Pamiętacie jeszcze konsolę OUYA? Był to jeden z najgłośniejszych hitów Kickstartera, spektakularny sukces, który musiał zachęcić wielu innych twórców ...
Pamiętacie jeszcze konsolę OUYA? Był to jeden z najgłośniejszych hitów Kickstartera, spektakularny sukces, który musiał zachęcić wielu innych twórców do pojawienia się w świecie finansowania społecznościowego. Mogło się wydawać, że twórcy kompaktowej konsoli podbiją rynek i zarobią miliony, lecz czar szybko prysł. Dzisiaj poszukuje się kupca, który przejmie ten biznes i pozwoli odzyskać inwestorom przynajmniej część pieniędzy. I nie chodzi tu o darczyńców z serwisu finansowania społecznościowego.
Kilka lat temu twórcom OUYA udało się zebrać na Kickstarterze ponad 8,5 mln dolarów. To nadal jedna z najlepszych zbiórek w historii serwisu, ale zostanie zapamiętana chyba za sprawą realizacji projektu, a nie samego fundowania. Okazało się bowiem, że mała konsola do gier współpracująca z Androidem była głęboką studnią do topienia pieniędzy. Najpierw społeczności Kickstartera, potem poważnych inwestorów sypiących milionami dolarów. Porażka projektu jest dzisiaj jakimś zaskoczeniem? Nie, ten temat pojawia się w mediach od dawna. Już w połowie roku 2013 można było dojść do wniosku, że coś poszło nie tak. Parę kwartałów później powtarzano, że projekt się sypie. Tomasz w tym czasie tak podsumował sprawę:
Powiedzmy to otwarcie – Ouya okazała się spektakularną porażką Kickstartera. Konsola na Androidzie, która miała zrewolucjonizować branżę gier zadebiutowała jako produkt niedopracowany, pod wieloma względami ułomny i zwyczajnie słaby.
Stało się jasne, że nie wszystko złoto, co się świeci na Kickstarterze, ale jednocześnie trzeba podkreślić, że OUYA zdopingowała do pracy inne firmy - zarówno mniejsze, jak i gigantów pokroju Huawei czy Amazonu, którzy postanowili zagłębić się w biznes gier na Androidze. Na tym rynku leżą naprawdę duże pieniądze i widać to po raportach dotyczących sektora gier wideo - segment mobilny, gry dla niedzielnych użytkowników odgrywają w nim coraz większą rolę. Nie wypaliła OUYA, ale ktoś z pewnością zbije tu fortunę. Dlaczego wracam dzisiaj do małej konsoli?
Ano dlatego, że cierpliwość inwestorów wyczerpała się i chcą odzyskać swoje pieniądze. Albo przynajmniej część z milionów dolarów, które wpompowano w OUYA już po sukcesie w Kickstarterze. Aby do tego doszło, potrzebny jest podmiot, który po prostu kupi producenta konsoli. Taki kupiec jest już poszukiwany, wynajęto do tego specjalistów, składane są pewnie oferty. Tylko nie do końca wiadomo kto i za ile miałby kupić ten biznes. Wskazuje się na wspomnianego już Amazona, groszem mogłoby sypnąć, podobno, Google, wymienia się też Xiaomi i Alibabę, czyli chińskie firmy, które podjęły współpracę z OUYA. Wszyscy wspomniani gracze mają pieniądze na taką inwestycję, lecz pojawia się pytanie, czy zakup jest im potrzebny i czy kiedykolwiek się zwróci. Tu ponownie dochodzimy do pytania o cenę.
OUYA raczej nie przysłużyła się Kickstarterowi, spora część darczyńców pewnie zaciska zęby słysząc o tej małej konsoli. I na dobrą sprawę trudno stwierdzić, gdzie popełniono błąd: pomysł był z góry skazany na niepowodzenie czy to kiepskie wykonanie zaważyło na klapie?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu