HP

HP chce żeby pracownicy ubierali się schludnie. Programista bez sandałów chyba nie traci umiejętności

Maciej Sikorski
HP chce żeby pracownicy ubierali się schludnie. Programista bez sandałów chyba nie traci umiejętności
Reklama

HP chce przebrać programistów. Taki komunikat pojawił się parę dni temu w mediach. Ktoś "z góry" stwierdził, że pracownicy nie powinni ubierać się w s...

HP chce przebrać programistów. Taki komunikat pojawił się parę dni temu w mediach. Ktoś "z góry" stwierdził, że pracownicy nie powinni ubierać się w stare dżinsy i sandały. Krótkie spódnice oraz zbyt dużo biżuterii też nie są mile widziane. I zrobił się problem, bo to zamach na pracowniczą wolność. Marynarka i długie spodnie faktycznie przeszkadzają w pracy i odbierają umiejętności?

Reklama

Dolina Krzemowa kojarzy się z luzem i to na różnych płaszczyznach, jedną z nich jest ubiór. Ludzie przychodzą do pracy (albo i nie - część pracuje przecież w domu) w krótkich spodenkach, wytartych koszulkach i z czapką pamiętająca czasy dzieciństwa. Większości pracodawców chyba to nie przeszkadza, jest uznawane za coś normalnego, nawet pożądanego: bo tu jest inaczej. Mark Zuckerbeg ma miliardy, a chodzi w bluzie, Bill Gates i Steve Ballmer ubierają się co najmniej dziwnie, Steve Jobs był sztandarowym przykładem walki z marynarkami i eleganckim obuwiem. Liczą się umiejętności, talent, pomysły, a nie to, jak człowiek wygląda.

W gruncie rzeczy taka postawa jest właściwa: najważniejsze jest to, co pracownik daje firmie. Dlatego część osób nie rozumie nowej polityki HP. Część pracowników działu HP Enterprise Services otrzymała wiadomość, z której wynika, że niektórych ubrań należy unikać. To np. szorty, przetarte dżinsy, krótkie sukienki, czapki, do tego sandały, obuwie sportowe czy bardzo wysokie szpilki. Z biżuterią też lepiej nie przesadzać. Pewnie nikogo by nie zdziwiło, gdyby taki komunikat wystosowano do działu odpowiedzialnego za sprzedaż czy kontakt (bezpośredni) z klientem. Ale to poszło do R&D, czyli programistów i innych "technicznych". Dlaczego mają się ubierać "stosownie"? Żeby nie odstraszać klientów korporacji. Z programistami też mają oni do czynienia i firma chce, by ubiór nie psuł dobrego wrażenia.


Zrozumiały krok firmy? Część osób twierdzi, że nie. Bo klienta nie powinno obchodzić to, jakie spodnie nosi programista, lecz jakie tworzy produkty i jak wywiązuje się ze swoich zadań. Jeżeli na pierwszym miejscu będzie koszula, a nie jakość pracy, to stracą na tym wszyscy. Ma sens? Ma. Zgodzę się, że umiejętności muszą stać na pierwszym miejscu. Gdyby do pracy przyjmowano ludzi na postawie ich wyglądu, to Dolina Krzemowa mogłaby mieć problem z dynamicznym rozwojem. Jest jednak pewne "ale".

Czy programista, którego poprosi się, by zamiast wytartych dżinsów i starej koszuli ubrał nową, schludnie wyglądającą odzież, pełne buty, będzie w nich pracował gorzej? Czy to ograniczenie jego wolności aż tak deprymuje? Przecież nie chodzi o to, by codziennie wszyscy pojawiali się w jednakowych uniformach, garniturach i garsonkach. Sprawa sprowadza się raczej do tego, by zespół przestał wyglądać tak, jakby wybierał się na plażę czy działkę w sobotnie popołudnie. Jeżeli decydenci uważają, że to pomoże firmie, to mają prawo wymagać, by pracownicy zastosowali się do nowych wytycznych. Może część klientów, ta nieprzystosowana do "luzu z Doliny", faktycznie miała problem z odnalezieniem się w tym środowisku?

Niektórzy pracownicy twierdzą, że pracodawca przesadza wprowadzając takie przepisy, bo dobremu programiście do szczęścia nie jest potrzebna marynarka, ale dodać można, że przesadzają też ci niezadowoleni pracownicy. Skoro ubiór nie jest istotny, to po co się tym zajmować? Może w wyniku zmian w biurze zrobi się przyjemniej dla oka i jakość pracy wzrośnie...

Grafika tytułowa: youtube.com

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama