie dziwią pogłoski dotyczące rozmów z Lenovo, które podobno zaczęły się już kilka tygodni temu i mają doprowadzić do przejęcia HTC w 2014 roku. Kto na tym zyska? Można założyć, że akcjonariusze firmy oraz część pracowników. Pierwsi zarobią lub odzyskają część zainwestowanych pieniędzy, drudzy nie stracą pracy. Przynajmniej nie stracą jej wszyscy i raczej nie nastąpi to w jednej chwili. Zwolnienia byłyby nieuniknione, ale po prostu ograniczono by ich zasięg i wpływ. Trudno stwierdzić co działoby się z HTC dalej: firma działa nadal i po prostu ma nowego właściciela, znika logo i biznes jest integrowany z korporacją Lenovo, działalność firmy jest stopniowo wygaszana, a Chińczycy (kontynentalni) korzystają z inżynierów, technologii oraz patentów HTC? Wariantów jest całkiem sporo, ale, jak już pisałem, nie byłoby to najgorsze rozwiązanie dla HTC. Przy pomyślnych wiatrach mogłoby się nawet okazać, że producent na tym zyska. Czy to samo dotyczy Lenovo?
Chiński producent mógłby oczywiście zyskać na tej transakcji i wystarczy tu powtórzyć argumenty przywołane przed momentem: przejęcie firmy ze znanym logo, o ugruntowanej renomie, z dobrą kadrą inżynierską i pakietem ciekawych rozwiązań stosowanych w smartfonach (a w zanadrzu być może znajdują się nieznane jeszcze technologie). Korporację zapewne stać na taką transakcję i byłaby w stanie odnieść korzyści z tego posunięcia. Pojawia się jednak pytanie: czy jest to dla nich wielka szansa? Przywoływany jest tu przykład transakcji z firmą IBM – wspomina się, jak tamten ruch rozwinął skrzydła Lenovo. Owszem, Chińczycy zyskali wówczas wiele (skorzystały obie strony), ale nie porównywałbym tego do ewentualnego przejęcia HTC.
Lenovo z roku 2005 i dzisiejsze Lenovo różni bardzo wiele. W niecałą dekadę ten gracz przerodził się ze źle kojarzonej (lub w ogóle niekojarzonej) firmy w światowego potentata, który szturmem wziął rynek komputerów osobistych i ostrzy sobie zęby na spore udziały w rynku mobilnym. Podbija przy tym przede wszystkim perspektywiczny rynek azjatycki. To, że w Polsce nie znamy zbyt dobrze np. ich smartfonów (niedługo pewnie zacznie się to zmieniać), nie oznacza, że podobnie jest w Chinach. Tam firma poczyna sobie coraz śmielej i stanowi realne zagrożenie dla giganta tej branży, czyli Samsunga. Do rozwijania się na rodzimym rynku raczej nie potrzebują HTC. Czy przejęcie ułatwiłoby im zdobywanie klientów w innych krajach?
W tym przypadku sprawa jest już bardziej zawiła. Z jednej strony można stwierdzić, że tajwańska korporacja cieszy się uznaniem klientów np. na Starym Kontynencie i ludzie stawiają jej logo oraz produkty nad urządzeniami Lenovo. Jednak z drugiej strony, wyniki nie wskazują na to, by korporacja HTC faktycznie cieszyła się olbrzymim uznaniem. Opcja fajny sprzęt, ale nie kupię ma te same konsekwencje co, słaby sprzęt, nie kupię. Patrząc na obecną sytuację HTC, można mieć poważne wątpliwość, czy dla Lenovo faktycznie byłby to "klucz do bram raju". Nie należy wykluczać, że to właśnie marka Lenovo przebojem wbiłaby się na europejski rynek. Atrakcyjne ceny, niezłe wykonanie, dobre parametry – to mogłoby przekonać wielu klientów. Zwłaszcza w takich krajach, jak Polska.
Jeżeli rozmowy dotyczące przejęcia faktycznie są prowadzone, to stroną, która może bardziej zyskać na dojściu do porozumienia, będzie HTC.
Źródło grafiki: mobilemag.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu