Felietony

Hollywood i kina w tarapatach. Chciałbym pomóc i to zrobię, ale to może być za mało

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Bez filmów nie ma widzów. Bez widzów nie ma kin. Czy bez kin nie ma Hollywood? Następne miesiące będą najtrudniejszym i najcięższym testem, przez jaki przejdzie cała branża wideo.

Początkowy okres izolacji społecznej był chwilą, w której serwisy VOD zmierzyły się z oblężeniem ze strony użytkowników. Większość z nich postanowiła zmniejszyć ilość przesyłanych danych przez Sieć, byśmy mogli uniknąć ewentualnych problemów ze stabilnością i wydajnością infrastruktury.

Reklama

VOD przeżyło oblężenie. Premier nie brakowało

Można było odnieść wrażenie, że w tym czasie wzrosła częstotliwość premier. Niektórzy nie odłożyli debiutów nowych odcinków, inni wręcz przyspieszyli to, by wstrzelić się w okienko czasowe, gdy widzowie nadal spędzają ogromną ilość czasu przed odbiornikami (telewizory, laptopy, smartfony). Plany wprowadzenia wielu produkcji do kin trzeba było odłożyć na później, ale niektóre filmowe premiery przeniosły się do Sieci, co na kilku frontach zostało odebrane jako deklaracja konfliktu.

Zobacz też: Te filmy trafiły wcześniej na VOD. Polskie produkcje do obejrzenia online


W tym samym czasie mijały pierwsze dni, tygodnie i miesiące, gdy multipleksy i kina studyjne opustoszały. W Polsce doszło do tego niedługo po obniżce cen biletów w Cinema City, które po dłuższym czasie odpowiedziało na działania Multikina. Po wielu latach dość wysokich cen biletów nadszedł okres, gdy za pojedynczy seans musimy zapłacić jedynie 15 zł. Nie znamy dokładnych statystyk, jak bardzo wpłynęło to na frekwencję w kinach, ale moje osobiste obserwacje pozwalają mi sądzić, że była to przeogromna zmiana na naszym rynku.

Niższe ceny biletów odmieniły rynek

Filmy i godziny, które wcześniej nie cieszyły się zbyt dużą popularnością, zaczęły przyciągać widzów. Klienci byli gotowi postawić 15 zł na bilet ryzykując o wiele mniejszą stratę finansową, niż wcześniej, w przypadku rozczarowania obejrzanym tytułem.  Po tym, jak cena biletów spadła w Cinema City i z nadchodzącymi premierami na horyzoncie, te ostatnie miesiące mogły być najlepszym okresem dla kin w ostatnich latach.


Odmrażanie gospodarki etapami, w tym zniesienie zakazu działalności kin, wcale nie oznacza nagłego powrotu do normalności. I każdy tydzień z tych ostatnich pokazuje jak bardzo się to może wydłużyć. Odkładane kolejne premiery, które miały zawitać do kin w najbliższym czasie to potwierdzenia obaw przed fiaskiem, jakim może zakończyć się wyświetlanie filmów na pustych salach.

Reklama

Wpływy z biletów na pewno będą niższe. Kto będzie na nie gotowy?

Obowiązujące obostrzenia powodują, że na salach może znaleźć się o wiele mniej widzów niż zazwyczaj, ale przyczyny w porażkach finansowych (czym z pewnością określano by nie do końca satysfakcjonujące wpływy z biletów) należałoby upatrywać w czym innym. Ci, którzy są gotowi wybrać się dziś na seans, zrobią to niezależnie od niedogodności, którym mają sprostać. Nie można jednak oczekiwać, że sale będą wypełniane do ostatniego wolnego dozwolonego miejsca, ponieważ obawa przed zarażeniem skutecznie powstrzymuje część widzów. To kompletnie zrozumiałe i nikt nie powinien działać wbrew swojej opinii, niezależnie od zdania innych.

Polecamy: W maseczce i bez hitów, ale do kina pójdę. Kina ponownie otwarte!

Reklama

Chodzicie "do kina" czy "na film"?

W takich okolicznościach kina będą musiały zmierzyć się z jeszcze większym wyzwaniem, niż początkowo sądzono. W repertuarach znajdują się teraz filmy, które nie zdążyły wybrzmieć na ekranach przed zamknięciem, a także klasyki, na których powrót na duży ekran nie moglibyśmy raczej liczyć w innej sytuacji. Można więc zakładać, że na takie projekcje wybiorą się przede wszystkim ci, którzy tęsknią za kinem samym w sobie, a nie osoby chodzące bardziej "na film" niż "do kina". Tych pierwszych już na co dzień bywało zdecydowanie mniej, a obecna sytuacja dziesiątkuje obydwie grupy widzów.

Popularność filmów z pierwszego weekendu po wznowieniu działalności Mutlikina pokazuje, że właśnie te najnowsze tytuły odgrywają najważniejszą rolę i na jakiegoś rodzaju przewrót nie należy liczyć. Animacja "Naprzód" oraz "Niewidzialny człowiek" i "Dżentelmeni" były najchętniej oglądanymi filmami w zeszły weekend, a przypomnę, że na ekrany wrócił Harry Potter, "Joker" i "Thor: Ragnarok". Wśród najbardziej wyczekiwanych filmów znalazły się aktorska wersja "Mulan", "Tenet" i polska produkcja "Furioza".

Czytaj też: Hiciory Warner Bros. nadchodzą. „Tenet” znów przesunięty. Kiedy „Diuna” i „Wonder Woman”?

"Mulan", "Tenet" czy nowy Bond czekają na lepsze czasy

Disney nie zamierza wprowadzić "Mulan" na VOD i takiej inicjatywy w przypadku "Tenet" nie wyraża także Christopher Nolan. Reżyser będzie najwyraźniej gotowy pogodzić się z mniejszymi zarobkami, byle tylko zaoferować widzom możliwość przeżycia filmu w kinie. W lipcu tych premier się nie doczekamy, więc kina czekają kolejne ciężkie tygodnie, na przestrzeni których repertuary będą wypełnione pojedynczymi i niezbyt głośnymi tytułami. Czy dotrwają do chwili, gdy dystrybutorzy zmienią zdanie?

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama