Dwa dni temu poznaliśmy nowego flagowca HTC, model One M9. Tajwański producent dorzucił też do oferty dwa zupełnie nowe urządzenia, przyłączył się do ...
Dwa dni temu poznaliśmy nowego flagowca HTC, model One M9. Tajwański producent dorzucił też do oferty dwa zupełnie nowe urządzenia, przyłączył się do wyścigu w nowych segmentach rynku. Jedni są zachwyceni, drudzy zniesmaczeni. Próbuję podejść do sprawy w obiektywny sposób i muszę napisać, że HTC nie wywołało u mnie przyspieszonego bicia serca. Niedzielna premiera była po prostu słaba.
Zdaję sobie sprawę z tego, że część z Was stwierdzi (nawet bez czytania tekstu), że bredzę, a Samsung (przepraszam Szajsung, jak zwykli pisać niektórzy) musiał sporo zapłacić, bo nic nie pokazali, a my go tylko chwalimy i chwalimy... Możecie wierzyć lub nie, ale do żadnej z tych firm nie jestem zbytnio przywiązany - nie zauważyłbym, gdyby wyparowały z rynku. Może inaczej - zauważyłbym, ale nie rwałbym włosów z głowy. Ostatniej premiery Samsunga jeszcze nie przeanalizowałem, więc nie będę się wypowiadał na jej temat. Chwaliłem jednak producenta za prezentację na targach IFA - tam stanęli na wysokości zadania i zasłużyli na słowa uznania.
Muszę też podkreślić, że czym innym jest ocenianie smartfonu, a czym innym firmy, jej poczynań i organizowanej imprezy. Możliwe, że HTC One M9 będzie najlepszym smartfonem, jaki trafi w tym roku na rynek - nie zamierzam się z tym spierać, bo to do niczego nie prowadzi. Nie stwierdzę też, że HTC musiało pokazać całkowicie nowy smartfon, zaprojektować flagowca od nowa, bo tak trzeba. Chcą poprawiać coś, co jest dobre i osiągnąć ostatecznie świetny efekt? Ok, nie mam z tym problemu, wielu klientów będzie zachwyconych i z uśmiechem na ustach przesiądą się z poprzednich flagowców HTC na ten nowy produkt. W czym zatem tkwi problem?
Słuszność strategii realizowanej przez HTC uznają fani firmy, zadowoleni użytkownicy ich smartfonów. Jeśli wszyscy kupią nowy sprzęt, to wyniki nie będą najgorsze. Im nie są potrzebne czynniki wow, bonusy, które sprawią, że o smartfonie zrobi się głośno. Stwierdzą, że nuda jest ok. Warto sobie jednak przypomnieć, jak wyglądała sprzedaż poprzedniego flagowca Samsunga, modelu Galaxy S5, który też uznano za podrasowaną wersję poprzednika. Było super? Nie, nie było. Koreańczycy doznali takiego szoku, że szybko wzięli się za zmiany i efekty oglądaliśmy w Barcelonie. Z HTC może być podobnie - ludzie mniej wtajemniczeni zobaczą trzy podobne smartfony w różnych cenach i będą się zastanawiać, dlaczego za jeden z nich mają zapłacić znacznie więcej. I czym może się on różnić od tego poprzedniego. Albo sprzętu sprzed dwóch lat. Przecież wygląda prawie tak samo. Podkreślę w tym miejscu, że nawet Apple znane z oddanego grona fanów zmieniało wygląd swoich smartfonów.
Problemem jest nie tylko brak efektu wow, ale i sposób, w jaki zaprezentowano ten sprzęt. W trakcie konferencji na chwilę odszedłem od komputera, a po powrocie okazało się, że bohaterem jest już inny produkt. Najważniejsze urządzenie w ofercie HTC nie było gwoździem programu. Firma udowodniła, że niewiele się zmieniło i nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Możliwe, że wpływ na to miały wcześniejsze przecieki. O smartfonie wiedzieliśmy już wszystko przed imprezą w Barcelonie, więc pracownicy korporacji mogli to tylko powtórzyć. O czym to świadczy? O nieudolności korporacji. Jak to możliwe, że poznaliśmy flagowy produkt w całości przed premierą? Jeśli to było zaplanowane działanie, to ja go po prostu nie rozumiem. Jeśli nie było zaplanowane, to kilka osób powinno stracić pacę.
Można oczywiście stwierdzić, że HTC nie chciało rozwodzić się nad telefonem, bo przygotowali coś świeżego, coś, na czym warto zawiesić oko. Sęk w tym, że te nowinki na razie funkcjonują na papierze. Zobaczyliśmy dwa urządzenia, które nie trafią na globalny rynek w najbliższym czasie. Mamy zatem flagowca przypominającego poprzednie urządzenia oraz dwa produkty, które zobaczymy... gdzieś i kiedyś. Nie twierdzę, że HTC nie dostarczy ich na rynek. Pokazuję po prostu, że do samej Barcelony przywieziono niewiele i nie jestem w stanie napisać, że odpalili tam bombę.
Niejednokrotnie pisałem, że HTC ma problem, ponieważ nie jest w stanie podążać raz obraną drogą. Często zmieniali strategię, czasem o 180 stopni i wyglądali na bardzo niezdecydowanych. Do niedawna działo się to w obrębie produkcji smartfonów, teraz zaczęło się rozszerzać: HTC próbuje wchodzić na różne rynki, ale bez większego przekonania. Tu tablet, tam kamera, tu opaska, tam gogle. Są partnerzy, są pięknie brzmiące zapowiedzi, ale pojawia się jedno pytanie: czy klienci to kupią? Jak sprzedaje się kamera Re? Jak będzie się sprzedawać opaska stworzona przez HTC? Dlaczego ludzie mają wybrać ją, a nie jedną z kilkudziesięciu innych propozycji?
Do tego gogle Vive. Jest wielki partner, ma być rewolucja, a wszystko to jeszcze w tym roku. Na razie jednak odnoszę wrażenie, że HTC w desperacji znalazło firmę, która zgodziła się na współpracę, obiecano ludziom rewolucję, a ostatecznie okaże się, że albo będą opóźnienia albo na rynek trafi wybrakowany produkt albo po prostu nie będzie chętnych i projekt umrze po kilku kwartałach. Tak, podchodzę do tematu sceptycznie, bo HTC pokazało już w przeszłości, że egzekucja pomysłów, nawet bardzo dobrych, nie jest ich mocną stroną.
Nie doceniam potencjału? Możliwe. Oceniam jednak to, co widziałem dwa dni temu. A widziałem nie tylko mniejsze zainteresowanie widzów, mediów, czytelników konferencją HTC (w porównaniu z wydarzeniem Samsunga), ale i brak przekonania w samym HTC, że to co robią, jest bardzo dobre. Widziałem CEO, który od kilku lat powtarza to samo i przekonuje, że jest dobrze, ale jakoś tak bez błysku w oczach. Dokąd to zmierza? Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu