Felietony

Symbian kończy swój żywot i sam jest sobie winien

Karol Kopańko
Symbian kończy swój żywot i sam jest sobie winien
Reklama

W Symbianie Nokia miała praktycznie własny system, ale nie stworzyła z niego nowoczesnego ekosystemu, zdolnego do stanięcia w szranki z Androidem czy ...

W Symbianie Nokia miała praktycznie własny system, ale nie stworzyła z niego nowoczesnego ekosystemu, zdolnego do stanięcia w szranki z Androidem czy iOSem. Gdy był ku temu odpowiedni okres, zabrakło jej zaangażowania, a gdy pojawiły się chęci, nie starczyło już czasu. Nokia wraz z modelem 808 PureView kończy swój związek z tym systemem, który już od dawna przełączony był „tryb oczekiwania”. Niestety, mogło to być oczekiwanie jedynie na śmierć. Jak zapowiadał na początku roku szef fińskiej korporacji Stephen Elop, rok 2012 był dla Symbiana ostatnim. Teraz zostało to już tylko oficjalnie potwierdzone. Mimo swoich znaczących wad system ten darzę pewnego rodzaju sentymentem, gdyż to właśnie od niego rozpoczynałem swoją przygodę ze telefonami. Czas wyruszyć w przeszłość, aby przyjrzeć się jego początkom, rozwojowi, konkurencji ze strony Apple i powolnemu zapomnieniu.

Reklama

Początki sytemu wiążą się z założoną przez Davida Pottera firmą Psion, która na początku swego istnienia składała się z kilku znajomych programujących gry i aplikacje na Sinclaiar’a ZX81. Potem pojawił się pomysł wprowadzenia do sprzedaży czegoś na kształt przenośnego komputera. Tak powstał Organizer, który z wyglądu bardziej przypomina kalkulator niż PC. Jako ciekawostkę mogę dodać, że urządzenie to, pracowało nieprzerwanie na jednym ładowaniu baterii przez pół roku. Drugą wersję Organizera ze względu na rozszerzoną funkcjonalność (terminarz, zegar, gniazdo na akcesoria) okrzyknięto pierwszym PDA (Personal Digital Assistant). Firma poszła za ciosem wypuszczając na rynek urządzenie o nazwie MC 400, wyposażone w system operacyjny EPOC. Było ono dalekim przodkiem laptopów o wymiarach porównywalnych z kartką A4. Poniżej możecie zobaczyć jego zdjęcie.


W końcu lat dziewięćdziesiątych firma połączyła siły z Nokią, Motorolą i Ericssonem w celu stworzenia Symbiana, który miał być kolejnym stadium ewolucji ich autorskiego systemu.  Ostatecznie owocem współpracy producentów była spółka Symbian Ltd., która stworzyła oddzielne interfejsy dla Nokii (S60) i Ericssona (UIQ), a do czasu pojawiania się iPhona rozdawała karty w mobilnej branży, operując na najmocniejszych telefonach wypuszczanych przez czołowych producentów.

Więc co, w tej zdawałoby się dobrze naoliwionej maszynie, poszło nie tak jak powinno? Łatwo jest powiedzieć: „To wszystko przez iPhone’a”, ale kiedy Apple korzystało z kłopotów Symbiana, to tak naprawdę nie było ich  powodem. Po wielu wypowiedziach pracowników, już wiadomo, że firma była „zjadana” od środka, toczyły się w niej nieustanne kłótnie o ścieżkę, jaką pójść ma system. Efekty tych kłótni mogliśmy obserwować na przestrzeni lat, kiedy to S60 i UIQ stawały się dla siebie coraz bardziej obce. Podziały hamowały rozwój, czego przykładem są niezrealizowane koncepcje utworzenia sklepu z aplikacjami i to na kilka dobrych lat przed AppStorem.

Brak porozumienia powodował narastanie kolejnych, coraz trudniejszych do przeskoczenia różnic. Kiedy Cisco rozważało zaangażowanie się w Symbiana odkryło, że system nie tylko istnieje w kilku wzajemnie niekompatybilnych wersjach, ale też, że projektanci nie zatroszczyli się o zapewnienie „wstecznej kompatybilności” – programy napisane pod Symbiana 7, nie działały na jego ósmej wersji. Cisco zdecydowało się porzucić mobilne aspiracje.


Symbian Ltd. posiadał wielu kontrahentów, ale tylko jednego prawdziwego partnera. Była nim Nokia, ale i ona zaniedbała, to co później Stephen Elop nazwał „burning platform”. Koncern stał w miejscu, jak sparaliżowany. Najpierw nie mógł odpowiedzieć na nowatorskie rozwiązania połączonych sił Sony i Ericssona w postaci telefonów – walkmanów, a później nie dostrzegł w porę śmiertelnego zagrożenia, którym był nowy gracz na mobilnym rynku, czyli Apple ze swoim iPhonem.

Pracownicy firmy więcej czasu spędzali na tzw. biurokracji, niż na faktycznym projektowaniu telefonów i wdrażaniu nowych rozwiązań. Nokia więcej czasu spędzała na rozważaniu potencjalnych ścieżek, którymi mogłaby podążyć i kiedy wreszcie podjęła jakąś decyzję okazywało się, że w mobilnym wyścigu znowu musi oglądać plecy konkurentów.

Reklama

Wspomną teraz, wiele razy powtarzaną tezę, która urosła już do rangi truizmu, że najniebezpieczniejszym okresem dla każdej firmy, jest czas, kiedy jest ona na szczycie. Przekonało się o tym IBM w latach 80., Microsoft w 90., a ich błędy powtórzyła Nokia, na początku obecnego stulenia. W przypadku fińskiej korporacji, antagonistą był Apple, do którego wzrostu znaczenia nikt nie przywiązywał uwagi, aż stało się za późno.

Nokia cały czas skupiała się na produkcji tradycyjnych telefonów, ponieważ stamtąd zawsze czerpała największe zyski. Wtedy na stanowisku szefa koncernu doszło do zmiany. Olli – Pekka Kallasvuo zastąpił pierwszy CEO spoza Finlandii Stephen Elop. I być może właśnie to, że pozbawiony był sentymentu to finlandzkiej firmy – żywicielki (swego czasu Nokia wytwarzała 25 % PKB Finlandii) zdecydował się na drastyczne kroki, polegające na restrykcyjnej restrukturyzacji i przeniesieniu produkcji do Azji. Zdawał sobie sprawę, że dni Symbiana są policzone, a kontynuowanie dotychczasowej polityki może tylko sprawić, że dystans do czołówki będzie się coraz bardziej powiększał. Na zabranie się na pierwszą falę popularności smartfonów było już za późno. Trzeba było szukać kogoś kto poderwie firmę do jeszcze jednego wysiłku. Dalszy ciąg opowieści związany z Microsoftem wszyscy znamy…
Reklama

Elop wiedział, że Nokia nie może sobie pozwolić luksus budowania od zera całego ekosystemu wokół Symbiana, więc postawił na znaczne ograniczenie autonomii i wybrał ofertę Microsoftu. Myślę, że jest jeszcze zbyt wcześnie aby prorokować czy był to właściwy wybór, choć nowe modele Lumii pokazują potencjał tej fuzji sił. Pewne jest jedynie to, że czas Symbiana się skończył. Umarł król! Czekamy więc na kolejne odsłony starcia królów. I tak jak popularnej sadze autorstwa George'a. R. R. Martina skąd zapożyczyłem to określenie, pretendentów do tronu mamy wielu.

Więcej o ich aspiracjach możecie przeczytać w TYM artykule, a samej Finlandii TUTAJ.

Foto 1, 2, 3, 4

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama