Jeśli chcesz wejść między wrony… Chyba każdy wie, jak kończy się ta mądrość ludowa. A jeżeli ktoś nie wie, to uprzedzam, że nie będzie to wpis o temat...
Jeśli chcesz wejść między wrony… Chyba każdy wie, jak kończy się ta mądrość ludowa. A jeżeli ktoś nie wie, to uprzedzam, że nie będzie to wpis o tematyce ornitologicznej – rolę wron spełnią wielcy gracze rynku mobilnego, a konkretnie segmentu smartfonów. Kim jest ów chcący, próbujący dostać się do wspomnianego środowiska? To gracz, który kiedyś był już na szczycie lub w jego okolicach: HTC.
Zacznę od fragmentu wywiadu, jaki kila miesięcy temu przeprowadził Karol. Jego rozmówcą był europejski menedżer HTC. W rozmowie pojawiły się wątki innowacji, rynkowych udziałów, wyników finansowych, konkurencji. Wszystko zmierzało oczywiście do tego, że tajwańska korporacja zmaga się z chwilowym „kryzysikiem”, ale jakoś sobie z nim poradzi, a wtedy myk na samą górę w zestawieniu rekinów biznesu. Standard. Moją uwagę przykuł np. ten fragment rozmowy:
W 2010 roku byliście mniej więcej na tym samym poziomie co Samsung.
Tak, ale sytuacja uległa zmianie. Samsung obrał zupełnie inną strategię. Teraz bardzo zyskuje na skali swojej produkcji. Zawsze był większą firmą.
Nie sądzisz, że gdybyście poszli tą samą drogą to może stalibyście dziś na miejscu Koreańczyków?
Nasza rola jest inna. Chcemy za każdym razem dostarczać na rynek jak najlepszy produkt, aby nasi klienci wiedzieli, że naprawdę się o nich troszczymy.
Czytaj dalej poniżej
Nie od dzisiaj wiadomo, że HTC chciało być inną firmą niż Samsung, "lepszą" i próbowało nas przekonać do takiego obrazu rzeczywistości. Tajwańczycy wymarzyli sobie, że staną się Apple na rynku Androida, o czym mówi się w branży od dawna. Nie chodziło przy tym o dokładne kopiowanie korporacji z Cupertino, ale cel był taki, by zostać marką premium, która nie będzie musiała się rozdrabniać: wypuszczamy flagowca (One), a on robi taką furorę, jak iPhone. Do kiesy wpadają złote dukaty, konkurencja podziwia HTC, Samsung musi się zadowolić niższymi półkami cenowymi, Apple boi się o swoich klientów. Tak miało/mogło być, ale plan nie wypalił. I HTC znalazło się w tarapatach.
Model One sprzedawał się nieźle (na tle poprzednich topowych smartfonów tego producenta), ale stało się jasne, że z takimi rezultatami nie uda się zarobić fortuny. I nie chodziło już nawet o miliardy czy setki milionów dolarów zysków - wyzwaniem stało się bycie ponad kreską. Stało się jasne, iż strategię trzeba zmienić. To dla HTC żadna nowość, więc podjęto próbę i właśnie oglądamy realizację nowego projektu. Im dłużej patrzy się na poczynania HTC, tym bardziej przypominają one działania Samsunga. Tego samego Samsunga, który niedawno wskazywany był jako przeciwieństwo tajwańskiej korporacji. Przynajmniej tak sprawę przedstawiała firma zarządzana przez Petera Chou.
HTC nie zamierza już skupiać się na jednym modelu. Pierwsze kroki poczyniono jeszcze przy okazji smartfonu One i zaprezentowano wówczas modele One mini oraz One Max. W tym roku dorzucono do zestawu całą linię Desire, która nawiązuje do flagowca (czy to nie przypomina działań pewnej korporacji z Korei Południowej?), teraz pojawiają się plotki o dalszym rozszerzaniu serii One. I w grę wchodzą już dwa modele: jeden z linii premium, drugi tańszy od One M8, ale posiadający większość jego zalet. W obu przypadkach cel jest jasny: podbicie wyników sprzedaży przy wykorzystaniu potencjału marketingowego flagowca.
Chociaż doniesienia na temat wspomnianych dwóch smartfonów nie są pewnymi informacjami, to z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że premiery będą miały miejsce. W Sieci nie brakuje już grafik prezentujących produkty, ich specyfikacji oraz opisów niektórych cech szczególnych. Czy to można podrobić? Jasne, bez większego problemu. W tym przypadku do gry wkroczył już jednak dobrze znany większości z Was evleaks (dla niewtajemniczonych: popularne i sprawdzone źródło informacji), więc coś jest na rzeczy. A skoro tak, to warto rzucić okiem, co tam szykuje HTC.
Model Prime ma być lokomotywą HTC w drugiej połowie bieżącego roku. Kilka dni temu wspominałem o tym nowym trendzie, polegającym na odświeżaniu flagowej pozycji częściej niż raz w roku. Zrobiło to już Sony, niedługo może tego dokonać Samsung, potem przyjdzie pora na HTC. Czym miałby nas zaskoczyć One M8 Prime (prócz naprawdę kiepskiej nazwy - pisałem kiedyś, że narobili sobie problemów z tym nazewnictwem i zdania nie zmienię)? Przede wszystkim ma to być smartfon odporny na negatywne działanie wody i pyłu: najwyraźniej stał się to jeden z motywów właściwych dla topowych produktów i chyba należy przyklasnąć.
Niedawno pisałem, iż smartfon ma się doczekać obudowy z materiału nowego typu, możliwe też, że pojawi się rozbudowana funkcja rozpoznawania gestów. Serce smartfonu stanowić ma czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 805, wspierany przez 3 GB pamięci operacyjnej. Do tego 5,5-calowy wyświetlacz w rozdzielczości 2560 х 1440 pikseli oraz 16 GB pamięci wbudowanej (oczywisćie będzie istniała możliwość rozbudowy z pomocą kart microSD). Nacisk ma być położony na moduł LTE i dobrej jakości aparat fotograficzny. Obraz smartfonu powinna dopełnić nakładka Sense 6.5.
Drugi model, ten "plastikowy", jak zaczęto określać go w Sieci, funkcjonuje póki co pod nazwą HTC One M8 Ace. Od prezentacji tego sprzętu dzieli nas podobno niewiele czasu - możliwe, że do premiery dojdzie na początku czerwca. Produkt ma się doczekać ekranu mniejszego niż 5 cali (w rozdzielczości Full HD, możliwe, że firma wykorzysta wyświetlacz zastosowany w zeszłorocznej edycji One). Na pokładzie znajdzie się także procesor Qualcomm Snapdragon 801 o taktowaniu 2,5 GHz, a wszystkie komponenty mają zostać zamknięte w obudowie z tworzywa sztucznego, a nie w metalu, jak ma to miejsce w przypadku flagowców One. Największy atut produktu powinien stanowić dobry stosunek ceny do jakości: świetne parametry za mniej niż 500 dolarów. Gdyby do tego doszło, to producent faktycznie rzuciłby wyzwanie konkurencji.
Czy HTC należy się "bura" za wprowadzanie (ewentualne) wspomnianych produktów do oferty? Nie. Co więcej, uważam, że to całkiem interesujące propozycje i jestem ciekaw, na czym stanie. Nie uważam też, by złym pomysłem było dostarczanie na rynek modelu mini albo Max. Za świetny ruch uznaję odświeżenie linii Desire. HTC podąża, moim skromnym zdaniem, w znacznie lepszym kierunku, niż miało to miejsce jeszcze rok temu. Nie będę jednak ukrywał, że jedna rzecz mnie drażni: HTC chciało być pozycjonowane wyżej, niż Samsung czy chińskie korporacje, próbowało się od nich odróżnić i głośno to akcentowało, a ostatecznie... Podąża tą samą drogą. Rozbudowali ofertę, będą to robić nadal, korzystają z flagowca na wszelkie możliwe sposoby, wypuszczają podobne do siebie smartfony - ta strategia nie jest niczym nowym. Jasne, że to nie autorskie rozwiązanie Samsunga czy któregoś z chińskich producentów, ale po co na siłę przekonywać, że robi się coś zupełnie inaczej niż konkurencja?
Rynek miał zweryfikować strategie poszczególnych firm i zrobił to: okazało się, że rację miała koreańska korporacja, która postawiła na marketing oraz ilość, wypominane od dawna przez menedżerów HTC. Nie było jednak tak, iż Koreańczycy całkowicie zapomnieli o jakości - przecież całej ich oferty nie można określić mianem "totalnego bubla". Samsung po prostu rozegrał to lepiej. Złożyło się na to wiele czynników, ale gratulacje dla koreańskiego giganta za to, że potrafił je wykorzystać. I jednocześnie rada dla HTC, by nie próbowali za wszelką cenę dystansować się od konkurencji - jasne, że wyciąganie swoich zalet i prezentowanie ich na tle konkurencji stanowi jeden z elementów dobrego marketingu (a z tym HTC miało problem), lecz czasem trzeba przyznać, że popełniło się błąd i teraz sprawdza się inne rozwiązanie. Takie, które już przyniosło spodziewane efekty u konkurencji. Jak już pisałem we wstępie: jeśli chcesz wejść między wrony...
Źródła informacji oraz grafik: phonearena.com, hi-tech.mail.ru, twitter.com, androidcentral.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu